„Zginął wykonując żołnierską powinność…”
30 stycznia 2011, 16:13 | Autor: Ryanfot. PAP/Grzegorz Michałowski
Jeździł w miarę możliwości, tyczy się to okresu od 2008 roku, gdy jego kariera w wojsku nabrała zawrotnego tempa, co wiązało się z rzadkimi pobytami w Łodzi. Wcześniej nie przypominam sobie meczu, na którym byłbym ja, a nie byłoby Cinka. Po derbach na al. Unii w kwietniu 2008 poleciał na misję do Libanu i od tamtej pory Jego wojaże za Widzewem były nie do końca od Niego zależne, jak łatwo się domyśleć. Nie zawsze mógł być fizycznie obecny, ale zawsze był z Widzewem duchem, nawet z Libanu non stop dopytywał o sprawy, aby być na bieżąco. Nawet teraz, będąc w Afganistanie dopilnował, aby czekała na Niego najnowsza czapka Bałut…. Był i na pewno będzie na wieki wieków. Czerwony wariat ma na maksa, w pozytywnym znaczeniu. Kilka dni temu znów pożegnaliśmy naszego brata… 22 stycznia w Afganistanie podczas patrolu zginął nasz przyjaciel, żołnierz, Widzewiak, sierż. Marcin Pastusiak.
Już o godzinie 11:30 kościół garnizonowy zaczął wypełniać się najbliższymi Marcina. Punktualnie o 12 do kościoła wniesiona została trumna. Na trumnie oprócz flagi Polski i beretu wojskowego zmarłego, leżała czapka Bałut, której odbioru Cinek nie doczekał… Widok… łamiący serce. Po około godzinie rozpoczęła się msza prowadzona przez biskupa polowego Wojska Polskiego. W trakcie niej były liczne przemówienia przedstawicieli wojska i rządu. Każdy podkreślał jak dobrym i przykładnym człowiekiem był Marcin. Podkreślano również bohaterską postawę Marcina. Pośmiertnie został awansowany ze starszego szeregowego na sierżanta. Dostał 3 odznaczenia, wymienię z pamięci licząc, że się nie pomylę: Krzyż Kawalerski, Krzyż Afganistanu i Odznakę Honorową Żandarmerii Wojskowej. Po mszy wszyscy przejechali przez miasto na cmentarz na Dołach. Ulice były zablokowane, aby cały korowód wspólnie sprawnie mógł się tam dostać.
Na cmentarzu uroczystość była zwieńczeniem pożegnania Marcina. Było przemówienie rodziny w imieniu Marcina. Kilkukrotnie podkreślono czym dla Niego był Widzew. Przez Widzewiaków Marcin został pożegnany wieńcem w barwach klubowych oraz symboliczną racą odpaloną w czasie składania trumny do grobu. Idealnie po zgaśnięciu racy rozbrzmiała salwa honorowa. Do grobu zostały również złożone emblematy klubowe Marcina: wspomniana wcześniej czapka Bałut, szal, który towarzyszył Mu przy każdym wojażu za Widzewem oraz koszulka osiedlowa. Tego dnia spotkały się osoby, z którymi Marcin dorastał, jeździł na Widzew, chodził na imprezy przeżywał chwile gorsze lub lepsze. Osoby, które w wielu przypadkach nie widziały się między sobą stosunkowo dawno. Szkoda, że aby spotkać się w tym gronie potrzebna była tak smutna okoliczność jak śmierć przyjaciela. Jak to trafnie jeden z nas ujął, taką okazją do spotkania powinno być wesele Marcina i Moniki, a nie Jego pogrzeb…
Dziękujemy mamie Marcina oraz Monice za pomoc przy pożegnaniu przez nas Marcina w sposób jaki sobie założyliśmy. Jednocześnie obiecujemy, że pamięć o Marcinie nigdy nie zagaśnie.
CINEK PAMIĘTAMY ! JESZCZE KIEDYŚ SIĘ SPOTKAMY !
B.