Waranecki wytycza kierunek. Kto za nim pójdzie?
20 sierpnia 2013, 19:26 | Autor: RyanDzisiejsza decyzja Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN jest dla Widzewa bardzo korzystna nie tylko dlatego, że Eduards Visnakovs pozostanie pełnoprawnym zawodnikiem łódzkiego klubu. Werdykt ten otwiera bowiem szansę na pozyskanie kolejnych piłkarzy. Warunkiem jest włączenie się w pomoc klubowi życzliwych mu biznesmenów.
Taki kierunek działań, w trudnej sytuacji Widzewa na rynku transferowym, wytyczył łódzki biznesmen Grzegorz Waranecki, właściciel firmy „Sailing”. Wyciągnął on pomocną dłoń w stronę klubu, kiedy ten własnymi siłami, ograniczony restrykcjami licencyjnymi, nie był w stanie związać się z obiecującym napastnikiem z Łotwy.
Waranecki pokazał, że ma „jaja” i wyłożył pieniądze na kontrakt piłkarza nie oczekując nic w zamian. Po prostu, z czystej miłości do Widzewa. Dziś mógł paść ofiarą związkowych zawiłości prawnych, ale nie padł. W papierach wszystko gra i 15-stu członków Komisji nie znalazło powodów, by uznać zakontraktowanie Visnakovsa za złamanie restrykcji, choć nieco groteskowo brzmiały dociekliwe pytania tego gremium o to, jakim cudem piłkarz jest w stanie przeżyć za 3,5 tys. zł netto. Nie chcemy nawet zastanawiać się, ile zarabiają członkowie szanownej Komisji.
Mamy nadzieję, że za Waraneckim pójdą kolejni przedsiębiorcy i „zjednoczony Widzew” udowodni całej lidze, że zbyt wcześnie go skreśliła!
Namawia do tego Waranecki, namawiają kibice, namawiamy i my!
PS. W kuluarach krąży pewna „śmierdząca” plotka, którą musimy podzielić się z naszymi czytelnikami. Otóż według niej, nagłe zainteresowanie pozyskaniem Visnakovsa ze strony PZPN, wynikło z aktywności pewnego menedżera, Pana T., który liczył na inny, mniej korzystny dla łódzkiego klubu werdykt Komisji. Powód? Pan T. miał być gotowy do natychmiastowego przewiezienia łotewskiego snajpera na Łazienkowską 3, gdzie wysoko oceniono umiejętności piłkarza.
Cóż, czasy się zmieniają, a nawyki niektórych klubów w „nietypowym” pozyskiwaniu zawodników pozostają takie, jak w minionej epoce.
„Życzliwemu” menedżerowi gratulujemy natomiast sporego wyczynu, jakiego zdołał dokonać. Swą pazernością i brakiem wszelkiej moralności dorównał samemu Cezaremu Kuleszy!