Stamirowski odniósł się do rzekomych tarć w klubie: „Nie widzę konfliktu”

Krótko po zakończeniu rundy jesiennej kibice Widzewa Łódź żyli informacją o zmianach w sztabie szkoleniowym, a konkretnie „powikłaniach”, jakie po nich nastąpiły. O odejściu asystenta, reakcji pierwszego trenera i jego relacjach z dyrektorem sportowym mówił właściciel klubu.

Tomasz Stamirowski powielił niedawną narrację prezesa, który odejście Karola Zniszczoła tłumaczył jego trudnościami we współpracy z innymi członkami sztabu szkoleniowego. „Mamy w klubie wypracowane pewne zasady. Od każdego z pracowników oczekujemy ich przestrzegania. Jeżeli ktoś tego nie robi, to wpływa to na relacje wewnętrzne, a warto przypomnieć, że w samym sztabie jest siedemnaście osób. I w takim przypadku powinno dochodzić do zmiany. W tej konkretnej sprawie była dłuższa ocena i danie szansy poprawy. Nie była to dla nikogo łatwa decyzja, ale doszliśmy do wniosku, zresztą po rozmowach z trenerem, że niezbędna. Niezależenie od wykonywanej pracy, ktoś nie może się stawiać ponad klub” – powiedział w rozmowie z Expressem Ilustrowanym.

Dodał też ciekawą informację w kontekście rozstania z Tomaszem Włodarkiem. Oficjalnie podawaną dotąd jedyną przyczyną była chęć przenosin asystenta do Arki Gdynia, gdzie do współpracy zaprosił go Dawid Szwarga. Tymczasem okazuje się, że sprawa ma jeszcze drugie dno. Odejście Włodarka było poparte decyzją obustronną, ponieważ w RTS nie byli zadowoleni z jego pracy w dziedzinie stałych fragmentów gry, za które właśnie on odpowiadał. „Doszliśmy do wniosku, że ten element musimy ulepszać. Dlatego uznaliśmy, że zakończenie współpracy to dobra decyzja dla obu stron” – powiedział większościowy udziałowiec Widzewa. To dowód na to, że klub przeanalizował rundę jesienną, w której drużyna traciła bardzo dużo goli właśnie za sprawą stałych fragmentów.

Przy okazji rezygnacji z usług wspomnianej dwójki, wśród kibiców zawrzało, ponieważ w pierwszym komunikacie władze nie podały przyczyn tego ruchu. Wśród pojawiających się przez to teorii spiskowych powstały nawet takie, które sugerowały otwarty spór pomiędzy Tomaszem Wichniarkiem a Danielem Myśliwcem, skupiony głównie wokół decyzji transferowych. Stamirowski dementuje jednak doniesienia Interii, która pisała o konflikcie tych osób. „Internet lubi nadużywać słowa konflikt czy wojna na każdą różnicę zdań. A konfliktu w pracy klubu nie widzę. Bardziej bym się martwił, gdyby nie było spierania się, co należy poprawić. Atmosferę buduje zawsze wynik sportowy, to jest standard w klubie piłkarskim. Nie powiedziałbym, że zwieszamy głowy i tylko szukamy odpowiedzialnych. To szukanie sposobów, co możemy zrobić lepiej” – czytamy na łamach „EI”.

Główny właściciel klubu został również zapytany o reakcję Myśliwca w mediach społecznościowych i jego słynny obrazek z przewracającymi się kostkami domina. „Może chce dostać domino pod choinkę? Nie wiem, trudno jest interpretować pewne przekazy, bo każdy ma swoje spojrzenie na konkretną sprawę. Chyba jednak najlepiej spytać o to samego trenera, co zresztą zrobię, jak wróci z urlopu. Nie bagatelizuję takich komunikatów, ale nie jest to dla mnie temat, którym żyję i nie nadawałbym mu nadmiernego znaczenia” – stwierdził Tomasz Stamirowski.

Obecnie w sztabie szkoleniowym Widzewa Łódź pozostają dwa wakaty na stanowiskach asystentów. Jedynym, jaki pozostał u boku Myśliwca, jest Patryk Czubak, ale wkrótce sytuacja się zmieni. Już wcześniej informowano, że trwają rozmowy z kandydatami na następców, a ich pojawienie się w Łodzi powinno nastąpić najpóźniej 6 stycznia, gdy zespół wróci do treningów.