T. Stamirowski: „Uważam, że sufit Widzewa wcale nie jest blisko”

Wczoraj odbyła się jubileuszowa – bo pięćdziesiąta – audycja Widzew RED ROOM. Z tej okazji zaproszono również wyjątkowego gościa, a mianowicie Tomasza Stamirowskiego. Co ciekawego w ponad dwugodzinnej rozmowie powiedział większościowy udziałowiec Widzewa Łódź?

O kolejnych wzmocnieniach drużyny

„Co najmniej jeden transfer będzie jeszcze wykonany, ale czy to będzie generał drużyny? Musielibyśmy sobie najpierw zdefiniować, jakiego generała chcemy. Na pewno Widzewowi potrzeba liderów, jeśli drużyna ma iść wyżej, ale znalezienie zawodnika o odpowiednich cechach i umiejętnościach piłkarskich nie jest takie łatwe. Natomiast musimy też pamiętać, żeby tworzyć kolektyw. Tym możemy nadrabiać pewne braki”.

O finansach

„Zawsze mam problem, żeby mówić o budżecie. Trzeba zestawić dokładnie to samo. W tym momencie są podsumowywane wydatki z zeszłego sezonu, ale realnie wydawaliśmy więcej niż trzydzieści trzy miliony. Nie chcę rzucać cyfr, ale jak wszystko będzie podliczone, to absolutnie nie ma problemu, żeby było to jawne. Klub po zeszłym sezonie nie jest „na zero”, jest strata dwóch milionów. Moje dofinansowanie jest takiej wysokości, tego się spodziewałem i po prostu takie są ramy, w których klub funkcjonuje. Budżet nam rośnie z dwóch powodów. Pierwszy, to takie elementy, jak sklep, który był budżetowany na dwa miliony, a teraz jest na cztery. Tu już wzrost o dwa miliony, ale to nie znaczy, że mamy dwa miliony więcej. Mamy na tym marżę i to jest ten element. Rosną wpływy, ale pamiętajmy, że rosną również wszystkie koszty”.

O suficie Widzewa

„Jesteśmy solidnym klubem, który jest w środku stawki jeśli chodzi o wydatki. Uważam, że sufit wcale nie jest blisko. Zawsze jest potencjał. Jak my chcemy znaleźć inwestora, mówiąc, że jest beznadzieja, nie możemy nic zarabiać i z miastem mamy fatalne relacje. Czy ktokolwiek normalny zainwestowałby pieniądze w taki projekt? Musimy się przesuwać w górę i to nie jest tak, że więcej nie da się osiągnąć – absolutnie. Budżety w klubach piłkarskich tworzy głównie sport i transfery, które przecież z tego sportu wynikają. Nad tym elementem trzeba pracować. Na tym polega esencja zarabiania pieniędzy w klubie”.

O sklepie i sprzedaży koszulek meczowych

„Jeśli chodzi o sklep to zgadzam się, marnujemy tu swój potencjał. Nie doszacowaliśmy tych koszulek, było ich za mało. Liczę, że druga tura przyjdzie, jak najszybciej. Co do jej ilości, to będzie ona podobna do tej pierwszej. Sam kupiłem dwie koszulki do sprawdzenia jakości itp. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony nowymi koszulkami, uważam, że są naprawdę bardzo fajne. Jakość Macrona, też jest w porządku, patrząc na relację do ceny. Jeśli chodzi o koszulki meczowe w rozmiarówce dziecięcej, to trzeba pamiętać, że dzieci szybko z ciuchów wyrastają. Rozważaliśmy inwestycję w rynek dziecięcy i proszę mi wierzyć, że procent osób, które chcą przeznaczyć na to pieniądze jest niewielki. Firmy też nie chcą produkować takich małych ilości”.

Czy „Serce Łodzi” może mieć sponsora tytularnego?

„Pierwsza sprawa jest taka, że my nie jesteśmy dysponentem stadionu. Musiałbym sprawdzić, jak byłyby dzielone wpływy. To trzeba byłoby ustalić. Druga sprawa jest taka, że sponsor musiałby pasować do klubu. Nie zamykamy się na to. Jeżeli ktoś byłby chętny na coś takiego, to proszę mi wierzyć, że pochylimy się nad tym i podejmiemy rozmowę. Był taki jeden wątek, ale on stanął w martwym punkcie i była to raczej taka luźna rozmowa, poza tym nie było takich zapytań”.

Całą rozmowę z Tomaszem Stamirowskim znajdziecie TUTAJ.