Wisła Kraków
Choć może trudno w to uwierzyć, ale zgoda z Wisłą Kraków była jedną z najstarszych jakie Widzew posiadał w swojej historii. Poszukując informacji na temat jej początków byliśmy przekonani, że sięga ona co najwyżej 1983 roku, a jednak się myliliśmy. Po konsultacjach z przedstawicielami Wisły na jednym z forów internetowych, a także po zebraniu informacji z innych źródeł zdołaliśmy ustalić, że początków tej zgody należy szukać w 1976 roku. Wtedy to 22 maja Widzew podejmował na własnym boisku Wisłę Kraków. Z Krakowa na to spotkanie przybyła dość spora grupa kibiców, która zasiadła na „Prostej” niedaleko dzisiejszego „Zegara”. Oczywiście wtedy ta trybuna była dużo mniejsza niż dziś. Widzew był reprezentowany zaledwie przez garstkę kibiców (chodzi rzecz jasna o „kumatą” część publiki, bo ludzi ogółem na tym spotkaniu było ok. 10 tysięcy). Wtedy to doszło do nawiązania kontaktów. Oczywiście pisząc o powstaniu układu od razu trzeba powiedzieć o jego charakterze. Otóż w tamtych latach (druga połowa lat 70ch) w Łodzi jako siła kibicowska istniał tylko ŁKS, Widzew dopiero się rozwijał i nie stanowił poważnej siły. Ponieważ w tamtych latach nie istniał jeszcze dzisiejszy podział między Widzewem i ŁKSem, w związku z tym kibice Widzewa byli dla kibiców spoza Łodzi kimś w rodzaju „satelity” ŁKS. Dlatego też, gdy ekipa taka jak Wisła miała zgodę z ŁKSem to nic nie stało na przeszkodzie by miała ją również z Widzewem. Zresztą podobny mechanizm zadziałał w przypadku zgody kibiców Widzewa ze Śląskiem Wrocław. Oczywiście trzeba sobie zdawać sprawę z tego, iż taki układ (zgoda) nie wyglądał tak jak dziś, kontakty ograniczały się właściwie do meczów bezpośrednich i to pewnie głównie jak Wisła przyjechała do Łodzi (a trzeba też dodać, iż w tamtych czasach wyjazdy nie były tak regularne jak w późniejszych latach). Ta „prehistoryczna” zgoda Widzew – Wisła trwała do momentu aż rozeszły się drogi kibiców Widzewa i ŁKS. Dziś już chyba trudno będzie ustalić jakąś konkretną datę, ale przyjąć należy, że sytuacja ta miała miejsce na przełomie lat 70/80tych (1979 lub 1980 a najpóźniej 1981r).
Taka prawdziwa zgoda powstała latem 1983 roku i była wynikiem rozpadu zgody Wisła–ŁKS. Otóż 6 sierpnia 1983 roku w pierwszej kolejce rundy jesiennej nowego sezonu w Łodzi ŁKS grał z Wisłą. Przy okazji tego spotkania dochodzi do zerwania zgody między zainteresowanymi stronami, przed meczem ŁKS wykasował i obił wiślaków bawiących się na basenie „Fala”. Najprawdopodobniej przyczyną zerwania wzajemnych relacji stał się incydent mający miejsce na meczu GKS Katowice– Wisła Kraków wiosną 1983 roku, kiedy to kibice Wisły mieli jakoby gwizdać gdy gospodarze śpiewali „balladę o Mariuszu”:
Wisła miała zgodę z ŁKS. Wisła grała w Katowicach z GKS. Było to krótko po tym jak z pociągu kibice Legii wyrzucili niejakiego Mariusza i powstała znana ballada. Na meczu GKS- Wisła, na początku II połowy kibice Katowic gwizdali na piłkarzy Wisły wychodzących z szatni na boisko. Chwilę później zaczęli wychodzić piłkarze z Katowic, a GKS (nie wiedzieć czemu) śpiewał balladę o Mariuszu. Kibice Wisły zaczęli gwizdać na piłkarzy GKS wychodzących na boisko (w ramach rewanżu) a kibice Katowic puścili info, że GTS gwiżdże na balladę o Mariuszu. Doszło to do ŁKS-u, który na najbliższym meczu u siebie z Wisłą zlał wiślaków spoza młyna pałętających się po alei Unii
Kibice GKS Katowice mieli w tamtym czasie zgodę z ŁKS i gdy ten wracał w tej samej kolejce ze swojego meczu z Górnikiem został o tym fakcie poinformowany. Tak czy inaczej doszło do zerwania zgody. Po meczu kibice Wisły wracający z tego meczu spotykają kibiców Widzewa (jeszcze w Łodzi na dworcu Łódź – Widzew lub w Koluszkach) gdzie dochodzi do rozmów i powstania (wznowienia) zgody Widzew – Wisła. Czynnikami, które powodowały taki stan rzeczy były: wspólny wróg w postaci ŁKSu (skoro Wisła zerwała zgodę z ŁKS to Widzew stawał się naturalnym sojusznikiem trochę jak gdyby na złość fanom z „Galery”), wzgląd na wcześniejsze kontakty (kibice Widzewa nie byli dla Wisły zupełnie anonimowi) czy wreszcie wzgląd na wspólną zgodę z Lechią Gdańsk, (z którą Widzew zawarł zgodę w czerwcu 1983 przy okazji finałowego meczu o Puchar Polski w Piotrkowie Trybunalskim).
