Relacja z trybun: Widzew Łódź – Piast Gliwice 22.02.2014
24 lutego 2014, 21:41 | Autor: RyanNormalnie mecz z Piastem nie wzbudzałby wśród kibiców zbyt wielkiego poruszenia. Rywal z niezbyt wysokiej półki, brak kibiców gości, kiepska postawa drużyny. I właśnie ten ostatni czynnik paradoksalnie zamiast zniechęcić ludzi, zmotywował ich. Stadion czuł, że właśnie teraz trzeba być z Widzewem, „choćby było bardzo źle”.
Przerwa zimowa, zmiana trenera i wzmocnienia kilkoma – wydawałoby się – solidnymi piłkarzami wlały w biedne, widzewskie serca sporo optymizmu i zapaliły światełko w ciemnym tunelu prowadzącym do utrzymania w lidze na przyszły sezon. Światełko to jednak powoli wygasa i ledwie się teraz tli. Drużyna, która prezentować miała odważny, ofensywny styl, w dwóch meczach, z nisko notowanymi rywalami, strzeliła jednego gola, a w zasadzie zrobił to za łodzian bramkarz Piasta do spółki z poprzeczką.
Właśnie w minioną sobotę rozgrywki ligowe wróciły na Piłsudskiego 138, a wraz z nimi ponad 6-tysięczna widownia, co uznać należy za wynik co najmniej nie najgorszy. Co ważne na stadion im. Ludwika Sobolewskiego przyszli ludzie świadomi pozycji zespołu w tabeli i sytuacji klubu, która jest mocno niepewna. Trybuny zajęli fani, którzy z Widzewem chcą być na dobre i na złe i właśnie takiej publiczności najbardziej on teraz potrzebuje.
Już przy wyjściu z tunelu piłkarze usłyszeli motywacyjny okrzyk: „Walczyć, wygrywać – Widzew się musi utrzymać!”. Walka była, wygranej niestety znów nie dane było zobaczyć. Mimo tego Zegar starał się jak mógł. Pierwsza połowa stała na średnim poziomie wokalnym, choć nikt nie może zarzucić fanatykom, że nie wspierali piłkarzy. W drugiej uaktywniła się widzewska specjalność: po czerwonej kartce (ósmej w tym sezonie!) i atakach Piasta, kibice przestali interesować się wynikiem i skupili n dopingu. Efekt był jak zwykle bardzo dobry, a głośne „Broendby” i „Sevilla”, do których włączał się cały stadion, z pewnością dodawały energii zawodnikom. Przydało się to zwłaszcza w końcówce, kiedy w 10-tkę ekipa Artura Skowronka musiała odrabiać straty. Fakt, iż po bramce dla gliwiczan doping nie osłabł, a wręcz wzmocnił się, podziałał na drużynę, która potrafiła w końcu zdominować przeciwnika i ostatecznie wyrównać stan meczu. Gdyby łodzianie grali z takim zacięciem i odwagą od pierwszej minuty, mogliby mieć na swoim koncie lepszy rezultat, niż jeden punkt w dwóch meczach…
Na meczu zadebiutowała nowa flaga ogólna, którą charakteryzują prostota wykonania i czytelność. Na płótnie widnieją bowiem jedynie napis „Widzew Łódź” i sporych rozmiarów klubowy herb. Flaga jest skromna, ale przy tym bardzo ładna!
Warto wspomnieć również o trzech transparentach, jakie tego dnia zawisły na płotach. Dwa z nich są już dobrze znane z poprzednich spotkań: na Niciarce pojawił się materiał z hasłem: „Wiktor, trzymaj się! Do szybkiego zobaczenia”, zaś na zegarowym gnieździe: „Marcin, Tomek – Jesteśmy z Wami!”.
Trzecim transparentem był kilkudziesięciometrowy materiał, którym widzewiacy uczcili pamięć Generała Augusta Emila Fieldorfa ps. „Nil”, którego 61 rocznica śmierci przypada na dziś, czyli 24 lutego. Na płótnie wywieszonym w drugiej połowie spotkania pojawiło się hasło o treści: „On im z pętlą na szyi patrzył w oczy ze spokojem – Gen. Fieldorf-Nil – bohater trzech wojen!”
Przed nami dwa trudne mecze: w Chorzowie z Ruchem oraz u siebie z Lechem Poznań. O ile specyfika meczu zgodowego utrudni pełne wsparcie dla drużyny, o tyle na spotkaniu z „Kolejorzem” widzewska publiczność nie będzie miała innego wyjścia, jak licznie stawić się na trybunach i z irracjonalną wiarą dopingować co sił! Wszystkie gardła na pokład!