Wolański chciał wrócić, ale w klubie są konsekwentni

6 sierpnia 2016, 15:54 | Autor:

Patryk_Wolański

Tego lata do Widzewa chciało wrócić czterech byłych bramkarzy. Najpierw do Marcina Ferdzyna dzwonił menedżer Macieja Krakowiaka, potem zapytanie padło ze strony Macieja Mielcarza, a w ostatnich dniach chęć powrotu wyraził Patryk Wolański. Udało się tylko Mateuszowi Wlazłowskiemu.

Pozostała trójka usłyszała „nie”. Najbliżej drużyny był ten ostatni, bo piłkarsko mógłby dać Widzewowi w tym momencie najwięcej. Sztab szkoleniowy oraz kierownictwo klubu postanowiło jednak pozostać przy wcześniej obranej strategii i stawiać na młodzieżowca między słupkami. Popularny „Wolo” odezwał się za późno, gdy podjęto już pewne decyzje.

Choć do angażu nie doszło, docenić trzeba, że Wolański chciał wzmocnić zespół. „Wracam do Polski z powodów rodzinnych. Moim pierwszym i naturalnym pomysłem był kontakt z Widzewem. Noszę przecież ten klub w sercu. Uszanowałem decyzję trenera, choć żałuję, że nie dane mi było wzmocnić drużyny w walce o awans. Siedzieć na ławce w III lidze nie mogę” – powiedział WTM.

Z 24-letnim bramkarzem rozmawialiśmy już przed paroma dniami, ale prosił on o dyskrecję w temacie rozmów z Widzewem. „Nie chciałem, żeby było wokół tego jakieś zamieszanie. Dlatego prosiłem, żebyście nie pisali o tym. Skoro jednak prezes Ferdzyn poruszył ten temat, to ja mogę tylko potwierdzić jego słowa” – stwierdził.

Wolański trafi prawdopodobnie do wyższej ligi. „Mam kartę w ręku, bo Duńczycy nie robią mi problemu w odejściu. Menedżer ma dla mnie inne opcje i pozostaje teraz wybrać najkorzystniejszą. Przykro mi, że nie będzie to Łódź. Przynajmniej na razie, bo drzwi nie zostały definitywnie zamknięte” – przyznał bramkarz.