Pierwsze szale Wisły wśród barw Widzewa pojawiają się już na meczu drugiej kolejki z Zagłębiem Sosnowiec, ale prawdziwą okazją do scementowania, potwierdzenia zgody okazał się mecz 5 kolejki ekstraklasy Cracovia Kraków – Widzew Łódź. Jako ciekawostkę warto wspomnieć w tym miejscu o tym, że wiosną (12.06.83) gdy Widzew gościł na swoim stadionie kibiców i piłkarzy Cracovii przed meczem było dość sympatycznie i w takiej atmosferze rozmawiano. Sytuacja ta zmieniła się po spotkaniu, w którym Widzew rozgromił gości stosunkiem 7–0. Wtedy też sympatie gości mocno się ochłodziły i nawet doszło do po meczowych incydentów. Wracając jednak do meczu w Krakowie to oprócz ok. 60 fanów Widzewa pojawiła się również na trybunach stadionu przy ul Kałuży, dwa razy liczniejsza delegacja Wisły, oto relacja z tego meczu:
Mecz Cracovia Kraków – Widzew Łódź odbył się 27.08.1983r. Wynik tego meczu 0:0 mówi sam za siebie a emocje sportowe sprowadzały się do kilku akcji, które można policzyć na palcach jednej ręki (zupełna przeciwność meczu z pierwszej rundy gdy pokonaliśmy Cracovię 7:0). Dużo ciekawiej było, jeżeli chodzi o sprawy kibicowskie. Ten mecz potwierdził nasze dobre stosunki z Wisłą, której kibice wspomagali Nas w sile kilkudziesięciu osób. Widzewiaków na tym meczu było ok. 60 osób. Na to spotkanie przyjechaliśmy w kilku grupach i w różnym czasie. Niezapomniany był widok sfrustrowanego Bola pod Sukiennicami, gdy siedział na ławce a obok niego leżeli przykryci flagą Widzewa jego kumple. Oni przyjechali najwcześniej (pociągiem z Łodzi), potem była grupa, która przyjechała pośpiesznym z Karsznic (musieliśmy tam dojechać, bo z Łodzi nie mieliśmy już połączenia) oraz tuż przed meczem dotarła Zduńska Wola (to był wtedy jeden z najlepszych naszych fc z Balonem na czele) i indywidualnie pojedyńcze osoby. Na meczu wywiesiliśmy 5 flag. Cracovii był cały jeden sektor i prezentowali się bardzo przyzwoicie. W przerwie podeszli do naszego sektora, ale nie wykazywali jakiejś większej ochoty na konfrontacje (tym bardziej, że spostrzegli sporą grupę wiślaków z nami). Zrobili sztuczny tłum koło naszej najbardziej oddalonej flagi i udało im się ją ściągnąć z płotu (kiedy i jak to nawet nie zauważyliśmy). Po meczu wiślacy odprowadzili nas przez Błonia do pobliskiej stacyjki, skąd razem osobowym przyjechaliśmy do Krakowa Głównego. To było zupełne zaskoczenie dla kibiców Cracovii, którzy wracali z meczu do podkrakowskich miejscowości a efektem tego było to, że potracili trochę barw. Ten mecz jak i kilka innych jeszcze faktów ze stosunków kibiców Widzewa i Wisły powoduje, ze mam zawsze nić sympatii dla tego klubu i chyba podobne odczucia mają ci Widzewiacy, którzy pamiętają tamten czas. Obok aspektów stricte kibicowskich warto też napisać, że mieliśmy sporo czasu, aby przed spotkaniem zwiedzić sobie to piękne miasto i widzieć jego charakterystyczne symbole – Starówkę, Wawel, Kopiec Kościuszki czy Smoka nad Wisłą, także była to całkiem fajna wyprawa pod wieloma względami.
