Relacja z trybun: Widzew Łódź – Legia Warszawa 10.11.2013

13 listopada 2013, 21:09 | Autor:

Warszawa

Niedzielne spotkanie z Legią budziło głównie emocje piłkarskie. Brak gości, brak oprawy – to powodowało, że fani skupiali się głównie na tym, czy uda się w końcu ograć warszawiaków. Nie udało się, choć zawodnicy grali ambitnie i przede wszystkim bez strachu.

Pojedynki z „Wojskowymi”, które przed laty były wielkimi starciami zarówno na boisku, jak i na trybunach, powoli zaczynają tracić swoją magię. Co prawda Legia nadal wywołuje wiadome emocje, głównie u kibiców z województwa mazowieckiego, których na Widzewie nie brakuje, ale da się odczuć, że to już nie to, co 10 lat temu. Wpływ na to mają przede wszystkim różnica w poziomie sportowych obu zespołów oraz notoryczny, dołujący wszystkich brak kibiców gości przy Piłsudskiego.

Mimo to w niedzielny wieczór na widzewskich trybunach padł rekord frekwencji w bieżącym sezonie. Na stadionie im. Ludwika Sobolewskiego zasiadło 8 tysięcy widzów, co kiedyś przyjęto by z rozpaczą. Wszyscy kibice modlili się o jak najniższy wymiar kary, ale w głębi serca łudzili się, że drużyna sklecona na kolanie z młodych, tanich i często przypadkowych zawodników przerwie czarny serial i wygra z mistrzem Polski. Pomóc w tym miał – mówiąc żartobliwie – nowy sponsor klubu, który na koszulkach umieścił logo leku na poprawę sprawności seksualnej – „Braveran”. Żartowano też na Zegarze, skąd usłyszeć można było hasło: „Po Braveranie Widzewa Legii jeba…nie”.

Od początku meczu widać było, że piłkarze w końcu zostali świetnie przygotowani psychicznie. Trener, o warsztacie którego krąży wśród fanów wiele powątpiewających opinii, sprawił, że zespół nie wyszedł na ligowy klasyk ani „przepompowany”, ani też przestraszony. Widzewiacy wybiegli ze sportową złością i rządzą wygranej. Goście, mimo tego, że są w małym dołku, przewyższali jednak łodzian umiejętnościami. Trwał jednak remis, a na trybunach doskonały doping dla jedenastki gospodarzy. Szczególnie dobrze wokalnie było wtedy, gdy do śpiewów włączał się cały stadion.
Sam Zegar, który przez fanatyków został wypełniony w komplecie, wreszcie wyglądał jak prawdziwy młyn. Ubity, falujący, głośny. W pewnym momencie pojawiły się w nim flagi na kijach w liczbie kilkunastu, które powiewały tam aż do końca meczu. Zegar nie zapomniał także o byłych graczach Widzewa, którzy wybrali grę na Łazienkowskiej, co nigdy nikomu nie będzie już wybaczane i darowane. Na tą okoliczność zaśpiewano: „Kto do Legii stąd odchodzi, musiał cwelem się urodzić”.

Przerwa nastała szybko. W ferworze walki minuty upływały niemal niezauważone. Na drugą połowę gospodarze wybiegli nie mniej umotywowani, ale za to legioniści ogarnęli się i mocniej zaatakowali. Efektem tego był błąd we własnym polu karnym Veljko Batrovica, co doprowadziło do bramki dla przyjezdnych.
Doping po tym wydarzeniu nieco osłabł, ale nadal stał na dobrym poziomie. Do walki o wyrównującego gola ruszyli piłkarze, ale albo brakowało im umiejętności albo sił po ciężkim, 120-minutowym, meczu w Nowym Sączu. Najbliżej byli Okachi, który trafił w słupek oraz Melunovic, którego niespodziewany lob niemal nie dał remisu. Do siatki co prawda wpadł bramkarz Skaba, ale legionista zdążył wcześniej wypuścić piłkę z rąk i gola uznać się nie dało.

Akcja Serba okazała się ostatnią. Widzew poległ i smutna seria gier z Legią bez wygranej przedłużona została do 14 lat. Piłkarzom oddać należy, że zrobili wszystko, co mogli. Przed meczem nie brakowało głosów, że łodzianie przegrają w jeszcze gorszym stylu, jak w lipcu w Warszawie, a jednak potrafili oni postawić eksportowej, polskiej drużynie trudne warunki, co przyznał na pomeczowej konferencji trener stołecznych, Jan Urban zdradzając też, że wielu legionistów mocno ucierpiało w starciach z widzewiakami i musieli użyć oni sporą ilość lodu.

Z akcentów kibicowskich należy wspomnieć o trzech transparentach, jakie zawisły na widzewskim płocie. Na Prostej pojawiły się płótna: „Młodzi z Bałut – zarażeni fanatyzmem” (Bałuciarze na mecz dotarli wspólnym pochodem w asyście tegoż transu i pirotechniki!!!) oraz „Czas patriotów” (materiał ten był na drugi dzień częstym gościem w TV, bowiem towarzyszył kibicom Widzewa idącym z nim na czele Marszu Niepodległości). Na podeście pod Zegarem zawisł zaś znany już transparent: „Marcin, Tomek – Trzymajcie Się”, poświęcony dwójce kibiców nie mogących póki co zasiadać na łódzkim stadionie.
Ciekawostką była też obecność aż dwóch flag, które za zadanie miało jednocześnie podkreślać szacunek dla warszawskich kibiców Widzewa, jak i kłóć w oczy legionistów. Na środku Prostej, a więc na wprost kamer, powieszono słynną „Syrenkę”, a na płocie Niciarki fanę „Red Bulls ’87”. Oba płótna należą właśnie do tego stołecznego fan clubu.

Widzimy się na wielkiej mobilizacji w Bydgoszczy!