Widzew Łódź – Olimpia Grudziądz 1:2 (0:0)

Drużyna Widzewa mogła w środowy wieczór postawić kolejny wielki krok na drodze do upragnionego awansu. Niestety, na ostatniej prostej łodzianie doznali bolesnej porażki z Olimpią Grudziądz. Była to pierwsza przegrana od listopada 2017 roku.

Po gładkim zwycięstwie nad Ruchem Chorzów, trener Jacek Paszulewicz zdecydował się dokonać tylko jednej zmiany w składzie. Tomasz Wełna, który do „Serca Łodzi” przyszedł właśnie z Grudziądza, zastąpił w jedenastce Marcela Pięczka. Z kolei w Olimpii brak dwóch ważnych graczy: Germana Ruiza i Ariela Wawszczyka.

Początek spotkania przypominał pierwsze minuty meczu z Ruchem sprzed czterech dni. Widzewiacy chcieli narzucić swój styl gry, spychając rwali na własną połowę. W 4. minucie technicznym uderzeniem tuż zza pola karnego popisał się Adam Radwański, ale piłka przeleciała nad bramką strzeżoną przez Wojciecha Muzyka. Sześć minut później udało się skonstruować kolejną akcję. Z prawej strony piłkę zagrał ponownie trzymający się bocznej linii Przemysław Banaszak, a wbiegający we właściwą strefę Rafał Wolsztyński musiał jedynie „przystawić stempel”. Niestety, w ostatniej chwili uprzedził go jeden z obrońców.

Ataki łodzian nie ustawały, na indywidualną próbę zdecydował się także Mateusz Michalski. Skrzydłowy ściął z piłką w pole karne i został przewrócony przez Daniel Ciechanowskiego. Powtórki pokazały, że faul był ewidentny. Pytanie tylko, czy nastąpił w „szesnastce” czy tuż przed nią. Arbiter takiego dylematu nie miał, bo wbrew oczekiwaniom widowni w ogóle nie użył gwizdka. Na napór gospodarzy piłkarzom Olimpii ciężko było odpowiedzieć. Od czasu do czasu próbowali oni strzelać z dystansu, ale mylili się w tym elemencie.

Na kolejną okazję czekaliśmy do 35. minuty, gdy ponownie w roli głównej wystąpił Michalski. Najlepszy strzelec zespołu solową akcją wyszedł na pozycję strzelecką, ale zamiast oddać strzał, chciał wykonać jeszcze jeden zwód i szansa została zaprzepaszczona. Bramka na 1:0 „wisiała w powietrzu”, jednak piłka nie chciała wpaść do siatki i na przerwę oba zespoły zeszły bez trafień.

Mimo dużej przewagi, Paszulewicz nie był zadowolony z postawy swoich piłkarzy, bo w przerwie postanowił dokonać dwóch zmian – na boisku pojawili się Marcel Pięczek oraz Daniel Mąka. Ten drugi już w pierwszym kontakcie z piłką mógł zaliczyć asystę, ale po składnej wymianie podań zagrał na przedpole bramki Muzyka, gdzie nie było żadnego z widzewiaków. Po chwili bardzo niebezpiecznie było w drugim polu karnym, strzelał Przemysław Kita, ale Patryk Wolański nie dał się zaskoczyć.

W 50. minucie serca kibiców Widzewa zadrżały jeszcze mocniej, gdy tym razem Wolański miał kłopoty ze złapaniem piłki dośrodkowanej z rzutu wolnego. Interweniował na dwa razy, ale najważniejsze, że szczęście było po jego stronie. Szybko gościom mógł odpowiedzieć Mąka, ale w bardzo dogodnej pozycji strzał użyciem gwizdka uniemożliwił mu Piotr Urban. Sędzia z Legionowa podejmował wiele kontrowersyjnych decyzji, co irytowało fanów i wprowadzało sporo nerwowości na murawie.