W tym sezonie jeszcze przynajmniej dwukrotnie kibice Wisły i Widzewa mieli okazję do wspólnych wizyt, lecz na temat przebiegu tych wizyt trudno dziś powiedzieć coś konkretnego (15.10.83 Widzew – Wisła – brak danych, 26.05.84 Wisła – Widzew – brak danych).
W sezonie 1984/85 kibice Wisły Kraków zawitali do Łodzi 29 września z okazji meczu Widzew – Wisła. Na trybunach goszczono ok. 50 osobową delegację fanów z Krakowa, zgoda. Warto wspomnieć odnośnie tego meczu, że jeszcze w tej samej rundzie poszła wieść, że kibice Widzewa mieli też zgodę z sympatykami Hutnika Kraków, którego kibice byli w tamtych czasach postrzegani jako „satelita” Wisły. W tym sezonie „Krakusy” pojawiły się w Łodzi jeszcze wiosną 1985 roku na meczu ŁKS–Wisła. Spotkanie było rozgrywane w pierwszej kolejce rundy rewanżowej, na trybunach pojawiło się ok. 100 kibiców Wisły oraz kilkudziesięcioosobowa ekipa Widzewa. Na meczu spokojnie, jedynie wiślacy „pozdrawiają gorąco” swoją dawną zgodę. W tej samej rundzie fani Widzewa pojawili się w Krakowie przy okazji meczu Wisła – Widzew (09.05.85). W czerwcu tego roku wśród licznej rzeszy kibiców Widzewa zasiadającej na stadionie przy ul. Łazienkowskiej z okazji finałowego meczu o Puchar Polski pojawia się także delegacja kibiców Wisły Kraków.
W sezonie 1985/86 piłkarze Wisły występowali w drugiej lidze, więc brak było bezpośrednich meczów Widzew – Wisła (doszło nawet do pewnego kryzysu relacji, gdy 25.09.1985 piłkarze Widzewa grali w Krakowie spotkanie w ramach PP z Cracovią i na stadionie przy ul Kałuży nie pojawił się żaden kibic Widzewa o co wiślacy mieli podobno trochę pretensji i nawet zastanawiano się nad sensem utrzymywania dalszej zgody). Mimo to kibice nie stracili okazji do wzajemnych spotkań, bowiem w szeregach drugoligowców znalazły się takie zespoły jak Start Łódź oraz Włókniarz Pabianice. 20 października 1985r. W Łodzi odbył się mini – zlot zgód kibiców Widzewa. Rano w godzinach przedpołudniowych Start podejmował Wisłę, a wieczorem Widzew grał u siebie z Lechią Gdańsk. Na starcie melduje się ok. 50 wiślaków wspomaganych przez 50 Widzewiaków oraz setkę Lechii. W czasie meczu jest ciekawie, bowiem na trybunach pojawia się ok. 30 osobowa grupa ŁKS. Wizyta ta dla przedstawicieli lokalnego rywala kibiców Widzewa z uwagi na dysproporcję sił kończy się wygonieniem „intruzów” z obiektu. A oto taki klimatyczny opis wydarzeń tego dnia widziany z perspektywy kibica Jagiellonii:
Start Bałuty Łódź-Wisła Kraków, Widzew– Lechia, wiosna 1985 (?) Zbliża się kolejny weekend. Jaga gra w Knurowie z Górnikiem… Odpuszczam sobie ten wyjazd… mam dużo nauki. Przez sobotę i niedziele muszę ostro zakuwać… W poniedziałek mam jakąś ważną klasówkę! w piątek wieczorem ogarnął mnie straszny leń, postanowiłem naukę przełożyć na sobotę… W sobotę z kolei spotkania z kumplami itd. Mam się uczyć wieczorem. Mama już zaczyna na mnie patrzeć podejrzliwie i coś wspomina o nauce. Spoko, mam czas. Ale wieczorkiem poszliśmy z kolesiami do kina. Mama dała na bilet ale wcale nie była zadowolona. Przecież mam się uczyć! Całą noc będę się uczył i całą niedziele! Cóż, mama poszła spać a ja? Do kina. Przed domem spotkałem Kwiatka, kibica Jagi! Też był w kinie. Mówi do mnie: – Jedziemy do Łodzi? Fajne mecze. Widzew gra z Lechią a Wisła z Bałutami!!! – Nie mam kasy! -Dobra, o to się nie martw, jedziemy!! -Kurde, mam