Smuda chciał wygrać bez napastnika. „Nie wyszło” – mówił.
6 listopada 2017, 17:48 | Autor: RyanKibice Widzewa byli w sobotę mocno zaskoczeni, czytając skład drużyny na mecz z ŁKS Łomża. Sztab szkoleniowy podjął dziwną decyzję, nie wystawiając do gry do pierwszej minuty żadnego nominalnego napastnika!
Od początku spotkania najbliżej bramki łomżan biegali Aleksander Kwiek oraz Kacper Falon, czyli typowi ofensywni pomocnicy. Dlaczego? „Ten układ funkcjonował w tygodniu. Dobrze to wyglądało w jednostkach treningowych. To podstawa, by tak wyjść także w meczu ligowym” – tłumaczył taki wybór przed meczem Marcin Broniszewski.
W trakcie zawodów doszło jednak do korekt. Od początku drugiej połowy na murawie oglądaliśmy już Daniela Świderskiego, a później na boisko wszedł także Daniel Gołębiewski. Kolejny raz Franciszek Smuda musiał wycofywać się ze swoich niespodziewanych planów, wracając do klasycznego ustawienia. Szkoda tylko, że było już za późno, bo to rywale prowadzili 2:0.
Na pomeczowej konferencji prasowej Smuda wyjaśniał, dlaczego zdecydował się na takie ustawienie zespołu. „Różnie układałem już ten skład. Wychodziliśmy z jednym napastnikiem, dwoma, trzema i też dawało to różny skutek. Chciałem zagrać Falonem i Kwiekiem, bo im piłka przy nodze nie przeszkadza. Gdybym miał tą wiedzę, jaką mam teraz, przed meczem, i tak postawiłbym na Olka. On ma nieprzeciętne umiejętności, ale nie może ich pokazać. Nie wyszło” – mówił trener Widzewa.
W kolejnym pojedynku, z Lechią Tomaszów Mazowiecki, do gry będzie mógł wrócić już Michał Miller. Może on odmieni grę łodzian w ofensywie? Przypomnijmy, że ten zawodnik strzelał już gole w wyjazdowych starciach z Sokołem Aleksandrów Łódzki i Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie. Pora na kolejny zespołów z czołówki. O ile „Franz” tym razem sięgnie po napastnika…