Relacja z meczu Wisła Kraków – Ruch Chorzów 10.04.2012
11 kwietnia 2012, 08:27 | Autor: Ryan
Ogromnych emocji dostarczył rewanżowy mecz w półfinale Pucharu Polski, jaki odbył się pomiędzy Wisłą a Ruchem. „Niebiescy” zagrają w kieleckim finale!
Pierwszy odcinek batalii o awans do finału odbył się 3 kwietnia w Chorzowie. Wówczas Ruch zwyciężył 3:1 i zrobił pierwszy, spory krok, na drodze do awansu. Formalności trzeba było jednak wypełnić w rewanżowym starciu przy Reymonta.
Działacze Wisły przysłali na Śląsk równy tysiąc biletów i cała pula została rozdysponowana, mimo że mecz rozgrywano we wtorek! W sektorze dla gości pojawiło się ok. 25 Widzewiaków. Wejście odbywało się w miarę sprawnie i choć grupa dotarła na styk, to ostatni przyjezdni pokonali kołowrotki równo z pierwszym gwizdkiem sędziego Borskiego.
Ruch, który należy do ścisłej czołówki ekip wyjazdowych w kraju, kolejny raz bardzo dobrze oflagował „klatkę” i od pierwszych minut ruszył z konkretnym dopingiem motywującym piłkarzy do walki i awansu do finału. Po drugiej stronie na cud i odrobienie strat z pierwszego meczu liczył młyn Wisły i tylko on zasługuje na wzmiankę, bowiem pozostałe sektory świeciły pustkami. Piknikom krakowskim nie chciało się ruszyć na stadion z powodu słabych wyników, ale fanatycy „Białej Gwiazdy” dawali radę.
Właśnie kibice gospodarzy jako pierwsi mięli powody do radości, kiedy w 21min gola z rzutu karnego zdobył Cwetan Genkow. Strata bramki nie załamała fanów z Chorzowa, ale mocno uskrzydliła Wiślaków, którzy poczuli krew.
Druga połowa zaczęła się fatalnie dla Ruchu i po błędzie Lewczuka do spółki z Perdijicem do siatki trafił Melikson i to Wisła była w niebie. Młyn gospodarzy, nakręcony korzystnym rezultatem, ruszył z bardzo dobrym dopingiem i gościom było w tym czasie bardzo trudno przebić się ze swoimi śpiewami. Jednak nikt w „klatce” nie tracił nadziei, bo do końca meczu pozostawało jeszcze 40min. Wiarę fanatyków nagrodził kolejny w tym meczu rzut karny, tym razem dla Ruchu. Piłkę na wapnie ustawił Paweł Abbott i nie pomylił się dając „Niebieskim” kontaktową bramkę i na tą chwilę finał! Sektor gości oszalał ze szczęścia i przez dobrych kilkanaście minut jechał z fenomenalnym dopingiem, który odbijając się od zadaszenia niósł się po całym stadionie! Kiedy wydawało się, że Chorzowianie dowiozą wynik do końca, w 89min akcja rozpaczy dała Wiśle trzeciego gola po celnej główce Genkowa i znów powody do zadowolenia mięli gospodarze, choć tym razem rezultat ten dawał im jedynie dogrywkę.
Dodatkowe 30min zaczęło się, kiedy zegar wskazywał już godzinę 22:30. W dogrywkę początkowo lepiej weszli „Niebiescy”, ale Pareiko nie dawał się zaskoczyć. Wiślacy nierzadko cwaniakowali symulując wyimaginowane faule i kiedy sędzia Borski przestał już reagować na grę aktorską aktualnych Mistrzów Polski, swoje show prezentował trener Wisły – Probierz, który skakał przy linii bocznej jak małpa w zoo, często opuszczając dozwoloną strefę, kompletnie olewając ponaglenia technicznego do powrotu do „kwadratu”.
Druga połowa dogrywki była już wyrówna. Zawodnicy obu drużyn bardzo zmęczeni słaniali się na nogach. Na trybunach trwał istny pojedynek na gardła między młynem Wisły, a tysięczną, głodną sukcesu, „Niebieską Armią”. W końcu, po 120min gry meczu rewanżowego, grubo po 23:00, bieganie się skończyło i o tym, kto pojedzie na finał do Kielc, zadecydować miała seria rzutów karnych.
Losowanie stron wygrali „Niebiescy” i decyzją kapitana Ruchu jedenastki strzelane miały być na bramkę, za którą siedzieli przyjezdni. 1000 gardeł głośno skandowało nazwisko bramkarza chorzowskiego zespołu Perdijica, widząc w nim ewentualnego bohatera meczu. Intuicja nie zawiodła „Psychofanów”, bowiem chorwacki golkiper obronił aż 3 rzuty karne, choć przy jednym z nich za wcześnie wyszedł do przodu i radość fanów Ruchu zmąciła decyzja sędziów o powtórce jedenastki, której Perdijic już nie złapał. Ostatecznie jednak to Ruch miał powody do świętowania, gdyż kilka minut później do siatki trafił Lewczuk, a po nim strzał Nuneza odbił bramkarz Ruchu.
Radości i wspólnego rzucania się sobie na szyję nie było w „klatce” końca. Horror w Krakowie skończyć mógł się happy-endem tylko dla jednej ekipy i byli nią fanatycy Ruchu!
Wiślacy załamani opuszczali stadion ze świadomością, że przegrali ostatnią szansę na puchary. Specjalne owacje pożegnały Małeckiego, który kilkukrotnie rzucał bluzgami w kierunku sektora gości. Oberwało się też Probierzowi, który przegiął w momencie strzelania decydującej jedenastki przez Lewczuka. Egzekutor Ruchu, to były podopieczny Probierza z czasów ich wspólnej pracy w Jagielloni. Szkoleniowiec-pajac, stylizujący się na Mourinho, wybiegł aż do narożnika, aby podpowiedzieć Pareice, w który róg Lewczuk będzie uderzał. Mina szkoleniowca Wisły, najpierw po celnym strzale Lewczuka, a później po skutecznej interwencji Perdijica – bezcenna.
Po meczu około 200 fanatyków „Niebieskich” zebrało się pod stadionem w Chorzowie, aby racami i achtungami przywitać piłkarzy oraz przede wszystkich głównego architekta sukcesów Ruchu – trenera Waldemara Fornalika, który po północy rozpoczął świętowanie 49 urodzin. Uwielbiany w Chorzowie szkoleniowiec otrzymał od kibiców tort na szybko upieczony przez jednego z kibiców oraz tradycyjnie został przez fanów podrzucany w powietrze.
Finał Pucharu Polski, w którym Ruch zmierzy się z Legią lub Arką, odbędzie się 24 kwietnia, o godzinie 18:00, w Kielcach. Wkrótce dojdzie do specjalnej narady, na której ustalone zostaną m.in. pule biletów dla fanów obu drużyn. Na kieleckiej ziemi z pewnością nie zabraknie licznej grupy Widzewiaków.
Ryan