naukę, w poniedziałek klasówka a ja nic nie umiem!!! Matka mnie zabije jak pojadę, przecież przekładałem tę naukę, miałem się uczyć w niedzielę!!! Sorry, ale nie jadę! -Nie świruj! Jedziemy!!! Mam adres do jednego Widzewiaka… zajedziemy do niego, będzie spoko! -Znasz go? -Nie, ale będzie spoko! No i już i tak namącił mi w głowie, że nie mogłem nie pojechać… Tylko co w domu powiem? Ale co tam! Coś się wymyśli! Oby tylko wszyscy spali jak wrócę z kina. W domu wszyscy spali. Wziąłem szalik, napisałem kartkę, że jadę do Łodzi na mecz, że wrócę w poniedziałek rano. Matka dostanie zawału jak to przeczyta!!!! Umówiliśmy się o 1 w nocy na dworcu. Poszedłem na piechotę oczywiście. Podróż minęła spokojnie, bezalkoholowo. Wysiadamy przed 8 na Niciarnianej. Wsiadamy w tramwaj, jedziemy na Retkinię… dzielnica ŁKSu. Znajdujemy wieżowiec Widzewiaka. Pukamy do drzwi. Śmieszna sytuacja. Nie znamy kolesia, niedziela rano. Jakoś tak głupio! No ale rozterki wewnętrzne na bok! Pukamy. Otwiera kobieta. -Dzień dobry! Jest Piotrek? -Tak, jest. Piotrek koledzy do Ciebie!!! Przychodzi Piotrek ale kolegów nie zna. -Cześć! Jesteśmy z Jagi! Dostaliśmy twój adres od kogoś tam.. -Spoko, wskakujcie! Zaraz znalazło się na stole śniadanie. Matka trochę była zła, bo chyba czuła już co się święci… -Piotrek, ty masz dużo nauki. Matura niedługo!!!! Och, te matki… Zaraz pojechaliśmy na Widzew. Przed stadionem spotkaliśmy grupkę kibiców Wisły, Lechii i Widzewa. Przywitaliśmy się. Kibice Lechii do Wisły: -A czego oni tu przyjechali? Cóż, miłe to nie było! Zaraz wszyscy pojechaliśmy na Bałuty. Było nas kilkaset osób. W pewnym momencie na przeciwległej trybunie pojawili się kibice ŁKSu. Wiślacy z Lechią i Widzewiakami od razu ruszyli w ich stronę. Kwiatek też poleciał! Doszło do starcia! ŁKS się ewakuował, ale zaraz wkroczyła prewencja i w miarę szybko wszystko się uspokoiło. Kwiatek dostał kilka ciosów pałką od milicjantów. Po meczu pojechaliśmy do Piotrka do domu. Piotrek cały czas nami się zajmował. Zjedliśmy obiad. Jakieś piwko. Ale kulturka pełną gębą! Potem udaliśmy się w okolice stadionu Widzewa. Jechaliśmy tramwajem. Gdy minęliśmy osiedla elkaesiackie mogliśmy już wyjąć barwy. Wtedy cały tramwaj krzyknął: Jagiellonia! Jagiellonia! Jagiellonia Białystok!!! Czuliśmy na sobie ciekawe spojrzenia. Przed stadionem mnóstwo kibiców. Siedzieliśmy w sektorze Widzewa, Pod Zegarem. Mecz jak mecz… Widzew wygrał 1:0 po bramce Wójcickiego w 90 minucie. Cały sektor oszalał. Zaraz powrót do Białegostoku… Wymiana szalików. W pociągu śpiewy, zabawa. Od Skierniewic jedziemy już sami, wszyscy Widzewiacy już wysiedli…
Wiosną 1986 roku Wisła pojawia się w Pabianicach przy okazji meczu Włókniarz – Widzew. Miejscowi kibice dopingowali własnych graczy, ale w rzeczywistości spora ich część jednocześnie sympatyzowała z ŁKSem, zresztą w ok. 100 osobowym młynie gospodarzy znajdowali się przedstawiciele ekipy z „Polesia”. Goście z Krakowa pojawiają się niewielką ok. 50 osobową ekipą, ale za to nastawioną bardzo bojowo. Na trybunach wspomaga ich kilkunastu (ok. 20?) Widzewiaków. W trakcie spotkania goście próbują dostać się do młyna Włókniarza, ale milicja nie pozwala na więcej niż podjazdy przy ubikacjach oraz w klubowej kawiarence. Po spotkaniu miejscowi zapowiadali, że będą czekać na „mieście”, ale powrót jest spokojny bez większych atrakcji.
