Z ukrycia: „Czy Enkeleid Dobi Widzew ozdrowi?”
1 sierpnia 2020, 11:30 | Autor: RedakcjaPo krótkiej przerwie, spowodowanej chęcią wyciszenia emocji i skoncentrowania się tylko na walce o awans do I ligi, wracamy z cyklem „Z ukrycia”. Dziś nasz felietonista skupił się na postaci nowego trenera Widzewa Łódź, Enkeleida Dobiego, a także na towarzyszącej jego prezentacji konferencji prasowej. Zapraszamy do lektury!
„Czy Enkeleid Dobi Widzew ozdrowi?”
Awans. Mamy to. Wymęczony, w stylu, o którym lepiej nie pamiętać, ale mamy. Przed spotkaniem z GKS wystosowaliśmy apel o wspieranie klubu i obiecałem, że czas rozliczeń przyjdzie później. I miałem faktycznie rozpocząć od rozliczania wszystkiego i wszystkich, ale okazało się, że muszę wjechać na łamy WTM z toną lodu na ochłodę.
Enkeleid Dobi został trenerem Widzewa. Człowiek, który zrobił z przeciętnego Górnika Polkowice nieźle naoliwioną, ofensywną maszynę, stworzył z trochę lepszego Świderskiego króla strzelców, będzie w przyszłym sezonie prowadził nasz ukochany klub. Miałem nadzieję, że kibice przyjmą tę kandydaturę z umiarkowanym optymizmem, ale nie – już narzekania, fochy, szukanie lepszych opcji.
Czy klub zaryzykował? Ależ owszem – takim samym ryzykiem byłoby zatrudnienie Leszka Ojrzyńskiego, który sam w „Kanale Sportowym” mówił, że w Widzewie chciałby odciąć się od łatki defensywnego trenera. Innymi słowy, chciał przeprowadzić eksperyment, czy potrafi grać ofensywnie. Mniej ryzykowny wybór? No nie. Choć z wielką ochotą oglądałem szpagaty części kibiców:
– Kaczmarek? Won do Gdańska koszmarku, do swojej Lechii.
– Ojrzyński? Zapraszamy! A że związany emocjonalnie z Legią?! To profesjonalista, przecież nie możemy tak oceniać.
– Bartoszek? Przecież to kibic Bełchatowa, nigdy!
Pięknie robienie z logiki damy do towarzystwa.
Owszem, Dobi nie ma dużego doświadczenia, ale zrobił w Polkowicach wynik ponad stan, nie jest człowiekiem znikąd. Dodatkowo swoje cele osiągnął, grając ofensywną piłkę, w której kompletnie nie kalkulował – Górnik oglądało się w tym sezonie bardzo dobrze. Nie bierzemy też trenera z karuzeli, który obojętnie, czy osiągnie wynik, czy też nie, będzie na tej karuzeli latami. Bierzemy młodego trenera, ambitnego, który jeżeli chce się wybić, będzie musiał zrobić w Łodzi wynik. Biorąc pod uwagę nasze problemy z budową zespołu, rozgardiaszem w pionie sportowym, wzięliśmy człowieka, który w ciągu ma coś zbudować.
Czy mogliśmy zatrudnić kogoś lepszego? Możliwe. Mogliśmy zaryzykować z kimś z karuzeli trenerskiej, ale wtedy zapewne duży nacisk byłby kładziony na awans. A my powinniśmy najbliższy sezon spędzić na budowie zespołu. Runda po rundzie pozbywać się piłkarzy, którzy nie nadają się mentalnie czy też piłkarsko do gry w czerwono-biało-czerwonych barwach. Nawet kosztem wyników. Mam też nadzieję, że piłkarze otrzymają jasny komunikat – jeżeli będziecie grali przeciw trenerowi, to wy się rozstaniecie z klubem, nie Dobi. W końcu tak jest w cywilizowanych piłkarskich krajach – to piłkarz stara się przypodobać trenerowi, a nie na odwrót.
Część z piłkarzy ma na sumieniu kilku trenerów, którzy nas prowadzili. Teraz czas na zamianę ról – niech trener wskazuje, kto mu nie odpowiada i się z nim żegnajmy. A, słuchając opinii z szatni Polkowic, Dobi ma jaja, by odstawić największe gwiazdy, jeżeli nie będą się przykładać na zajęciach i na boisku.
