Widzew – Świt (wypowiedzi)
12 sierpnia 2017, 21:27 | Autor: RedakcjaPiąte podejście do pracy w Widzewie Franciszka Smudy udane. Prowadzona przez niego drużyna zgarnęła trzy punkty w starciu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Bramki padały dopiero po przerwie, co znów wystawiło cierpliwość kibiców na dużą próbę. Co trener i jego gracze mówili po zakończeniu meczu?
Rafał Kleniewski:
„Gratuluję zwycięstwa, myślę, że było zasłużone. Uważam, że zagraliśmy dobry początek meczu i ogólnie całą pierwszą połowę. W drugiej niestety daliśmy się zepchnąć. Widzew dobrze grał piłką, przez co mieliśmy dużo biegania. Staraliśmy się wytrzymać z organizacją gry i szukać szansy do strzelenia bramki, ale zabrakło nam dobrych wyjść. Nie wiem, czy chociaż raz zagroziliśmy rywalowi po przerwie. Musimy poprawić ten element. Gdy przeciwnik spycha cię do narożnika i nie umiesz z niech wyjść, jest duże zagrożenie, że stracisz bramkę. Widzew ma kilku zawodników potrafiących grać indywidualnie. Po straconej bramce staraliśmy się ruszyć do przody, ale było ciężko. Potem nadzialiśmy się na kontrę i niestety Mąkę strzelił nam drugą bramkę.”
Franciszek Smuda:
„Był to mój pierwszy mecz w III lidze. Jeszcze nigdy nie prowadziłem żadnego zespołu na tym poziomie. Wiadomo, otoczka, jaka jest wokół Widzewa, to Ekstraklasa, ale my ciągle jesteśmy w III lidze. Trzeba zrobi wszystko, by powalczyć o awans. Po trzech dniach mam dobre wrażenie, jeśli chodzi o zespół. To młodzi chłopcy, trzeba do niektórych mieć sporo cierpliwości. Oni mają jednak chęci do gry, wielu jest dobrze wyszkolonych technicznie. Można z tego coś sklecić.
Muszę zobaczyć dwa-trzy mecze, bo nie wszystkie zespoły prezentują się tak, jak Świt. Na pewno gra się trudniej, niż w Ekstraklasie, bo jest większa agresywność. Gdy jest nowy trener, każdy zawodnik chce się wykazać. Początek trochę ich sparaliżował, ale po 20 minutach ta nerwowość minęła i zaczęliśmy grać swoje. Powtarzam piłkarzom, że mają grać to samo, co na treningach.”
Daniel Mąka:
„Początek spotkania nie był taki, jak sobie założyliśmy. Po dwudziestu minutach graliśmy już taj, jak chcieliśmy. Mimo, że 100% sytuacji może nie było, to w polu karnym tworzyliśmy zagrożenie. Druga połowa, przy naszej grze piłką, sprawiła, że Świt zaczął opadać z sił. Takie miałem wrażenie z boiska, bo zaczęły się tworzyć spore odległości pomiędzy formacjami. To napawało nas optymizmem. Wierzyliśmy, że w końcu pojawią się klarowne sytuacje i strzelimy bramkę. Pierwszy gol padł po akcji rozpoczętej wyrzutem z autu. Drugi, to nasza groźna broń, czyli wyjście z kontrą. Jak widać, z moim balansem ciała nie jest jeszcze tak źle.”
Mateusz Michalski:
„Mieliśmy grać pressingiem od pierwszych minut, żeby Świt nie miał pola manewru. Chodziło też o to, by grać jak najwięcej piłką, żeby przeciwnik za nią biegał, a nie my. Mam nadzieję, że jakoś to realizowanie założeń nam wychodziło, choć nerwowo weszliśmy w mecz. Później zaczęliśmy się dłużej utrzymywać przy piłce i byliśmy spokojniejsi. Trener powtarzał w przerwie, żebyśmy grali tak samo, jak ostatnie 20 minut pierwszej połowy, a okazje na pewno przyjdą. I rzeczywiście udało się strzelić dwa gole i wygrać mecz.”
Aleksander Kwiek:
„Cieszy wygrana, choć wiemy, że to jeszcze nie to. Ale im dalej w las, tym powinno być lepiej. Mówiliśmy sobie, żeby grać swoje cierpliwie i coś uda się strzelić. Dzięki temu, że zachowaliśmy spokój, udało się wygrać. Zszedłem z boiska, bo taka była decyzja trenera. Każdy daje z siebie, ile może, nikt się nie obraża.”
Patryk Wolański:
„Czujemy już dotyk trenera. Wprowadził trochę dyscypliny i pewności siebie. Cieszymy się, że zmazaliśmy plamę po porażce w Sulejówku. Oby ta passa trwała teraz jak najdłużej. Po przerwie zeszło z nas nieco ciśnienie i było lepiej. Trochę za bardzo chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i to rodzi nerwówkę. Najważniejsze, że wygrywamy 2:0. Tylko to się liczy.”
Michał Miller:
„Gdy grałem tutaj z Drwęcą udało mi się wyłączyć od tej całej otoczki, ale dzisiaj od rana czułem lekkie napięcie. Każdy chciał zagrać jak najlepiej i zrehabilitować się po porażce z Victorią. Nie weszliśmy w mecz tak, jak chcieliśmy, ale końcówka pierwszej połowy już wyglądała dobrze. Po przerwie udało nam się strzelić dwa gole i zwyciężyć. Czuję głód bramek, ale nie panikuję. Myślę, że moje gole to tylko kwestia czasu.”
Sebastian Zieleniecki:
„Wiemy, co spoczywało na naszych barkach po wpadce w Sulejówku. Chcieliśmy udowodnić, że jesteśmy w lepszej sytuacji, niż pokazaliśmy przed tygodniem. Nie wiem, z czego wynikało to, że Świt na początku na nas usiadł. Po przerwie było odwrotnie i z tego brały się okazje dla nas. Strzelone bramki nas napędzały, to było widać na boisku. Gra zaczęła nas cieszyć – nic, tylko wygrywać!”