W. Stawowy: „Zagraliśmy na 70% swoich możliwości”

28 lutego 2015, 15:44 | Autor:

stawowy

Wojciech Stawowy nie miał po meczu z Pelikanem zbyt wesołej miny. Jego zespół co prawda wygrał, ale styl pozostawiał wiele do życzenia. Nie było też jednak powodów do zbytniego pesymizmu. Choć do ligi został tydzień, nadzieja jest coraz większa.

Na wstępie Stawowy tłumaczył powód zagrania w nietypowym formacie – meczu podzielonego na trzy części. „Graliśmy trzy tercje, by zobaczyć w akcji wszystkich zawodników. Wkrótce rusza liga, więc chcę wybrać optymalną jedenastkę i dać szansę piłkarzom szansę grania, choć szkielet zespołu w głowie już mam. Są jednak jeszcze ogniwa, które wymagają dłuższego zastanowienia. Zastanawiam się jeszcze nad trzema-czterema pozycjami, ale nie chcę mówić, o które chodzi. Jeżeli o zdradzę, to łatwo będzie wywnioskować, o jakich graczy chodzi. Po dzisiejszej grze jestem już mądrzejszy, jeśli o to chodzi” – powiedział.

Trener Widzewa, pytany o sytuację po meczu, gdy Matko Perdijic zaliczył małe spięcie z Damianem Warchołem, krytykował zespół za grę. „Myślę, że to ciśnienie muszą sobie zostawić na ligę, bo tam będzie nam potrzebna energia, determinacja. Dziś drużyną bardziej zdeterminowaną była ta z Łowicza, walczyła o każdą piłkę. Dlatego można powiedzieć, że to Pelikan był mocno zdeterminowany” – mówił. „Natomiast moi piłkarze nie zagrali takiego meczu, jakbym chciał, myślę, że zagraliśmy na 70% swoich możliwości. Muszę z nimi porozmawiać, dlaczego tak to wyglądało. Momenty były, szczególnie w pierwszej i trochę w drugiej tercji, gdzie to wyglądało tak, jak powinno. Jednak za dużo było takich, których nie chciałby oglądać w lidze” – dodawał szkoleniowiec.

Wciąż nie wiadomo, kto będzie stał między słupkami, Stawowy nie chciał dzisiaj tego ujawniać, bo nie przekazał jeszcze tej decyzji samym bramkarzom. „Trzeba postawić na takiego zawodnika, który będzie bronił i ja na takiego postawiłem. Nie mogę jednak powiedzieć tego przed kamerami, jeżeli nie powiedziałem samym piłkarzom. Oni tego nie wiedzą, we wtorek mamy odprawę, na której zawodnicy dowiedzą się wielu ciekawych rzeczy. M.in. bramkarz dowie się jako pierwszy, że będzie numerem jeden w rundzie wiosennej. Ten, kto obserwuje dokładnie zespół, może się domyślić, kto nim będzie” – stwierdził.

Plany na najbliższy tydzień są już ustalone, potwierdzał to trener: „W Byczynie znamy już boisko, trenowaliśmy tam i graliśmy mecz kontrolny. W czwartek odbędzie tam trening, natomiast we wtorek, w środę i piątek będziemy pracować w Gutowie.”

Szkoleniowiec był też pytany o rolę młodych zawodników. Podkreślano, że zgodnie z przepisami, na boisku w I lidze zawsze musi znajdować się co najmniej jeden młodzieżowiec. „Chcieliśmy wypożyczyć Kozłowskiego, żeby mógł grać i iść w górę, a nie po to, żeby zasilać rywali. Tutaj ma za dużą rywalizację, jest Kimura, jest będący w dobrej formie Wrzesiński, Chodziło o jego regularną grę, ale skoro nie udał się go wypożyczyć, to moja rola polega na tym, by wprowadzać go do gry, a dla zawodników będących poza składem meczowym, organizować gry wyrównawcze” – podkreślał. „Mam trochę oleju w głowie i na piłce się znam, nie zamierzałem pozbywać się młodzieżowca po to, by ściągać w jego miejsce innego. Natomiast mieliśmy przygotowaną całą grupę zawodników, którzy mogliby wejśc do gry i pełnić  w meczu rolę młodzieżowca” – dodawał.

Na koniec trener odniósł się do pomysłu z reaktywacją zespołu rezerw, co pomogłoby ogrywać zawodników poza składem meczowym. „Nie  jest jeszcze przesądzone, że będzie drużyna rezerw. To na razie jest melodia przyszłości, na razie jeszcze się na tym nie skupiamy. Przede wszystkim mamy ligę i ona jest dla mnie najważniejsza. Jeśli zrealizujemy cel, to będziemy zastanawiać się w klubie, co dalej z zapleczem. Są pomysły na to, by zawodnicy będący w szerokiej kadrze mogli grać. Zobaczymy, czy będzie to drugi zespół czy będziemy organizować mecze kontrolne czy  jeszcze inną formę. Pomysły są, będziemy się zastanawiać i podejmiemy decyzję odpowiednią dla piłkarzy” – zakończył Wojciech Stawowy.