Podsumowując – klub podjął ryzyko, ale jeżeli miałbym wybierać, to wybrałbym tak samo, o dziwo.
Dobra, a co w takim układzie, z przyszłym sezonem? Moim zdaniem powinniśmy jasno powiedzieć: awans nie jest priorytetem! Dużo osób już mówiło, że takie podejście nie jest ambitne. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym stwierdzeniem.
Od początku Reaktywacji nic nie zbudowaliśmy. Nie zbudowaliśmy trzonu zespołu, trenerzy nie mieli czasu na przebudowę kadry, tylko przejmowali ją po poprzedniku i zanim dokonali zmian, to już ich w Łodzi nie było. Ten sezon jest wyjątkowy – z I ligi spada jedna drużyna. Jeżeli nie teraz skupić się na budowie nowego Widzewa i daniu szansy trenerowi na pozbycie się słabych ogniw, to kiedy to zrobimy? Trener Dobi, mam nadzieję, dostał długofalową misję – zbudować ofensywny zespół, który po awansie do Ekstraklasy nie będzie walczył o utrzymanie. A by zbudować zespół na swoją modłę, potrzebne są przynajmniej trzy okienka. Dlatego, biorąc pod uwagę jak wielkie kibice mają ambicje, przebudowa zespołu i zgoda na sezon przejściowy, jest projektem niesamowicie ambitnym. Bo oznacza, że po raz pierwszy od wielu lat działacze nie skłonią się ku wizji kibiców i postawią na to, co jest potrzebne Widzewowi. Spokój i pracę.
Czwartkowa konferencja pokazała nam dwie rzeczy – Dobi to człowiek z pasją. Nawet jeżeli lawirował wokół pytań, jak choćby o mocne strony zespołu, widać było, że żyje piłką i chce tu coś osiągnąć. Przyjemnie słuchało się trenera, który całym sobą opowiada o wizji drużyny. Między wierszami dał też do zrozumienia, że piłkarze, którzy nie będą umierać za Widzew na boisku, dużej kariery nie zrobią. „Zasada pięści”, o której trener opowiedział, trafiła do mnie. Zresztą, na większości szkoleń piłkarskich dowiecie się, że umiejętności to mniej niż 20% sukcesu – jeżeli nie będziesz mieć odpowiednich cech wolicjonalnych, to na samym talencie daleko nie zajedziesz. Nie wiem, czy w tej szatni Dobi trafi na takich zawodników, ale mam wrażenie, że samym sobą może dać dodatkowego kopa nawet największym leniom.
Oczywiście, jeżeli uda się awansować, będzie to coś fajnego, ale nie naciskajmy na to. Pamiętajmy również, ile czasu trener Papszun potrzebował, by wyczyścić Raków z piłkarzy, którzy nie pasowali do jego wizji piłkarsko i mentalnie. Czy opłacało się wytrzymać ciśnienie? Owszem. I to powinna być ścieżka dla nas. Mam nadzieję, że kibice dadzą odczuć Dobiemu, że w niego wierzą i jeżeli pojawią się niepowodzenia, to i tak będzie miał wsparcie wszystkich. Niech Dobi będzie naszym Papszunem. Tego sobie i klubowi życzę.
I życzę jeszcze jednego – by klub znalazł na początku dyrektora sportowego, a potem myślał o transferach. Wypowiedzią, która odbiła się echem w mediach, prezes Pajączek trochę się skompromitowała. Nikt mi nie wmówi, że to było przejęzyczenie. Pani prezes: nie buduje się domu, zaczynając od stawiania dachu, nie wychodzi się za mąż, szukając męża na godzinę przed ślubem. Nie robi się transferów, a dopiero później nie szuka się dyrektora sportowego. Na odwrót pani prezes, na odwrót. Nawet na konferencji prasowej, podczas której trudno wystawić się na strzał, udało się pani skompromitować. A w zasadzie pani wizja budowy pionu sportowego. Ręce opadają.
PS Pewnie zastanawiacie się, kiedy będzie grill stowarzyszenia, zarządu, piłkarzy. Będzie. Spokojnie. Chcę jednak jeszcze ochłonąć, bo nie chciałbym, by tekst był pisany pod wpływem emocji. To ma być dokładna ocena tego, co się działo, a nie fala hejtu. Mam nadzieję, że zrozumiecie.