Nic nie robili sobie z tego zawodnicy, którzy cały czas konsekwentnie dążyli do zdobycia gola. Ponownie próbował Michalski, który silnie przymierzył lewą nogą. Nie zaskoczył jednak bramkarza grudziądzan. Po tym uderzeniu stała się rzecz koszmarna dla czerwono-biało-czerwonych. Piłkę przejęli gracze Olimpii, szybko popędził z nią Thiago Alves, oszukał najpierw Kohei Kato, a potem Łukasza Turzynieckiego, a na końcu podciął futbolówkę nad Wolańskim, posyłając ją do siatki.

Od tej pory łodzianom śpieszyło się jeszcze bardziej. To sprawiało, że w budowaniu akcji brakowało precyzji. W 66. minucie powinno być jednak 1:1, gdy Radwański idealnie obsłużył Mąkę. Adresat podania musiał tylko trafić wolejem w bramkę, ale fatalnie się pomylił! To co nie udało się „Mączce”, dwie minuty później zrobił Michalski. Akcję zapoczątkował Radwański, który najpierw odebrał przeciwnikom futbolówkę, a następnie strzelił na bramkę. Muzyk zdołał odbić piłkę, ale wprost pod nogi pomocnika RTS, który w ekwilibrystyczny sposób doprowadził do wyrównania!

Po trafieniu Mateusza Michalskiego stadion oszalał z radości, a przy Piłsudskiego zerwał się doping, jakiego dawno nie było. To dodało drużynie skrzydeł i w kolejnych minutach gra toczyła się głównie na połowie Olimpii. Po jednej z akcji zagotowało się w polu karnym biało-zielonych, ale niezbyt mocny strzał Pięczka na linii bramkowej złapał Wojciech Muzyk. W 85. minucie, po jednym ze stałych fragmentów, celnie główkował Wolsztyński, ale zbyt lekko, by zdobyć gola.

Wydawało się, że napierający widzewiacy zdołają zadać decydujący cios, ale zrobili rywale. Wystarczył jeden wypad w okolice bramki Patryka Wolańskiego, by fatalny błąd popełnił Sebastian Zieleniecki, faulujący Przemysława Kitę. Piłkę na 11. metrze ustawił Marcin Kaczmarek i perfekcyjnym uderzeniem dał swojej drużynie ponowne prowadzenie. Były piłkarz Widzewa nie celebrował tego trafienia, ale to nic nie zmieniało. Gospodarze byli o krok od pierwszej domowej porażki od przeszło półtora roku!

Niestety, końcowe minuty, choć sędzia Urban doliczył ich aż pięć, nie przyniosły przełomu. Drugi gol całkowicie wybił zawodników Jacka Paszulewicza z rytmu. Nie byli oni w stanie odpowiedzieć na trafienie Kaczmarka. Porażka sprawia nie tylko, że kończy się długa seria meczów bez porażki, ale także to, że awans do I ligi nie zależy już wyłącznie od Widzewa. Trzeba wygrać w Bełchatowie i jeszcze liczyć na potknięcia rywali.

Widzew Łódź – Olimpia Grudziądz 1:2 (0:0)
68′ Michalski – 60′ Alves, 87′ Kaczmarek (k)

Widzew:
Wolański – Turzyniecki, Tanżyna, Zieleniecki, Wełna (46′ Pięczek) – Kato – Banaszak (60′ Kristo), Radwański (83′ Gutowski), Ameyaw (46′ Mąka), Michalski – Wolsztyński

Rezerwowi: Humerski – Stefaniak, Kazimierowicz

Olimpia:
Muzyk – Ciechanowski, Ocenas, Zitko (61′ Witasik), Pietrzyk – Marzec (46′ Kaczmarek), Handzlik, Kona, Papikjan (71′ Gabor) – Alves (81′ Poręba), Kita

Rezerwowi: Brylewski – Mnacakanjan, Skibicki

Żółte kartki: Tanżyna, Wełna, Radwański – Handzlik, Ocenas

Sędzia: Piotr Urban (Legionowo)

Widzów: 16 672