T. Podgórski: „Cele Ruchu i Widzewa są inne, ale stawka jest ta sama”
3 maja 2019, 17:16 | Autor: RyanWidzew i Ruch zagrają w sobotę o życie. Pierwsi walczą o awans, a drudzy bronią się przed spadkiem. O nastroje przed tym spotkaniem zapytaliśmy kapitana „Niebieskich”. Porozmawialiśmy z Tomaszem Podgórskim także na tematy związane z sytuacją śląskiego klubu.
– Domyślam się, że niełatwo być kapitanem drużyny, która jest w takim położeniu, w jakim obecnie znajduje się Ruch.
– Wiadomo, że nie wygląda to w naszym wykonaniu zbyt dobrze. To, gdzie się obecnie znajdujemy, to wina nie ostatnich spotkań, tylko tego, co prezentowaliśmy przez cały sezon. Mamy końcówkę, ostatnie trzy mecze, które zadecydują, czy zostaniemy w tej klasie rozgrywkowej. Początek rundy rewanżowej był newralgicznym momentem, mieliśmy serię meczów bez wygranej i z pozornie bezpiecznej sytuacji zepchnęliśmy się tu, gdzie jesteśmy.
– Nosząc opaskę musisz swoją osobą to wszystko firmować. Presja jest duża?
– Nie powiedziałbym, że to presja. To duża odpowiedzialność. Przyszedłem do Ruchu po raz drugi, znam jego historię, wiem, ile klub znaczy w polskiej piłce i jakich ma kibiców. Ci ludzie, którzy wspierają drużynę, przeżyli ostatnio wiele ciężkich chwil. Mam na myśli te ostatnie spadkowe sezony. Dlatego mówimy sobie w szatni, że nie możemy dopuścić, by stało się to trzeci raz z rzędu.
– Trener Kocian mówi, że nadzieja w was wciąż się tli.
– Wszystko wciąż leży w naszych rękach. Przed nami trzy spotkania i jeśli będziemy wygrywać, wydostaniemy się ze strefy spadkowej. To nie będą oczywiście łatwe mecze, ale wierzymy w siebie. Jako starsi zawodnicy dbamy o to morale, żeby nie doszło do sytuacji, że przegramy przed meczem. Wciąż możemy zakończyć ten sezon w sposób pozytywny, jakkolwiek to zabrzmi. Na tym się koncentrujemy.
– Macie świadomość, że być może walczycie nie tylko o punkty, ale w ogóle o byt klubu? Zewsząd docierają sygnały o tym, co się może wkrótce wydarzyć.
– Zdajemy sobie z tego sprawę. Człowiek czyta w Internecie różne artykuły, w XXI wieku ciężko się od tego odciąć. Próbujemy to robić, ale nie zawsze się udaje. Tak naprawdę utrzymanie zależy tylko od tego, jak zaprezentujemy się na boisku. Kibice mogą nam pomóc, ale nie zagrają za nas w piłkę. Tylko wyniki mogą nas uratować.
– Przed wami „Mecz przyjaźni”. Gdy w tego typu spotkaniach pada remis, to obie strony są zazwyczaj zadowolone. Teraz podział punktów załamie i jednych, i drugich.
– Tak się złożyło, że zarówno my, jak i Widzew, wciąż o coś walczymy. Nasze cele są odmienne, ale myślę, że stawka jest ta sama. Nie będzie żadnego kunktatorstwa. W tygodniu trenerzy nakreślali nam, jaki będzie pomysł na ten mecz, jak chcemy zagrać. Szanujemy dorobek punktowy Widzewa, ale wiemy, że w ostatnich tygodniach wiele razy remisowali i mają swoje problemy. Wierzymy w siebie i przede wszystkim my musimy zagrać na dobrym poziomie, zwłaszcza w defensywie. Ale do tego trzeba będzie też dołożyć coś z przodu, bo tak, jak mówisz – jeden punkt za wiele nam nie da.
– Czy fakt, że Widzew też jest pod ścianą, może wam pomóc? Możecie wykorzystać tę słabość rywala, wynikającą z dużej presji.
