Relacja z trybun: Widzew Łódź – Lechia Gdańsk 20.205.2013

21 maja 2013, 17:33 | Autor:

Piłkarze Radosława Mroczkowskiego przegrali drugie z rzędu ligowe spotkanie ulegając 1:2 gdańskiej Lechii. Na meczu, decyzją Wojewody, zamknięty był sektor „pod Zegarem”.

1
Kibice Widzewa nie mają szczęścia do rządzących w kraju nad Wisłą wojewodów. Jeszcze jesienią, za przewinienia fanów Lecha, Wojewoda Pomorski zamknął sektor gości na PGE Arenie w Gdańsku i Widzewiaków ominął wyjazd na Lechię. W ostatnich tygodniach sytuacja taka powtórzyła się jeszcze dwukrotnie. Najpierw Jerzy Miller, Wojewoda Małopolski, zamknął „klatkę” w Krakowie uniemożliwiając łodzianom normalną wizytę na Wiśle, a w zeszłym tygodniu taki sam manewr wykonał Wojewoda Wielkopolski z obiektem Lecha. We wszystkich tych przypadkach, powodem zamknięcia sektorów przed Widzewiakami były wydarzenia spowodowane działaniem kibiców: Lecha, Legii, Wisły!
Od wyżej wymienionych włodarzy nie chciała być gorsza Pani Wojewoda Łódzka, Jolanta Chełmińska. Blisko półtora miesiąca zajęło jej analizowanie „ciężkich przestępstw” dokonanych podczas meczu Widzew – Polonia Warszawa. Obecność rac w sektorze D umotywowała Panią Wojewodzinę do zamknięcia widzewskiego młyna, a przecież plany sięgały nawet wyłączenia na poniedziałkowy mecz drugiej „zabramkowej” trybuny! Absurd goni absurd! Wszyscy te persony administracyjne są oczywiście związane z Platformą Obywatelską

Z związku z tymi decyzjami, fanatycy RTS-u postanowili na meczu z Lechią młyn utworzyć wyjątkowo na sektorze B. „Niciarka” oprócz stałych bywalców, przyjęła więc także kiboli spod „Zegara”. Tak zorganizowany młyn miał być testem przez zbliżającym się meczem z Legią, podczas którego planowana jest migracja przeciwna, tj. obecność  fanów z „Niciarki” pod „Zegar”.
Próba połączenia sił wypadła w poniedziałkowy wieczór średnio. Być może wpływ miał na to fakt, że trybuna B nie ma takich warunków do prowadzenia dopingu, jak „Zegar”, na którym stale umiejscowione jest nagłośnienie, a także przede wszystkim podestem z prowadzącym śpiewy i bębniarzami. Na kolana nie powala także frekwencja w prowizorycznym młynie. Wszak spotkanie z „biało-zielonymi”, to kolejny termin w dzień powszedni.

Łącznie na stadionie im. Ludwika Sobolewskiego pojawiło 5000 widzów. Zabrakło oczywiście gości, co fatalnie wpływa na atmosferę meczu. „Zegar” pozostał pusty. Zawisły jego płocie jedynie dwie flagi oraz estetyczny transparent: „Stadion Widzewa tylko na Widzewie”. Natomiast w pozostałych częściach stadionowego ogrodzenia na przemian powieszono flagi ogólnowidzewskie, osiedlowe oraz fan clubowe. Dodatkowo na „Niciarce” pojawiło się płótno: „Jędras frajer”.

Z chwilą wyjścia piłkarzy na murawę zaprezentowana została oprawa meczowa przygotowana przez fanów z FC. „Niciarka” przyozdobiona została oldskulowymi balonami w barwach oraz „machajkami” różnych „czerwonych miejscowości”. Niektóre z tych flag powiewały nad głowami przez cały mecz.

Fanatycy Widzewa dopingowali piłkarze przez całe 90min. Co ciekawe, w momencie nauki nowej przyśpiewki gospodarze wyszli na prowadzenie, po skutecznym wykonaniu rzutu karnego przez Łukasza Brozia (szyki bezskutecznie próbował łodzianom pokrzyżować eks-Widzewiak Jarosław Bieniuk podpowiadając bramkarzowi Lechii, jak „jedenastkę” wykonywać będzie popularny „Broziu”). Sytuacja ta dała oczywiście kibicom kopa, ale czy nowa pieśń przypadnie fanatykom do gustu przekonanym się z czasem.

W drugiej połowie nastroje kibicom zaczęli psuć piłkarze, którzy dali sobie wyrwać prowadzenie, a potem pozwolili Lechii zadać decydujący cios. Zabawa mimo to trwała nadal. Fani próbowali poderwać zawodników Widzewa do walki, ale niestety ekipie Radosława Mroczkowskiego nic w drugiej połowie nie wychodziło. Łodzianie przegrali drugie spotkanie z rzędu. Szkoda, bo wygrana dałaby już pewny spokój o ligowy byt w przyszłym sezonie, a tak kibicom pozostanie nerwowe wyczekiwanie, spoglądanie na wyniki innych zespołów z szarego końca ligi.