Smuda wraca na Piłsudskiego! Przypominamy sylwetkę „Franza”!

2 kwietnia 2014, 23:27 | Autor:

Franciszek_Smuda

Po ponad 6 latach Franciszek Smuda wraca na stadion przy alei Piłsudskiego. W sobotę prowadzona obecnie przez niego Wisła Kraków zmierzy się z Widzewem. Popularny „Franz” wciąż darzony jest przez łódzką publiczność wielkim szacunkiem. Nie może być inaczej, skoro z widzewską drużyną odnosił ostatnie, wielkie sukcesy. Franciszek Smuda dla jednym jest futbolowym „Dyzmą”, współtwórcą klęski podczas Euro 2012, który lepiej mówi po niemiecku, jak po polsku. Dla kibiców Widzewa jest jednak żywą legendą, ostatnim szkoleniowcem, który klub doprowadził do wielkich sukcesów – dwukrotnie sięgał po mistrzowski tytuł i to bez ani jednej porażki w sezonie! Potrafił też uchylić przed fanami bramy raju, czyli awansować do elitarnej Ligi Mistrzów. Trudno więc dziwić się ogromnemu szacunkowi, jakim był darzony, a najlepszym przykładem miłości do niego był długo utrzymujący się na ścianie jednego z bloków w sąsiedztwie stadionu napis – „Ulica im. Franka Smudy” – namalowany czerwonym sprayem.

Popularny „Franz” w Widzewie pracował w sumie czterokrotnie. Pierwszy raz na Piłsudskiego trafił w maju 1995 roku i doprowadził drużynę do wicemistrzostwa. Rok później świętował już tytuł najlepszej ekipy w kraju, co istotne dokonał tego nie przegrywając ani jednego meczu – to jedyny jak dotąd taki przypadek w historii polskiej ekstraklasy. Latem prowadzony przez niego zespół osiągnął kolejny, ogromny sukces – po horrorze w Kopenhadze awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
W sezonie 1996/1997 obronił tytuł, a do rozmiarów legendy urosły okoliczności potyczki, w której Widzew zapewnił sobie czwarty w historii triumf w ekstraklasie, czyli słynny mecz na Łazienkowskiej (3:2 w 5 minut). Kolejne rozgrywki nie były już tak udane, Smuda pierwszy raz z Widzewem wypadł poza ligowe podium, nie zdołał też zawojować Europy.
W sezonie 1998/1999 zamienił więc Łódź na Kraków, gdzie rodziła się nowa potęga polskiej piłki – Wisła. Z „Białą Gwiazdą” nasz bohater sięgnął po swoje trzecie mistrzostwo, ale przy Reymonta długo miejsca nie zagrzał, z resztą był to dla niego początek krótkotrwałych przygód z kolejnymi zespołami. Przy pierwszym potknięciu w następnym sezonie został zwolniony.
Po krótkiej przygodzie pod Wawelem Smuda przeniósł się do Warszawy i objął ekipę znienawidzonej na Widzewie Legii, co w Łodzi musiało wywołać wiele kontrowersji. „Czerwona Armia” pomna jego wkładu w sukcesy klubu szybko wybaczyła mu też grzechy, zwłaszcza że jego praca przy Łazienkowskiej równie krótko, co w Krakowie.

W sezonie 2002/2003 Franciszek Smuda po raz pierwszy wrócił na Piłsudskiego (wcześniej ponownie objął stery w Wiśle – również na krótko). Zastał tam jednak sytuację zgoła odmienną, niż w złotych latach 90-tych. Coraz większe pustki w klubowej kasie oraz brak gwiazd w składzie odbiły się na wynikach i drużyna dołowała. Na skutek tarć pomiędzy ówczesnymi właścicielami, Andrzejem Grajewskim i Andrzejem Pawelcem, „Franz” zimą przeniósł się do bogatej Piotrcovii, w którą spore pieniądze zainwestował Antoni Ptak. W Piotrkowie wytrzymał do kwietnia, po czym drugi raz wrócił do Widzewa, gdzie mimo ogromnych trudności zdołał utrzymać zespół w elicie. Do kolejnych rozgrywek łodzianie przygotowywali się już pod okiem innego trenera, Andrzeja Kretka, którego potem zastępowali jeszcze Tomasz Łapiński (kapitan drużyny Smudy z lat 90-tych) oraz Jerzy Kasalik. Żaden nie potrafił jednak wyciągnąć klubu z marazmu, więc przy Piłsudskiego raz jeszcze wykonano telefon ratunkowy do „Franza”. Tym razem nawet on nie potrafił pomóc – Widzew spadł z ligi, a decydujący cios zadała mu…Legia.

Po sezonie 2003/2004 Smuda wyjechał z kraju i objął cypryjską Omonię Nikozja. Później pracował jeszcze w Odrze Wodzisław, którą utrzymał w ekstraklasie po barażach rozgrywanych – o ironio – z Widzewem, Zagłębiu Lubin i (dwukrotnie) i Lechu Poznań, z którym zdobył Puchar Polski i przypomniał się w Europie. W 2009 roku został mianowany selekcjonerem reprezentacji Polski. Z ekipą biało-czerwonych poniósł jednak klęskę, jaką było nie wyjście z łatwej grupy na Euro 2012.
Po nieudanych Mistrzostwach Europy „Franz” nieoczekiwanie objął drugoligowy zespół niemiecki, Regensburg. Nie udało mu się jednak zawojować 2 Bundesligi – skończył sezon na miejscu spadkowym.
W czerwcu ubiegłego roku mający słabość do Franciszka Smudy właściciel Wisły, Bogusław Cupiał, po raz trzeci obsadził go w roli trenera „Białej Gwiazdy”. Obecnie plasuje się z nią na trzecim miejscu, w najbliższą sobotę przyjedzie z krakowską drużyną do Łodzi. Będzie to dla niego pierwsza wizyta w roli szkoleniowca gości od marca 2008 roku, kiedy to zremisował z Widzewem prowadząc drużynę poznańskiego Lecha.

Foto: widzew.pl