W. Tylak: „Granie takim składem było niepotrzebne”

9 lipca 2014, 15:52 | Autor:

Włodzimierz_Tylak

Po kompromitującej porażce w meczu sparingowym z Wisłą Płock, ciężko było wyjść do dziennikarzy trenerowi Włodzimierzowi Tylakowi. Nic dziwnego, bowiem firmowanie swoim nazwiskiem kabaretu, jaki miał dziś miejsce przy Piłsudskiego nie należy do najprzyjemniejszych obowiązków. Niestety szkoleniowiec nie posłuchał rad kibiców, jakie padły podczas spotkania z nim, i zamiast w spokoju zajmować się codzienną, cichą pracą, zgodził się zostać opiekunem drużyny seniorskiej.

Dzisiejsze wydarzenia zmartwiły nie tylko kibiców, ale i samego Tylaka, który mimo to starał się szukać wytłumaczenia takiego wyniku. „Wszyscy poszukują nowych zawodników, bo jest na to jeszcze czas. Aczkolwiek to, co widzieliśmy dziś, jest przykre. Porażka w takim stylu, to prawdziwy cios. Nie wiem czy jest to jakieś usprawiedliwienie dla zawodników, ale wczoraj mieli dwa ciężkie treningi, a jeszcze przed drugą połową trening biegowy” – mówił trener po spotkaniu z Wisłą.

Zwłaszcza to drugie zdanie rozkłada na łopatki, bowiem Włodzimierz Tylak nie tylko wypuścił na drugą połowę 11-stu totalnie obcych sobie piłkarzy, którzy pierwszy raz (i mamy nadzieję ostatni) grali ze sobą w takim składzie, co całkowicie uniemożliwia dokonania jakiejkolwiek ich oceny, ale wystawił ich do gry niemal prosto z drogi (większość pojawiła się wczoraj) i w dodatku po…treningu!

Szkoleniowiec pytany o dalszy kierunek budowy zespołu zapowiedział, że ma zamiar odejść od tej strategii. „Skończył się okres tak szerokiego poszukiwania mniej znanych zawodników. Od jutra będziemy szukać już w węższym gronie. W I lidze czekać nas będzie głównie walka, wiec potrzebować będziemy piłkarzy, którzy będą mogli nam coś dać przede wszystkim pod względem fizycznym. Mamy na oku kilku graczy, jeden jest już praktycznie zaklepany” – zapowiada Tylak.

Włodzimierz Tylak, dociskany pytaniami o sens testowania takiego – nie bójmy się tego słowa – futbolowego szrotu, przyznał, że mijało się to z celem. „Z perspektywy czasu wygląda na to, że granie w takim składzie, jak ten z drugiej połowy, nie było w ogóle potrzebne” – zreflektował się trener Widzewa. Pytanie, po co więc organizować mecz w takich realiach? Może dlatego, że bardzo zależało na tym Andrzejowi Grajewskiemu, który „dowiózł” do gry większość testowanych piłkarzy? Jeśli tak, to przykre, że trener godzi się na taki stan rzeczy…