Widzew Łódź – ŁKS (30.03.1978)

22 grudnia 2009, 16:44 | Autor:

Derby Widzew Łódź – ŁKS, które zostały rozegrane 30.03.1978r. były popisem Widzewiaków a wynik 3:0 (1:0) mówi sam za siebie.

W 18 min. po okresie efektownych ataków gospodarzy, piłkę otrzymał przed linią pola karnego Z. Rozborski, nie dał sobie jej odebrać zupełnie nie zorganizowanej obronie ŁKS i podał do H. Dawida, który z prawej strony strzelił obok wybiegającego J. Tomaszewskiego. Piłka ocierając się o słupek wpadła do siatki i Widzew objął prowadzenie. Goście próbowali jeszcze reklamować spalonego. Dwanaście minut po przerwie w 57 min. padła bramka meczu. Nie sygnalizowanym strzałem (bombą) z 25m popisał się K. Surlit a piłka wpadła obok słupka bramki od strony Niciarki. Leciała na wysokości około jednego metra, czego bramkarz ŁKS zupełnie się nie spodziewał. Wynik dnia ustalił w 73 min. Z. Boniek po ograniu obrony, „położeniu” zwodem na murawie Tomaszewskiego i lekkim skierowaniu piłki do siatki. Opisane sytuacje bramkowe nie oddają w całości pogromu drużyny z Polesia, bowiem piłkarze Widzewa mieli jeszcze kilka innych 100% sytuacji podbramkowych. Między innymi w 3 min. Dawid nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Tomaszewskim, w 25 min. Z. Kostrzewiński nie strzelił bramki w bardzo dobrej sytuacji po podaniu Bońka, w 7 i 56 min. W. Dąbrowski podobnie jak Dawid nie wykorzystał sytuacji sam na sam czy wreszcie w 66 min. piękny strzał Bońka z rzutu wolnego obronił bramkarz ŁKS. Drużyna gości praktycznie nie stwarzała większego zagrożenia a najdogodniejszą sytuację w meczu stworzyła w 88 min., kiedy to strzał Sobola wypiąstkował S. Burzyński.

W tamtym czasie, w drużynie ŁKS-u grali m. in. Tomaszewski, Bulzacki, Dziuba, S. Terlecki, Chojnacki, Ostalczyk, Masztalerz, Sobol, a więc zawodnicy nietuzinkowi. Nie mieli oni jednak najmniejszych szans w starciu z widzewskimi dzisiaj już legendami jak Burzyński, Boniek, Surlit, Kostrzewiński, Możejko, Chodakowski, Tłokiński, Błachno, Rozborski, Dąbrowski czy Dawid. Znamienne było sprawozdanie w jednej z łódzkich gazet (Głos Robotniczy) i tu warto zacytować zdanie „Dodajmy, że akcje Widzewa były nie tylko skuteczne, lecz także widowiskowe i efektowne, co doceniła łódzka publiczność gorącymi oklaskami i dopingiem”.

Trybuny stadionu na Widzewie były zatłoczone po brzegi i było na nich ok. 20-25 tys. ludzi. Charakterystyczne jest, że nie było wtedy siatek (płotów) okalających stadion a kibiców od boiska oddzielały reklamy, które wyglądały jak bandy na hokeju. Na meczu tym szalikowcy Widzewa, których było ok. 100-150 osób siedzieli na trybunie „Pod Zegarem”, która na całej swej długości była dosłownie „zapchana” ludźmi i nie można było na nią wcisnąć nawet szpilki. Szalikowcy ŁKS-u siedzieli na Niciarce i było ich ok. 600-800 osób. Przed meczem kilku z nich (byli to ludzie z Bałut) przyszli „Pod Zegar” i stojąc na samym dole (przez całą pierwszą połowę) obserwowali i przyglądali się widzewskiej grupie (chyba w celu rozpoznania personalnego). Rewelacyjna gra piłkarzy Widzewa powodowała, że doping jak na tamten czas był naprawdę dobry i co więcej wyczuwało się sympatie większości zgromadzonych ludzi na stadionie dla Widzewa. Okazywano to po meczu, gdy zgromadzeni na stadionie ludzie oklaskiwali Widzewiaków na stojąco.

Nie były to jeszcze czasy tak posuniętej agresji jak to się dzieje obecnie, toteż nie zanotowano jakichś ekscesów przed, w trakcie i po meczu. Należy jednak powiedzieć, że szalikowcy- kibice ŁKS-u to wtedy była „siła”, z którą w żaden sposób „kolorowi kibice Widzewa” nie mogli się jeszcze porównywać.