Relacja z trybun: Korona Kielce – Widzew Łódź 17.04.2014

28 kwietnia 2014, 20:01 | Autor:

Korona_Widzew

Choć media od dłuższego czasu trąbiły o niedzielnej kanonizacji Jana Pawła II, a te sportowe o szlagierze w Premierleague, żadnego fanatyka Widzewa siłą nie udałoby się zatrzymać w domu. Tego dnia swój mecz grał Widzew, więc ich miejsce było w Kielcach. Sektor gości wypełniło 710 kibiców, 12 flag oraz transparent.

Podróże do Kielc są tymi wyjazdami, na które biletów zawsze jest za mało. Tym razem miejscowi działacze przysłali 710 wejściówek, które rozeszły się w tempie ekspresowym, a liderzy osiedli i fan clubów musieli nawet obcinać listy. Kawalkada autokarów i samochodów dotarła pod stadion o odpowiednio wczesnej porze, gdyż wejścia na kielecki stadion nigdy nie należało do najszybszych. Tym razem na widzewiaków czekały aż cztery, a nie jak zazwyczaj dwa, kołowrotki, toteż wiara szybko i sprawnie ulokowała się w sektorze.
Na płotach zawisło łącznie 12 flag: debiutujące: „RTS” i „Rogów”, a także: „Bałuty”, „Stare Miasto”, „Chojny”, „Widzew Polska”, „Wasza nienawiść umacnia naszą wiarę”, „FCB ’91” oraz płótna świętokrzyskich FC: „Opoczno”, „Starachowice” i „Skarżysko”. W drugiej połowie pojawił się również transparent dla ŚP. Damiana.

Sprawny dojazd i szybkie wejście na stadion sprawiło, że goście wcześnie zaczęli zabawę. Pierwsze decybele poleciały w kierunku piłkarzy już na rozgrzewce. Doniosłe „Jesteśmy zawsze tam…”, słyszane z perspektywy środka trybuny głównej, wręcz wgniatały w ziemię.
Mecz rozpoczął się asyście milczenia gospodarzy z uwagi na początkowy brak młyna, a więc na Arenie Kielc dzielili i rządzili widzewiacy doprowadzając do furii miejscowych „pikników” hasłami „Jesteśmy u siebie” czy „Jaki tu spokój…”. Ów spokój wziął się faktu, iż kieleccy fanatycy toczą zażarte boje z zarządem własnego klubu, który mocno uzależnia wszelkie działania od nacisków policji. W ostatnim czasie ultrasi Korony wyłapali wiele zakazów stadionowych, a solida (bo w liczbie kilkudziesięciu) porcja wilczych biletów posypała się także w przeddzień meczu. Na skutek tych wydarzeń przed wejściem na młyn mocno się kotłowało i koroniarze dotarli na swój stały sektor mocno spóźnieni.

Na zegarze widniał już wtedy wynik 1:0 dla Widzewa, co wprawiło łódzkich fanów w doskonały nastrój i nakręciło niezłą korbę. Gospodarze, zebrani w korytarzach pomiędzy piętrami sektora, zaznaczyli swoją obecność okrzykami „Piłka nożna dla kibiców” (włączali się do nich widzewiacy) oraz serią pretensji pod adresem działaczy. Później przemaszerowali oni aż w okolice „klatki”, gdzie chwilę pośpiewali. Po interwencji spikera oraz pojawieniu się w centrum wydarzeń mundurowych wrócili na młyn i zajęli miejsca już na krzesełkach, wywiesili tylko jedną flagę poświęconą ŚP. Małpie. Wejście koroniarzy na trybunę zbiegło się w czasie ze strzeleniem drugiego gola przez widzewiaków, toteż gospodarze nie mieli prawa przebić się przez doping uradowanej „Czerwonej Armii”. Co ciekawe, gospodarze niekorzystny wynik skomentowali okrzykiem „Bójcie się chamy, do I ligi wracamy”, co wydaje się dość dziwne, biorąc pod uwagę wyniki osiągane przez Koronę. Chętnie byśmy się zamienili :-).

Do przerwy fanatycy Widzewa nie dali miejscowym dojść do słowa, dopiero w drugiej połowie koroniarze zaczęli dopingować na wysokim poziomie chcąc pośrednio pokazać zarządowi swoje oddanie drużynie. Po strzeleniu kontaktowej bramki kielczanie wpadli w niezły trans i siły wokalne wyrównały się. Po trafieniu Korzyma na 2:2 gospodarze nabrali jeszcze większego animuszu, a goście zostali nieco przygaszeni, ale w „klatce” wciąż działo się. Na uwagę zasługuje często powtarzany okrzyk „Świętokrzyskie za Koroną”, co samo w sobie jest wyznaniem dość komicznym; z pewnością widzewiacy ze świętokrzyskich FC poczuli się mocno docenieni.

Wynik już się nie zmienił, toteż w nieco lepszych humorach powinni być koroniarze, których pupili uciekli spod topora. Patrząc jednak na sektor przyjezdnych można było odnieść wrażenie, że Widzew wysoko wygrał, zapewniając sobie co najmniej mistrzostwo Polski. Śpiewy w „klatce” nie milkły nawet po 30 minutach od końcowego gwizdka.