W następnym sezonie kibice Wisły znów zmuszeni byli tułać się po drugoligowych stadionach, a kolejna ich wizyta w okolicach miasta Łodzi miała miejsce niemalże rok po poprzedniej i co ciekawe znów była związana z meczem Włókniarz Pabianice – Wisła Kraków (12.04.1987). Podobnie jak przed rokiem liczba gości oraz wspierających ich kibiców Widzewa była niemal identyczna (Wisła ok. 50 głów, Widzew ok. 20 osób) i tak jak wtedy na trybunach było spokojnie. Wiosną 1987 wiślacy jeszcze raz pojawili się w centralnej Polsce, tym razem z okazji rozgrywania ćwierćfinałowego meczu w PP z GKS Bełchatów. Na miejscu wiślacy pojawili się w liczbie ok. 100 osób, wspierało ich 2 kibiców Jagi oraz ok. 10 osobowa delegacja Widzewa. Spotkanie przebiegało w spokojnej atmosferze, bowiem bełchatowianie dwa tygodnie wcześniej nawiązali przyjazne relacje z fanatykami Wisły, a sam Bełchatów był miastem zdecydowanie pro-widzewskim, więc miejscowi szybko doszli do porozumienia z obecnymi kibicami Widzewa. Przełomowym momentem w relacjach Widzew – Wisła okazał się wspominany wielokrotnie mecz Superpucharu Polski, który został rozegrany latem 1987r. W Białymstoku (Śląsk – Górnik). Ten przełom objawiał się faktem, iż do tego momentu (lato 1987) na linii Łódź-Kraków istniały wzajemne stosunki, które zaczynały się i z reguły kończyły przy okazji samych meczów. Do tego momentu brak było właściwie kontaktów prywatnych, wspólnych znajomości. Ta zgoda dla fanatyków Wisły, (którzy w tamtych czasach uchodzili za ścisłą czołówkę sceny chuligańskiej w Polsce) była jedynie dodatkiem do „głównego dania”. Sytuacja zmieniła się wraz z meczem w Białymstoku, oto obszerna relacja jednego ze starszych fanów Widzewa opisująca ten fragment zgody a także poruszająca wiele innych jej aspektów:
Nie pamiętam początków zgody z Wisłą, ale podobno mięliśmy zgodę z nimi równolegle z ŁKSem. Pamiętam z opowiadań wiślaków, że ełkaesiacy zrobili z nimi kosę po jakimś meczu w Łodzi. Odprowadzili ich na dworzec Fabryczny i w parku przy Składowej otoczyli niczego niespodziewających się krakusów, po czym spuścili im straszliwy wpier…. Po tym fakcie nienawiść Wisły do ŁKSu była ogromna i w tym upatruję przyczynę stosunków zwanych w tamtych latach zgodą między nami a Wisłą (wróg mojego wroga jest moim przyjacielem). Piszę stosunków, bo do 1987r. nie było żadnych większych kontaktów prywatnych ani znajomości na linii Widzew-Wisła. W owym roku odbywał się w Białymstoku mecz o Superpuchar Polski, na który zjechało się wielu kibiców drużyn zaprzyjaźnionych zarówno z Jagiellonią jak i z grającymi tam Śląskiem i Górnikiem. My przyjechaliśmy do Białego w nocy, i na dworcu czekali na nas fani Jagi a wraz nimi ich kumple z Wisły. Pierwsze szklanki wódki i ciekawe spojrzenia krakusów na egzotycznych dla nich przybyszów z Łodzi. Cały dzień, w którym odbywał się mecz był już wielokrotnie opisany, ale dodam tylko że Wisła była neutralna i nastawiona raczej na „konsumpcję” niż inne aspekty kibicowania. Tydzień po tym meczu odbywała się inauguracja ekstraklasy w Białymstoku pomiędzy Jagiellonia a Widzewem i postanowiliśmy w parę osób zostać na wschodzie Polski oddając się integracji alkoholowej z białostoczanami. Traf chciał że na ten sam pomysł wpadli wiślacy i cały tydzień