Relacja z trybun: Widzew Łódź – Pogoń Szczecin 02.11.2013
5 listopada 2013, 16:04 | Autor: RyanWidzew wygrał w ostatnim meczu rundy jesiennej i wyskoczył ze strefy spadkowej. Świadkami tego wydarzenia było nie tylko niecałe 5 tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie, ale również cała masa widzewskich fanatyków na co dzień przebywająca w „sektorze Niebo”. W sobotni wieczór wszyscy byli razem!
Spotkanie ze szczecińską Pogonią wypadło 2 listopada, a więc w Dzień Zaduszny, w którym zgodnie z tradycją opłakuje się bliskich, którzy odeszli z naszego świata. Nawiązać do tego dnia postanowili także ultrasi przygotowując specjalną, żałobną choreografię.
Oprawę zaprezentowano na wyjście piłkarzy na boisko. Trybunę pod Zegarem zakryły czarne pasy materiału, które złączone przedstawiały trzy nagrobki, na których wyryto herby Widzewa, Polski oraz Łodzi, a także napis: „Jeśli my kiedykolwiek zapomnimy o Nich, ty Boże w niebiosach zapomnij o nas”. Towarzyszyły temu szerokie transparenty zamocowane na płocie oddzielającym sektor od boiska oraz na górnych bandach. Znalazły się na nich ksywki 50-ciu zasłużonych fanatyków Widzewa, który mecze swojego klubu oglądają z dużo wyższej perspektywy.
Miniatura obrazu zawartego na złączonych pasach, w postaci flagi, trafiła potem na podest i wisiała na nim przez cały mecz.
Sam mecz został poprzedzony wyjątkowo dwiema minutami ciszy. Pierwsza została nałożona z góry, przez Ekstraklasę S.A., by uczcić pamięć o zmarłym Tadeuszu Mazowieckim. Druga, o wiele ważniejsza dla bywalców Piłsudskiego 138, została zaaranżowana przez Zegar. Publiczność na całym stadionie wstała z miejsc i w milczeniu oddała hołd nieobecnym ciałem kolegom.
Zaraz po tym zaczął się doping, który w swych pierwszych fragmentach poświęcony był właśnie bohaterom sobotniej oprawy. Dopiero po tym swą uwagę skupiono na pomocy drużynie.
A ta grała w ten wyjątkowy wieczór bardzo dobrze i przede wszystkim walecznie. Nagrodą za poświęcenie było prowadzenie, jakie łodzianom dał w 19 minucie niezawodny Eduards Visnakovs. Pozytywny wynik nakręcił widownię do zabawy, do której częściej niż zwykle włączały się „Niciarka” i „Prosta”.
Na przerwę Widzew zszedł więc z prowadzeniem. Ten, kto za późno wrócił na trybuny przegapił niemało. Na samym początku drugiej połowy gospodarze odbyli drogę z piekła do nieba. W szczególności podróż taką zaliczył Kevin Lafrance. Obrońca najpierw w 48 minucie zaliczył drugiego samobója w sezonie, a minutę później trafił już do właściwej bramki i widzewiacy ponownie mogli cieszyć się z prowadzenia!
Mimo starań duetu Wdowczyk–Borski (gwizdania wszystkich spornych fauli na korzyść Pogoni, wyrzucenia z boiska Marcina Kaczmarka, nie pokazanie Dąbrowskiemu czerwonej kartki za faul na wychodzącym na czystą pozycję „Wiśni”, czy wreszcie przedłużeniu meczu aż o niemal 6 minut), Widzew dowiózł zwycięstwo do końca. Niejednemu kibicowi stanęły przed oczami obrazki z meczu z Jagiellonia, gdzie ważne punkty uciekły w ostatniej akcji, ale tego wieczora łodzianom nie mogła stać się żadna krzywda – wszak wspomagały ich potężne zastępy „sektora Niebo”!
PS. Na trybunach stadionu im. Ludwika Sobolewskiego pojawiła się także ok. 200-osobowa grupa kibiców, która zasiadła z dala od reszty widowni. Niewtajemniczonym śpieszymy z wyjaśnienie, że byli to oczywiście fani Widzewa z FC Szczecin. A ich czarny ubiór, to żałoba po premierze Mazowieckim :-)) Także panowie milicjanci, nie idźcie tą drogą…