S. Majak: „Gra defensywna na Piłsudskiego to czekanie na wyrok”
17 listopada 2017, 12:45 | Autor: RedakcjaSławomir Majak zaskarbił sobie sympatię kibiców Widzewa swoim wkładem w sukcesy klubu w latach 90. Później zniknął on z radarów, ale ostatnio okazji do spotkania z Majakiem jest wiele. Znów przyjedzie on do Łodzi jako trener zespołu rywali. Co mówił nam przed sobotnim spotkaniem?
– Czego spodziewa się pan jutro w Łodzi?
– Czeka nas niewątpliwie bardzo ciężki mecz. Przyjeżdżamy na trudny teren,do lidera naszej grupy. Czujemy respekt i powagę sytuacji. Widzew miał ostatnio miesiąc pewnego kryzysu, ale po meczu w Tomaszowie widać, że jest to już za nimi. Zwycięstwo na wyjeździe, z bezpośrednim rywalem do awansu, musi mówić, że o kryzysie nie ma już mowy. Mój zespół natomiast aktualnie zajmuje niższą pozycję w tabeli i musimy podejść do tego spotkania z należytym respektem.
– Przyjeżdżacie grać o pełną pulę pokazując otwarty futbol czy wzorem innych drużyn z dołu tabeli będziecie się bronić oczekując na kontrę?
– Nie jesteśmy faworytem tego spotkania, ale nie chcemy też pojechać i okopać się na własnej połowie. Chcę aby kibice zobaczyli, że nie potrafimy jedynie się bronić, ale umiemy też pokąsać odpowiednio. Gra defensywna na Piłsudskiego to czekanie na wyrok. Tak zawsze było i będzie.
– Przyjeżdża pan na Widzew trzeci raz w przeciągu trzynastu miesięcy. Trzeci raz z innym klubem i zmierzy pan się z trzecim kolejnym trenerem Widzewa.
– Tak, dokładnie. Na razie była porażka z Ełkiem przy trenerze Muchińskim, zwycięstwo z Drwęcą przy trenerze Cecherzu. Wychodzi na to, że teraz powinien być remis ze Smudą. Nie ukrywam, że z takiego wyniku byłbym bardzo zadowolony. Nie należy nas skazywać od razu na porażkę. Pokazał to chociażby mecz Widzew – ŁKS Łomża. Wszyscy skazywali zawodników z Łomży na wysoką porażkę, a oni wywieźli trzy punkty. Pokazali, że się da i można zrobić niespodziankę.
– Przez moment pojawiały się plotki, że jest pan kandydatem na trenera Widzewa. Pisaliśmy, że to nieprawda. Potwierdzi pan, że kontaktu z klubu nie było?
– Nie było. Dementuję te plotki. Nowy właściciel miał swoją wyraźną wizję, kogo chce mieć na ławce trenerskiej i tego dopiął. Z tego co wiem, to trener Smuda też nie był pierwszym wyborem, a wyszło to w trakcie. Ze mną jednak rozmów nie było.
– Wracając do zbliżającego się spotkania. Czy może pan pokusić się o charakterystykę dwóch piłkarzy. Daniela Mlonka oraz Arka Gajewskiego? Pierwszym strzelił kiedyś Widzewowi dwie bramki. Drugi to aktualnie najlepszy strzelec Pana drużyny.
– Obaj to piłkarze młodzi. Gajewski to jeszcze młodzieżowiec, Mlonek stracił ten status w tym sezonie, ale w kadrze jest. Co pokazuje, że nie grał wcześniej tylko ze względu na bycie młodym piłkarzem. Arek jest mocno stojącym na nogach piłkarzem, który umie się przepchnąć, ma odpowiednią siłę i umie grać głową. Widzew nie ma jednak w linii defensywnej ułomków, bo zarówno Sylwestrzak jak i Zieleniecki to piłkarze pełną gębą. Gajewski będzie miał z nimi zapewne sporo kłopotów. Daniel Mlonek natomiast jest niższy, drobny, ale jego zaletą jest technika i umiejętność gry 1 na 1. Jego dużym minusem jest jednak chimeryczność. Potrafi zrobić dobre 2-3 zrywy i potem zniknąć na 10 minut na boisku.
– Piłkarze Sokoła pierwszy raz zagrają przed ponad 12 tysięczną publicznością. Będzie to miało wpływ na ich postawę?
– Nikt im dwa razy nie musi o tym przypominać. Szatnia cały czas rozmawia, że jedzie na Widzew. Na super stadion. Stadion na którym już pewnie nigdy nie zagrają. Na czwartym poziomie rozgrywkowym to będzie ostatnia szansa, aby zderzyć się z tą najbardziej profesjonalną piłką w wydaniu krajowym. Szkoda tylko, że zamknięty będzie „Zegar” przez kuriozalną i bzdurną decyzję pana wojewody.
– Pan też tak uważa…
– To bzdura zamykać trybuny za odpalenie rac! Nigdy tego nie zrozumiem. Obiekt Widzewa jest obiektem zamkniętym i akurat każdemu na trybunie „pod Zegarem” odpowiada to, jak się na niej bawi. Z drugiej strony, przepisy przepisami i niestety kara musiała być, a kibice byli świadomi, co ich czeka. Wracając do moich piłkarzy, to mimo wszystko staram się jednak ściągać z nich presję, chociaż jeśli ktoś nie umie sobie poradzić z presją w III lidze, to niech się zastanowi czy dalej chce być piłkarzem.
Rozmawiał Guzi