Sanchez w końcu w drodze do Japonii

Jordi Sanchez musiał się trochę naczekać, ale w końcu dostał zielone światło na transfer do Japonii. W ciągu najbliższych kilkunastu-kilkudziesięciu godzin jego przenosiny do Hokkaido Consadole Sapporo powinny zostać oficjalnie potwierdzone.

Nie mówimy oczywiście o zgodzie Widzewa na wyjazd na kontynent azjatycki, bo ta została mu udzielona już jakiś czas temu. Łodzianie zdążyli nawet pożegnać napastnika w swoich kanałach informacyjnych i usunąć go z kadry zarówno na klubowej witrynie, jak i w systemie Extranet, w którym znajdują się jedynie gracze uprawnieni do występowania w rozgrywkach ligowych. Chodziło o kwestie formalne, związane z przeprowadzką do państwa, w którym obowiązują ścisłe zasady zatrudniania pracowników z zagranicy. Okres oczekiwania na załatwienie niezbędnej dokumentacji Sanchez spędził w rodzimej Barcelonie, indywidualnie dbając o formę sportową.

Hiszpan może już rozpocząć drugi etap całej procedury transferowej, jakim będzie finalizacja umowy w Sapporo. Niezbędne będzie również przejście standardowych badań medycznych, zanim podpisy znajdą się na umowie. Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że ma ona zostać zawarta na co najmniej dwa lata, a piłkarz otrzyma sporą podwyżkę względem tego, co zarabiał przy Piłsudskiego. Może być to nawet czterokrotne zwiększenie wynagrodzenia, więc nie dziwi, że bardzo zależało mu na wyjeździe. W listopadzie skończy 30 lat, więc to ostatni moment na zarobienie większych pieniędzy, a przy okazji przeżycie ciekawej przygody.

Sanchez wsiadł dziś, w towarzystwie swojej żony, na pokład samolotu, czym pochwalił się w swoich mediach społecznościowych. Podróż nieco potrwa, bo czeka go jeszcze przesiadka na lotnisku w Paryżu, ale w piątek spodziewany jest już w Japonii. Będzie jedynym z trzech obcokrajowców w składzie i jedynym Europejczykiem.