– To wyrówna szanse, ale podchodzę do tego w taki sposób, że presja jest bronią obosieczną. Czasem pomaga i napędza, a czasem przeszkadza. Zobaczymy, jak oba zespoły to zniosą. Jedno dobre zagranie na początku meczu, udana akcja, dodaje skrzydeł, ciśnienie schodzi. Wpływ mają też trybuny. A gdy jest trudny moment, zaczyna się o tym myśleć na boisku. Staramy się tym nie przejmować. Wiemy, że mamy problem z punktowaniem na wyjazdach, ale w tym momencie nie ma już miejsca na zastanawianie się. mecz będzie na styku i dyspozycja dnia może być bardzo ważna.
– Poza kilkoma wyjątkami, jak między innymi ty, macie młodą drużynę. Jak otoczka stadionu wypełnionego osiemnastoma tysiącami widzów wpłynie na tych, którzy nie mieli nigdy okazji zagrać w takich warunkach?
– Ciężko powiedzieć, jak to na nich zadziała. Na pewno będzie to dla nich fantastyczne przeżycie. Po to się trenuje, żeby mieć okazję zagrać w takim meczu. Osobiście zawsze czułem się dobrze, gdy występowałem na takich stadionach. Kibice Ruchu i Widzew na pewno stworzą wspaniałą atmosferę, co napędzi naszą młodzież i pomoże odnieść zwycięstwo.
– Wy, weterani, macie na nich duży wpływ.
– Tak, zwłaszcza, że jak sam miałem 18-19 lat, to inaczej na to wszystko patrzyłem i intuicyjnie chłonąłem różne wzorce. Dlatego teraz przekazuję to młodszym. Mówiłem w szatni, że jak uda się przezwyciężyć tę niemoc i wyjść z dołka, w jakim jesteśmy, to wpłynie to na długo na kariery tych zawodników i szybko zaprocentuje.
– Zerkałem na twoje poprzednie doświadczenia w meczach z Widzewem, głównie w barwach Piasta Gliwice, i wygląda na to, że układały ci się one raczej w kratkę.
– Kilka spotkań zapamiętałem. Na przykład to w Gliwicach, gdy w końcówce po moim faulu na Mariuszu Rybickim sędzia podyktował rzut karny i przegraliśmy 1:2 po strzale Łukasza Brozia. Utkwiło mi to, bo nie jestem piłkarzem, który prokuruje jedenastki. Był też taki mecz z Widzewem w Łodzi, który po kilkudziesięciu minutach został przerwany z powodu potężnej ulewy. Musieliśmy go dokończyć na drugi dzień. Mimo, że Widzew wtedy żegnał się z Ekstraklasą, pokonał nas.
– Jesteś zaskoczony tym, co wiosną dzieje się w Łodzi?
– Jesienią wszystko się widzewiakom układało, szło jak po maśle. Weszli do ligi jako beniaminek, ale płynnie przez nią przechodzili. Nie powiem, że przychodziło im to łatwo, bo sam grałem w zespołach, które miały wysokie aspiracje i wiem, że wygrywanie meczu za meczem to trudna sztuka. A Widzewowi długo się to udawało. Obserwowałem to i byłem ciekaw, jak drużyna zareaguje w momencie kryzysu, gdyby taki nadszedł. W tej rundzie już takiej serii nie było, punktowanie szło ciężko i pojawił się właśnie ten kryzys. Na razie piłkarze nie potrafią na to zareagować, przełamać się. Zgubili zapas punktowy, ale wciąż wszystko zależy od nich. Tak jak jest z tym u nas, choć jesteśmy na dwóch różnych biegunach.
– Kto wobec tego będzie faworytem sobotniego meczu?
– Myślę, że nikt nie pokusi się o wskazanie faworyta. Mimo przyjaźni kibiców, to będzie mecz o bardzo dużym ciężarze gatunkowym. Remis nikomu nic nie daje, obie drużyny będą z dużą determinacją dążyć do zwycięstwa. Oby udało się to nam!
Rozmawiał Ryan
To by była megasensacja…
Albo rybka albo pipka jak powiedział pisarz Sofronow
Oby nie było …. oj Miećka kiepsko z Tobą. Bareja wiecznie żywy jak Nasz Kochany Widzew.Tylko zwycięstwo.