Widzew Łódź – Manchester United (17.09.1980 i 01.10.1980)

22 grudnia 2009, 16:47 | Autor:

17.09.1980r. odbyło się jakby drugie otwarcie Widzewa. Do sezonu 1980-81 zespół przystąpił poważnie wzmocniony, przede wszystkim w tyłach. Z Odry Opole przybył bramkarz Józef Młynarczyk, ze Śląska Wrocław stoper Władysław Żmuda. To wszystko zaowocowało dwoma pierwszymi w historii Widzewa Łódź tytułami mistrza Polski w 1981 i 1982, ale najpierw był start w Pucharze UEFA. Na Old Trafford, kultowym stadionie w Manchesterze, podopieczni Jacka Machcińskiego wyszli bez najmniejszych kompleksów. Kiedy Sammy McIlroy, reprezentant Irlandii Północnej, już na samym początku w 5 min. uzyskał prowadzenie dla gospodarzy, Krzysztof Surlit jeszcze szybciej, bo już w 6 min. wyrównał. „Wypalił” z rzutu wolnego niczym z armaty tak, że po meczu Dave Sexton, opiekun MU, powiedział tylko: – Stadiony świata!

Potem trwał zacięty bój, ale żadna ze stron nie potrafiła zadać decydującego trafienia.

W Łodzi mecz rewanżowy Widzewa z Manchesterem United odbył się na stadionie ŁKS-u w dniu 01.10.1980 r. W obecności 35 tys. Widzów (komplet). Wynik meczu 0:0 dał nam upragniony awans do następnej rundy Pucharu UEFA bo pierwszy mecz na wyjeździe zremisowaliśmy 1:1 a przy takim rezultacie zgodnie z regulaminem decydowała, liczona podwójnie bramka zdobyta w Manchesterze. Jak każdy mecz pucharowy Widzewa wywołał on w Łodzi i w Polsce ogromne zainteresowanie i tak jak we wcześniejszych tego typu meczach trzeba było udać się na stadion z 3-4 godzinnym wyprzedzeniem, bo inaczej trzeba byłoby zaliczać dojazd w „zatłoczonych” po brzegi środkach komunikacji miejskiej i wpychać się na stadion wąskimi wejściami jakie były na ŁKS-ie. Przed meczem szum medialny był olbrzymi i w mieście wyczuwało się „gorączkę” spowodowaną tym wydarzeniem. Bilety na to spotkanie rozeszły się w kilka dni. Klub Kibica Widzewa siedział już pod zegarem na ŁKS-ie a jego liczebność była już znaczna (600-700 osób). Wiele z tych osób miało barwy a także było kilka flag i wyglądało to już zdecydowanie lepiej niż na pierwszych meczach z Manchesterem City czy PSV Eidhoven. Na meczu pojawiła się kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców MU i trzeba dodać, że byli to ludzie o charakterze ultras-hools (obok nich siedzieli również kibice ŁKS-u). Doping był już o wiele lepszy i obok tradycyjnego Widzew, Widzew czy RTS, RTS pojawiały się już inne piosenki i repertuar był bardziej urozmaicony.

Mecz jak zwykle trzymał w napięciu do ostatnich minut, bo walka była bezpardonowa a zespoły wyrównane pod względem piłkarskim. Widowisko, mimo że bez bramek zostało docenione i podkreślono to w po meczowych komentarzach w mediach. Po końcowym gwizdku wybuch radości był niesamowity. Kibice Widzewa wtargnęli na płytę boiska i od razu udali się w kierunku kibiców MU, którzy siedzieli na trybunie na ŁKS-ie od strony zegara i to tej najniższej, czyli tuż przy boisku. Widzewiacy manifestując swoją radość na tyle zbliżyli się do Anglików, że ci myśleli, że to jest atak na nich (nie było takich zamiarów) i zaczęli wyrywać ławki i rzucać nimi w kibiców Widzewa z trybuny. Doprowadziło to do bitwy w tym miejscu stadionu, bo zaczęło się odrzucanie powyrywanych ławek. Milicja stłumiła te zamieszki wypierając cały tłum poza boisko przez bramę, którą zazwyczaj wjeżdżała karetka.

Ten sukces łodzian odbił się szerokim echem w Europie, a w Anglii Widzew otrzymał już na stałe przydomek „Czerwone diabły”. RTS wyeliminował drugą słynną jedenastkę angielską (po MC) i to taką, która była i jest jedną z najbardziej znanych drużyn świata. Pochwalić się takim wyczynem nie może żadna inna polska drużyna, co wymownie podkreśla, jakie to było osiągnięcie.