upłynął na wspólnych libacjach. Nie do przecenienia jest rola naszych kibicek, które wyraźnie spodobały się niektórym wiślakom. Po tygodniu wróciliśmy do Łodzi na następny ligowy mecz, i zaraz po nim wyjechaliśmy na zaproszenie krakusów pod Wawel na kolejny „alkoturnus”. W tamtym czasie Wisła to była absolutna czołówka kibicowskiej Polski, a moim zdaniem nr 1 jeśli chodzi o chuligankę. Typowe łobuzy, zaprawieni w bojach i z wieloma potyczkami na swoim koncie, jeśli chodzi o kibicowskie wojny. My nastolatkowie raczkujący dopiero w chuligańskim rzemiośle. Prawda jest taka, że przy ówczesnym potencjale Białej Gwiazdy byliśmy zwyczajnie słabi i nic nieznaczący. Siłą rzeczy byliśmy traktowani z lekkim przymrużeniem oka i pobłażliwością. Wg mnie wtedy na Wiśle „rządziły” dwie osoby- Wilu, chłopak a obecnie maż naszej Agnieszki oraz jego rówieśnik Wesoły, wielki przyjaciel i zwolennik zgody ze Śląskiem (jeśli pamięć mnie nie myli to Wisła była w tym czasie w „SEPARACJI” z wrocławianami). Wilu nasz przyjaciel i Wesoły nasz adwersarz, nigdy nie ukrywający swojej antypatii do Widzewa. Bywałem wiele razy w Kraku, na wielu meczach i imprezach i z perspektywy czasu musze stwierdzić, że to była sztuczna zgoda, a w końcowej fazie miała raczej podłoże „matrymonialne”. Największą estyma w owym czasie w Krakowie cieszyła się Jagiellonia a z niewiele mniejszą sympatią mówiło się o Lechii i Śląsku (Wisła nie miała wtedy zgody ze Śląskiem). Nie przypominam sobie, aby na meczach Wisły wisiała kiedykolwiek nasza flaga ani żeby skandowano nazwę naszego klubu. Z drugiej strony my nigdy nie wspieraliśmy większą liczbą wiślaków na ich meczach z ŁKSem w Łodzi, czy to na piłce czy to na koszu. Z Krakowa przyjeżdżało do nas towarzysko dosłownie kilka osób, w druga stronę jeździło niewiele więcej. Jako ciekawostkę podam fakt, że czasami w imprezach w Krakowie uczestniczyło więcej fanów „Pasów” niż Wisły (Wilu mieszkał na dzielnicy zdominowanej przez Cracovię), a zdarzało się, że fani Cracovii jeździli z nami na wyjazdy… Zgody w tamtym czasie opierały się w dużej mierze na wzajemnym goszczeniu się i alkoholowych libacjach, a z naszej strony nie było zbyt wielu chętnych do podejmowania „zgodowiczów”. Nie bez wpływu na sympatię ogółu Wisły był również fakt zerwania z nami zgody przez Jagiellonię. Do zerwania tej wydawałoby się najsilniejszej i najbardziej rodzinnej zgody w Polsce, doszło notabene w Krakowie na meczu Wisła-Jagiellonia. Jaga dostała od Wisły ultimatum-albo oni albo Ruch. Białostoczczanie naturalnie wybrali Wisłę i przy okazji kosy z chorzowianami, silny odłam pro chorzowskich stwierdził że jak z Ruchem nie ma zgody to z Widzewem też… Moim zdaniem koniec zgody z Wisła miał miejsce w 1990r, kiedy WILU przymusowo zmienił „adres zamieszkania” i nic nie stało już na przeszkodzie by zerwać układ zwany zgoda. Nie pamiętam dokładnie, ale być może zbiegło się to w czasie z odnowieniem zgody Wisły ze Śląskiem. W 1991r poszedłem do wojska a na wiosnę tego roku byłem świadkiem na ślubie Wila i Agnieszki. Siłą rzeczy Wilu był już po pobycie w „sanatorium” i zakładam, że kres przyjaźni Widzewa z Wisłą miał miejsce wcześniej. Tak to wszystko pamiętam, ale pamięć ludzka jest zawodna i mogę się mylić co do daty i okoliczności.
