Widzew – Arka (wypowiedzi)
21 marca 2015, 16:30 | Autor: RyanWidzew po dwóch porażkach w końcu zdobył pierwszy wiosenny punkt. Gdyby jednak nie nieskuteczność gości, łodzianie znów schodziliby z boiska pokonani. Co mówili po spotkaniu trenerzy i piłkarze obu drużyn?
Grzegorz Niciński:
„Bardzo się cieszę, że mogę usiąść na konferencji prasowej obok Pana Stawowego, który kiedyś mnie prowadził. Był to bardzo żywy mecz, żeby go wygrać, trzeba wykorzystać sytuacje, a my ich dzisiaj mieliśmy bardzo dużo. W ostatniej minucie mogliśmy nawet przegrać to spotkanie, bo rywal miał świetną okazję. Nie wykorzystaliśmy swoich szans, dlatego wywozimy stąd tylko remis. Było to jednak trudne spotkanie, kosztowało nas mnóstwo sił, bo Widzew był bardzo dobrze zorganizowany. Szanujemy ten punkt.”
Wojciech Stawowy:
„Ja się ciesze, że koło mnie siedzi trener, który był kiedyś moim zawodnikiem. Gratuluję mu wyników i początku tej rundy. Nas na pewno punkt nie cieszy, bo niewiele daje nam w tej sytuacji. Potrzebne nam są komplety punktów, by ją zmienić. Można z jednej strony pochwalić zespół za to, że w dziesiątkę dzielnie się bronił i pomimo tego, że Arka stwarzała sobie sytuację, my też potrafiliśmy je wykreować. Głównie ta, która mogła w końcówce przesądzić o wyniku.
Pierwsza połowa to badanie się obu zespołów, prowadzenie gry w środku boiska. W drugiej połowie było dobre tempo, był poziom, ale to nie cieszy, bo jeden punkt niczego nam nie daje. Chociaż może w ostatecznym rozrachunki ten punkt będzie na wagę złotą, bo przed nami jeszcze kilkanaście spotkań.
Wyciągnę konsekwencję wobec zachowania Lisowskiego. Jaką karę dostanie, tego nie zdradzę. Zostanie to między nim a mną i wewnątrz drużyny. Rozumiem, że jest presja wyniku, a sytuacja w tabeli może stresować zawodników, ale tak doświadczony zawodnik ligowy, jak Tomek, musi umieć opanować się w takiej sytuacji.
Miałem wymianę zdań z sędzią, który moim zdaniem popełnił błąd – mojemu zespołowi należał się rzut karny. Oczywiście sędzia też ma prawo się pomylić, dlatego chciałem wyrazić w ten sposób swoje zdanie na ten temat.”
Maciej Krakowiak:
„Cieszy czyste konto, cieszy to, że przełamaliśmy złą passę. Mam nadzieję, że przełożymy to teraz na kolejne mecze i zaczniemy w końcu wygrywać. Szczęście w piłce też trzeba mieć, dziś ze mną było i oby towarzyszyło mi też w kolejnych grach. Myślę, że moi koledzy zdają sobie sprawę z tego, że musimy strzelać bramki, zwłaszcza grając u siebie. Liczę, że kolejne mecze przyniosą większą skuteczność i wygrane, które dadzą nam punkty. To jest piłka, wiadomo, że obie drużyny będą miały swoje sytuacje. Ja miałem zrobić swoje i zdaje mi się, że dobrze wywiązałem się ze swoich obowiązków. Gramy ryzykownie przy swoim polu karnym, ale z meczu na mecz powinno nam to wychodzić coraz pewniej.”
Krystian Nowak:
„Czekaliśmy dziś na swój moment, ale też staraliśmy się zaryzykować, bo było kilka zagrać bezpośrednich, którymi próbowaliśmy zaskoczyć przeciwnika. Chcieliśmy też grać piłką, bo jak rywal musi za nią biegać, to traci siły.
Remis na pewno nas nie satysfakcjonuje. Graliśmy w dziesięciu, a pod koniec mieliśmy sytuację, która mogła dać nam zwycięstwo. Gdyby Wrzesiński lepiej trafił w piłkę, cieszylibyśmy się z trzech punktów. Z mojej perspektywy wyglądało, że należał nam się rzut karny, ale nie chcę tego teraz publicznie oceniać. Arka też miał swoje okazje, zwłaszcza pod koniec, gdy mieli dużo dośrodkowań. Byliśmy dobrze zorganizowani, chłopaki dali z siebie wszystko, mam nadzieję, że przełoży się to na następne mecze. Jest ten mały kroczek w przód i z tego powinniśmy się cieszyć, bo zagraliśmy dzisiaj dobry mecz.”
Bartłomiej Kasprzak:
„Wszedłem na boisku w trudnym momencie, po czerwonej kartce dla Tomka Lisowskiego. Nie było żadnych indywidualnych poleceń, każdy w zespole wie, co ma grać. Staraliśmy się z Piotrkiem Mrozińskim trzymać ten środek pola i myślę, że nam się to udawało. Arka co prawda stwarzała sobie dużo sytuacji, ale po akcjach z bocznych sektorów boiska. Złapałem żółta kartkę, trochę głupio, bo naprawiałem swój wcześniejszy błąd. Nie mogłem jednak puścić zawodnika, bo Arka miałaby bardzo groźną akcję. W ostatniej akcji podałem piłkę do Konrada Wrzesińskiego i mógł on strzelić zwycięską bramkę, ale się nie udało. Jednak chwała dla Konrada, bo dał naprawdę świetną zmianę, dużo szarpał i prawie został bohaterem.”
Krzysztof Sobieraj:
„Po rzucie rożnym piłka spadła mi pod nogi, uderzyłem na siłę i trafiłem w słupek. Nic nie chciało nam dzisiaj wpaść. Szkoda, bo była dziś naprawdę dobra okazja, żeby wygrać. Ostatnie dziesięć minut niepotrzebnie zaczęliśmy grać w dwa ognie. Mieliśmy zawodnika więcej, a narażaliśmy sami siebie na kontry, co było słabe. Widzew grał w piłkę, wiedzieliśmy, jak zagrają pod wodzą trenera Stawowego. Niczym nas rywal nie zaskoczył, choć w końcówce mógł wygrać mecz.
Nie jestem synem Stawowego, mój tata ma na imię Jerzy, a nie Wojciech. Był taki moment, że to ja dzwoniłem do trenera z prośbą o pomoc, gdy znalazłem się w ciężkiej sytuacji. Przyjechałem na rozmowy do klubu, a później Pan Stawowy nie odbierał telefonu.O to mam do niego żal. Ale uważam też, że jest świetnym trenerem, nie mam pojęcia dlaczego nie prowadzi żadnej topowej polskiej drużyny. Mimo naszych spraw, życzę mu wszystkiego dobrego, podobnie jak Widzewowi!”