TKzM: „Tandem”
24 września 2014, 22:51 | Autor: RedakcjaEcha wtorkowych wydarzeń na widzewskim stadionie rozeszły się szeroko. Głos w sprawie zdążyli zając już m.in. sam Sylwester Cacek, kibice, Zbigniew Boniek, a nawet Marek Pięta, szef Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy. Nadszedł czas i na naszego bezkompromisowego felietonistę. Twardy Kibol z Młyna, jak zawsze w ostrych i kontrowersyjnych słowach odniósł się do tematu.
„Tandem”
Wśród kibiców Widzewa w końcu coś pękło. I to pękło od razu w taki sposób, że rozlało się bardzo szerokim strumieniem. Już nie tylko Tylak, Bakalarczyk czy Wlaźlik, ale również właściciel Cacek Sylwester doczekał się kurew i chujów pod swoim adresem. Jedni mówią, że za późno, inni wołają „w końcu”, a jeszcze nawet są tacy, co mówią „niepotrzebnie”. Postawy tych ostatnich nawet nie zamierzam komentować, bo należy im się może jedynie kop w dupę.
Tyle lat upodlania Widzewa, tyle lat deptania jego historii, dokonań, sukcesów i dorobku, którego do dziś tak wielu nam zazdrości. Dla Cacka są to mało znaczące sukcesy, anonimowych piłkarzy. Dla nas to cały świat, życie legendą tego klubu i niezłomną postawą jego wielkich piłkarzy z nadzieją na lepsze czasy. Dziś już jestem pewien, że z perfidnym kłamcą Cackiem ten klub nie zajdzie nigdzie oprócz stromej drogi ku upadkowi.
Cacek chcąc na antenie Polsatu Sport wytłumaczyć niską frekwencję na meczu ze Śląskiem użył najgorszego z możliwych argumentów. Dokonał próby dzielenia środowiska kibiców, czyniąc to bezceremonialnie i wprost. Spowodował, że jedyną rzeczą na trybunach, o której mówiono tuż przed meczem i pytaniem, które sobie powtarzano, było: „słyszałeś co powiedział Cacek w Polsacie przed meczem?”. A dokonał skurwysyńskiej próby jątrzenia wewnątrz środowiska kibiców i od razu spotkał się z reakcją trybun, które zgodnie wykrzyczały „Fan Cluby dumą Widzewa”. Nie tędy droga Panie bucu-wszechwiedzący. Facet ewidentnie dąży do otwartego konfliktu z kibicami już tylko samym trzymaniem nieudacznika-wuefisty na ławce trenerskiej, mimo jebania go przez kibiców właściwie od pierwszego meczu. Z kolei „Wąsaty” wydaje się być oderwany od rzeczywistości i nic, ani nikt, nie jest w stanie go przekonać o konieczności opuszczenia Widzewa. Ani rozmowy przed sezonem, ani okrzyki i transparenty na meczu, ani też wymalowanie domu epitetami w jego kierunku. Jest mu chyba naprawdę dobrze z tym wszystkim, bo każdy normalny człowiek już dawno by sobie odpuścił dla świętego spokoju.
Mamy więc w klubie tandem ograniczonych psychicznie ludzi, którzy wiodą go na dno. Cacek już zapowiada, że „nie zostawi tak tego”, czyli pewnie znów zamknie sektory bez pomocy wojewody, a to oznaczać będzie po prostu wojnę na Widzewie. Hieny już czekają na ten konflikt, a pierwszą z nich jest red. Kuczmera z „Dziennika Łódzkiego”, który w gorącym artykule tuż po meczu bierze w obronę Tylaka i twierdzi, że piłkarze pozostawieni są bez wsparcia. Całe szczęście piłkarze dobrze wiedzą, że tak nie jest i o co tu w ogóle chodzi. Kuczmera napisał m.in. „Podziwiam trenera Włodzimierza Tylaka, który w takiej atmosferze potrafi pracować” – no naprawdę potrafi. Potrafi pracować tak samo efektywnie, jak pan redaktor próbuje udawać w swoich artykułach, że nie kibicuje trzecioligowej Akademii Piłkarskiej.
Kolejny fragment: „Nie wolno zapalać racy, ale wolno powiedzieć właścicielowi ukochanego klubu, żeby wyp… Ludzie opamiętajcie się, chyba, że macie lepszego sponsora, który zapewni Widzewowi powrót na szczyt. Jeśli nie mamy lepszego, szanujmy tego, którego mamy…”. Czy mamy to zrobić tak samo panie redaktorze, jak pańscy koledzy z al. Unii szanowali Antoniego Ptaka? Niestety jeszcze dużo nam brakuje do poziomu pana ulubieńców.
Nie ma przyszłości dla Widzewa z Cackiem u steru. Nie wiemy niestety, jak będzie bez niego. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana…
Twardy Kibol z Młyna