Od tego momentu zgoda przybrała inne oblicze, bowiem nawiązane kontakty procentowały w postaci wspólnych imprez, odwiedzin czy konkretniejszego wsparcia podczas meczów. W sezonie 87/88 Wisła grała jeszcze w II lidze, mimo to znów jej fani pojawili się w okolicach Łodzi. Pod koniec marca (27.03.1988) kilkudziesięciu fanów z Krakowa obecnych w Pabianicach (Włókniarz – Wisła) wspomagało kilku fanów Widzewa. Tydzień później Wisła grała w Bełchatowie gdzie również pojawili się przedstawiciele Widzewa wspomagający kilkudziesięciu wiślaków. Tego dnia goście zrezygnowali ze zgody z miejscowymi, jednak jeśli chodziło o kibiców Widzewa to nic w tym względzie się nie zmieniło. Na zakończenie sezonu piłkarze Wisły grali w barażowych meczach z Górnikiem Knurów o wejście do ekstraklasy. Zarówno na meczu w Krakowie jak i Knurowie kibiców Wisły wspomagały też delegacje fanatyków Widzewa. Zwycięskie baraże spowodowały, że piłkarze oraz kibice Wisły powrócili po 3 letniej nieobecności w szeregi pierwszoligowców. Jesienią (dokładnie 24.09.1988r.) kibice Widzewa pojechali do Krakowa na mecz z Wisłą. Na trybunach prawie 12 tysięcy widzów, goście z Łodzi zostają przyjęci bardzo pozytywnie. Jeszcze w tej samej rundzie fanatycy z grodu „Kraka” przyjeżdżają do Łodzi na spotkanie z ŁKSem w ostatniej kolejce rundy jesiennej. Blisko 150 osobową ekipę Wisły wspierało ok. 100 fanatyków Widzewa oraz kilkudziesięciu kibiców Jagiellonii. W przerwie meczu doszło do awantury z ŁKSem z tyłu trybuny głównej w wyniku której gospodarze ratowali się ucieczką na halę. Tego samego dnia (lub dzień później) już po meczu spora grupa fanatyków Widzewa wspierana przez Wisłę wjechała razem na halę podczas gdy ŁKS rozgrywał spotkanie w siatkówce z Płomieniem Sosnowiec. Wiosną (10.05.1989) kilkudziesięciu fanatyków Wisły pojawiło się w Łodzi przy okazji meczu Widzew – Wisła.
