Widzew Łódź – Górnik Łęczna 2:2 (0:1)
21 sierpnia 2019, 18:50 | Autor: RyanPiłkarze Widzewa sprawili kolejny zawód swoim kibicom. Tym razem na własnym stadionie nie zdołali pokonać Górnika Łęczna. Mecz 5. kolejki zakończył się remisem 2:2. Mogło być gorzej, bo goście prowadzili już 2:0. Punkt uratował swoją skutecznością i sprytem Marcin Robak.
Trener Marcin Kaczmarek pierwszy raz w bieżących rozgrywkach nie dokonał żadnych zmian w składzie. Częściowo taką decyzję wymusiła kontuzja Przemysława Kity, która wciąż nie została zaleczona. Wobec tego miejsce w składzie utrzymał Rafał Wolsztyński. Ponownie w wyjściowej jedenastce znalazł się również Christopher Mandiangu.
Widzewiacy próbowali od początku zawodów zepchnąć gości do defensywy, ale to łęcznianie jako pierwsi zagrozili bramce Patryka Wolańskiego. Po złym wybiciu piłki przez Marcina Robaka celny strzał oddał Aron Stasiak, ale był on dość lekki i golkiper poradził sobie bez zarzutu. Piłkarze Kaczmarka poważniej przycisnęli w okolicach kwadransa meczu. Szczególnie korzystną akcję rozpoczął wpadając w pole karne Łukasz Kosakiewicz, lecz jego podanie do Mandiangu było nieco niedokładne i z interwencją zdążył jeden z rywali. W 21. minucie znów ofensywny wypad zaliczył Górnik, celnie uderzył Paweł Baranowski, ale Wolański nadal pozostawał niepokonany.
Mecz toczony był w dość szybkim tempie, a zmuszeni do pośpiechu gospodarze mieli problemu w budowaniu ataku pozycyjnego. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej odsłony gra zrobiła się nieco wolniejsza, dlatego łodzianie mogli spokojniej wymieniać podania na połowie przeciwnika. Indywidualnych akcji próbowali też m.in. Mandiangu czy Wolsztyński, ale klarowanych szans na objęcie prowadzenia wciąż nie było.
W 38. minucie poważny błąd w środku pola popełnił Adam Radwański i z błyskawiczną kontrą ruszył Michał Goliński. Jego pudło było zaprzeczeniem przysłowia, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Chwilę później przyjezdni otrzymali kolejny prezent, tym razem od Marcela Pięczka. Przejętą piłkę Igor Korczakowski natychmiast posłał do osamotnionego Pawła Wojciechowskiego, a ten wbiegł z nią w pole karne i strzałem w krótki róg, od słupka, pokonał Wolańskiego! Na przerwę RTS schodził więc w minorowych nastrojach.
Na drugie czterdzieści pięć minut wybiegła ta sama jedenastka i niestety, podobnie wyglądała gra Widzewa. Była chaotyczna i niedokładna, co dodawało animuszu górnikom. W 51. minucie mogli oni nawet podwyższyć prowadzenie, ale główka Baranowskiego trafia w górną część poprzeczki! Pięć minut później swoich sił spróbował Radwański, kopnął jednak piłkę w taki sposób, że ta odkręcała się od światła bramki i wyszła poza boisko.
W 58. minucie sytuacja zrobiła się ekstremalnie trudna, bo goście z Lubelszczyzny prowadzili już 2:0! Fatalnie w przyjęciu pomylił się Sebastian Rudol, który w efekcie powalił w polu karnym jednego z rywali. Sędzia Filip Kaliszowski bez wahania wskazał „na wapno”, a do piłki podszedł Wojciechowski. Choć Wolański wyczuł jego intencje, strzał był na tyle precyzyjny, że futbolówka znalazła się w siatce po raz drugi. Odpowiedzieć chciał Wolsztyński, ale pierwszy jego strzał z narożnika pola karnego był równie silny, co niecelny, a drugi, z głowy, przefrunął nad poprzeczką.
Widzewiakom zaczęło się coraz bardziej spieszyć, co oczywiście przekładała się na jeszcze większą niedokładność w konstruowaniu akcji. W 72. minucie zafundowali oni Górnikowi kolejny prezent. Tym razem piłkę stracił Radwański, ale ta kontra, choć napędziła kibicom strachu, nie zakończyła się golem. Pięć minut później doczekaliśmy się celnej próby w wykonaniu gospodarzom. Pięczek podłączył się do ataku, wypatrzył w polu karnym niekrytego Daniela Mąkę, a ten strzelił bez przyjęcia z 10. metra. Niestety, Patryk Rojek poradził sobie w tej sytuacji.
Dało to jednak impuls i wiarę w to, że mecz nie jest jeszcze stracony. I rzeczywiście, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sytuacja zaczęła się zmieniać. W dwie minuty Widzew doprowadził do remisu! W 79. minucie akcja w trójkącie Radwański-Wolsztyński-Robak zakończyła się golem tego ostatniego, a minutę później kapitan łodzian strzelił na 2:2. Nie obyło się jednak bez zamieszania, i to sporego. Z decyzją sędziego o uznaniu bramki nie chcieli zgodzić się łęcznianie. Kaliszewski zignorował ich protesty, a liniowy potwierdził zdanie głównego arbitra. Telewizyjne powtórki pokazały, że obaj mieli rację – piłka przekroczyła linię bramkową całym obwodem, ale kwestią nie do końca jasną jest to, czy napastnik łodzian nie faulował golkipera Górnika. Ostatecznie gola (samobójczego) przypisano właśnie jemu.
W doliczonym czasie gry starania zawodników Kaczmarka mogły pójść na marne. Po kolejnym błędzie w obronie przed szansą stanął… wypożyczony z Łodzi Przemysław Banaszak, ale Patryk Wolański obronił strzał z narożnika „szesnastki”. W ostatniej groźniejszej akcji spotkania Marcin Robak uderzył głową po dośrodkowaniu Kosakiewicza, ale będąc w trudnym położeniu nie mógł zaskoczyć Rojka. Zawody skończyły się więc remisem 2:2.
Widzew Łódź – Górnik Łęczna 2:2 (0:1)
79′ Robak, 80′ (sam.) Rojek – 40′, 58′ (k) Wojciechowski
Widzew:
Wolański – Kosakiewicz, Rudol, Tanżyna, Pięczek – Mandiangu (59′ Mąka), Poczobut (63′ Zejdler), Radwański, Ameyaw (73′ Gutowski) – Wolsztyński – Robak
Rezerwowi: Pawłowski – Turzyniecki, Zieleniecki, Kordas, Stefaniak
Górnik:
Rojek – Orłowski, Baranowski, Pajnowski, Leandro – Goliński (87′ Lewandowski), Korczakowski (83′ Wójcik), Stromecki, Tymosiak, Wojciechowski (84′ Banaszak) – Stasiak (75′ Turek)
Rezerwowi: Kostrzewski – Midzierski, Dzięgielewski, Zagórski, Nakrosius
Żółte kartki: Zejdler – Tymosiak, Stromecki
Sędzia:
Widzów: 16 682
pokazał profesor Urban naszemu młokosowi jak należy ustawić zespół by wygrać mecz . Kolejne punkty stracone u siebie już 6 .
masakra