Relacja z trybun: Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 31.08.2013

1 września 2013, 12:49 | Autor:

Po trzytygodniowej przerwie stadion im. Ludwika Sobolewskiego znów się zaczerwienił od koszulek kibiców. Na murawę wybiegły jedenastki Widzewa i Jagiellonii, których kluby toczyły w sobotę rywalizację nie tylko piłkarską.

Zegar_Jaga

Tradycyjnie już Zegar rozpoczął doping od gromkiego okrzyki wspierającego zawodników Mroczkowskiego. Następnie młyn starał się jak najmocniej pomóc skazywanym wciąż na spadek piłkarzom.

Pierwsza połowa wyglądała jednak bardzo sennie – Widzew nie oddał w niej ani jednego celnego strzału. Nuda na boisku przekładała się na trybuny, na których zasiadło jedynie 6zdoby000 ludzi. Trzeba jednak przyznać, że z meczu na mecz frekwencja powoli, ale wzrasta. Miejmy nadzieję, że z końcem okresu urlopowego trybuny przy Piłsudskiego będą wypełniać się jeszcze bardziej,
Skoro na murawie działo się niewiele więcej poza typową ligową młócką, kibice sami urozmaicali sobie zawody m.in. dzieląc się na dwa mniejsze młyny i w taki sposób rywalizując ze sobą. Nie zabrakło także „pozdrowień” skierowanych do prezesa Jagiellonii, Cezarego Kuleszy, który jak wiadomo robił co mógł, aby utrudnić Widzewowi transfer Bartłomieja Pawłowskiego do Malagi. Pan Kulesza ostatecznie do Łodzi nie przyjechał. Szkoda, bo usłyszałby wówczas kilka słów prawdy o sobie samym. Zegar intonował m.in. hasło: „Kulesza – pies ogrodnika”.

Po przerwie łódzka publiczność została miło zaskoczona już w pierwszej groźnej akcji. Gospodarze za sprawą Aleksejsa Visnakovsa uzyskali prowadzenie, a dobra gra przełożyła się na jeszcze bardziej żywiołowy doping.
Kiedy w 69 minucie meczu czerwoną kartkę obejrzał zawodnik gości – Baran, wszyscy byli już przekonani, że komplet punktów zostanie w Łodzi. Utwierdzały ich w nim także liczne bramkowe okazje widzewiaków, w tym dwie poprzeczki po strzałach Lafrance’a i Eduardsa Visnakovsa.

W 77 minucie na stadionie ujawniła się grupka fanów z Białegostoku, która mecz mogła obejrzeć dzięki uprzejmości miejscowych kibiców. Fanatycy Jagiellonii pozdrowili swoich piłkarzy oraz zaintonowali okrzyk „Piłka nożna dla kibiców”, do którego przyłączył się cały stadion. Łącznie na sektorach Widzewa zasiadło 24 gości z Podlasia.

Kiedy wydawało się, że ostatnie cztery minuty doliczone przez sędziego Wajdę, będą jedynie formalnością i Widzew sięgnie po trzecie w tym sezonie zwycięstwo, nieoczekiwanie to grający w osłabieniu goście wpakowali piłkę do łódzkiej bramki. Przy biernej postawie najpierw Rybickiego, a potem linii defensywnej i bramkarza Mielcarza Quintana zagrał futbolówkę na 5 metr, a tam do siatki posłał ją Piątkowski.

Tym samym gospodarze zremisowali wygrany mecz, co fanom ciężko było przełknąć. Przed meczem większość kibiców remis uznawała za najbardziej możliwy rezultat, ale z przebiegu gry i mnogości sytuacji bramkowych w drugiej części meczu, wynikało, że Widzew bardziej stracił dwa punkty, niż zyskał jeden.

Zegar, który przecież w swej historii widział dużo większe dramaty, pozbierał się i podziękował piłkarzom za grę. Następna okazja do wspólnej walki o ligowe punkty i utarcie nosa pseudo ekspertom za dwa tygodnie. Widzew podejmować będzie wówczas Podbeskidzie Bielsko-Biała. W następny weekend liga nie gra, bowiem czekają nas mecze reprezentacji.