Jesienią 1989r. sytuacja w wielkim układzie Widzew–Wisła–Jagiellonia zaczęła się mocno komplikować (pisaliśmy już o tym przy okazji zgody z Jagiellonią). Zerwana zgoda na linii Białystok – Łódź miała również swoje odzwierciedlenie w relacjach panujących między Wisłą a Widzewem. Stosunki znacznie się ochłodziły, wzajemne kontakty stawały się coraz rzadsze, fanatyków Widzewa i Wisły łączyło coraz mniej wspólnych punktów zaczepienia. Gdy w październiku (15.10.1989) Widzew przyjeżdża do Krakowa zgoda cały czas trwa ale widać, że relacje zdecydowanie słabły. Wiosna 1990 roku zapisała się smutno w historii klubu RTS Widzew gdyż po kilkunastu latach drużyna z hukiem leciała do drugiej ligi. Smutno też układały się stosunki z fanami „Białej Gwiazdy”. Gdy wiślacy przyjechali do Łodzi na mecz z ŁKSem wspierała ich już tylko skromna kilkuosobowa delegacja fanów Widzewa. W maju (01.05.1990) gdy Wisła przyjechała znów do Łodzi na pojedynek z Widzewem dało się już zauważyć agonię zgody, większość prywatnych kontaktów uległa rozkładowi niby razem, ale chyba tylko, dlatego iż nie było konkretnego powodu do zerwania relacji. Mimo to zgoda trwała w dalszym ciągu, w sezonie 90/91 Widzew grał w II lidze, więc brak było możliwości na bezpośrednie pojedynki, kontakty uległy więc prawie całkowitemu zamarciu. Jesienią jeszcze kilku Widzewiaków pojawiło się na ŁKSie gdy przyjechali kibice Wisły. Z tamtego meczu warta wspomnienia jest sytuacja, która miała miejsce na godzinę (może trochę więcej) przed pierwszym gwizdkiem:
Od strony zegara (tam gdzie siedzieli wówczas goście) spokojnym krokiem w kierunku „Galery” wyszła sobie kilkuosobowa grupka fanów Widzewa (być może był ktoś też z Wisły), gdy dotarli pod Galerę, chwile postali aż podszedł do nich jakiś fan ŁKSu i zaczął z nimi rozmawiać. Wtem niejaki „Ozzy” chwycił jakiegoś ełkaesiaka za szal i chciał mu go zabrać, ale „gadający” ełkaesiak załagodził sytuację. Wielkim szokiem jednak dla mnie był fakt, że z ok. 40-50 osób siedzących w „młynie” nikt się nie ruszył, nie było praktycznie żadnej reakcji- o wygonieniu intruzów nawet nie wspominając. Dopiero gdy „delegacja” wracała spokojnie do sektora Wisły z korony łuku w ich stronę poleciało kilka nieprzychylnych słów. Mało wprawdzie wtedy orientowałem się jeszcze w klimatach kibicowskich z racji wieku, ale taka sytuacja naprawdę mnie zaskoczyła i utkwiła w pamięci do dnia dzisiejszego.
Gdy w maju (26.05.1991) kibice Widzewa wracali z nieodległego wyjazdu do Ostrowa Wielkopolskiego (mecz Ostrovia – Widzew) na dworcu spotkali niewielką grupę kibiców Wisły, która wybierała się do Poznania na mecz z Lechem. Krakowanie namawiali Widzewiaków do wspólnej podróży, lecz nie znaleźli chętnych. W Krakowie tamtejsi „włodarze” doszli chyba do wniosku, że skoro kontakty są bardzo słabe to nie ma co na siłę utrzymywać „trupa” (podobnie sprawę widziano w Łodzi, choć były jeszcze osoby które łudziły się że po powrocie do I ligi sytuacja może się jeszcze zmienić).
Paradoksalnie nie było jakiegoś konkretnego powodu końca zgody, po prostu rozmyła się ona w sposób naturalny z powodu braku kontaktów. Co ciekawe gdy pytaliśmy różnych kibiców o moment końca zgody z Wisłą to mało kto był w stanie powiedzieć coś bardziej konstruktywnego niż stwierdzenie, że ostatecznym i definitywnym terminem końca zgody Widzew – Wisła była jesień 1991. Już w drugiej kolejce ekstraklasy (03.08.1991) część fanatyków Widzewa podróżowała na wyjazd do Mielca przez Kraków. W pociągu czerwono–biało–czerwoni wykasowali pojedynczych kibiców Wisły jadących tym pociągiem na swój mecz do Dębicy (Igloopol). Cztery kolejki później pod koniec sierpnia (28.08.1991) fanatycy Widzewa zbierali się na dworcu Łódź-Fabryczna na swój wyjazd do Krakowa na Hutnik. Niespodziewanie na miejscu pojawili się fanatycy Wisły (grali tego dnia na ŁKSie), którzy zaatakowali i pogonili przy wydatnej pomocy łopat zaczynających zbierać się Widzewiaków. Pod koniec października (26.10.1991) w Łodzi rozegrano mecz Widzew–Wisła. Na spotkaniu tym definitywnie oficjalnie zakończono zgodę na linii Łódź-Kraków, która faktycznie nie istniała już od dłuższego czasu.