Relacja z meczu Polonia Warszawa – Widzew Łódź 25.02.2012
26 lutego 2012, 11:47 | Autor: Ryan
Mecz z Polonią w Warszawie był czwartym i ostatnim, na którym kibiców Widzewa obowiązywał zakaz udziału po piro-zabawie na Łazienkowskiej. Dotyczy to oczywiście wyłącznie grupy zorganizowanej, toteż sektor gości świecił wczoraj pustkami, a w Łodzi nie pojawiły się bilety od warszawskich działaczy, które Stowarzyszenie mogłoby rozdysponować wśród chętnych.
Do stolicy kibole RTS-u przybyli więc każdy na własną rękę i jako wolni obywatele w specjalnym punkcie wyrobili polonijną „kartę kibica”, zakupili bilet na sektor C3 i stamtąd też postanowili oglądać mecz. Zanim jednak udało się wejść na stadion przy Konwiktorskiej stoczyć musieli szereg dyskusji i żenujących przedstawień z miejscową milicją, która zjechała się pod kasy w sile niemal takiej, jak na warszawskie derby. Filmowanie, spisywanie, wypytywanie, bzdurne komentarze nie do końca umiejących logicznie myśleć wąsatych stróżów prawa, dla których nie lada zagadką było w jakim województwie leży Aleksandrów Łódzki – oto obraz policyjnego państwa za rządów PO.
W końcu, po pokonaniu zasieków w postaci mundurowych, a następnie nie mniej dociekliwych ochroniarzy, większości udało się zasiąść w jednym miejscu, z lewej strony trybuny głównej. Wspólnie wspierało Widzew ok. 350 fanatyków z Łodzi w tym parę sztuk z Ruchu Chorzów. Kilku innym udało się wejść na obiekt grubo po pierwszym gwizdku, a niektórym w ogóle nie było to dane. Powodem zamieszania było skończenie się plastików do wyrabiania „kart kibica”, na czym ucierpieli też sympatycy KSP, którzy także nie mogli obejrzeć na żywo swojej drużyny.
Kibicowsko mecz rozpoczął się od standardowego „Jesteśmy zawsze tam…”, a następnie wspólnie z młynem Polonii z „Kamiennej” zaśpiewano „Piłka nożna dla kibiców”. Fani KSP z dużym zrozumieniem podeszli do obecności Widzewiaków pod i na ich stadionie w pełni rozumiejąc inwigilację środowisk kibicowskich jaka dotknęła ich przed Euro. Warto dodać, że na jesiennym meczu w Łodzi, również Warszawiacy mogli wejść na trybuny Widzewa, aby móc wspierać swój klub.
Fanatycy Widzewa od początku meczu ruszyli z dobrym dopingiem. Klimatu dodawał rzęsiście padający deszcz i grad, co w świetle jupiterów wyglądało bardzo fajnie, ale tylko dlatego, że stało się pod dachem ;-) Można więc żartobliwie podziękować PZPN-owi za ten zakaz, bowiem w „klatce” zjawiskowa aura nie byłaby tak mile odbierana.
Do dobrego dopingu przyłączyli się wreszcie piłkarze, którym oddać trzeba, że zagrali o niebo lepiej, niż przed tygodniem z Podbeskidziem. Jeszcze w pierwszej połowie Widzew strzelił 2 gole. Pierwszą bramkę zdobył debiutujący Tunezyjczyk Ben Dhifallaha! Drugą Poloniści strzelili sobie sami, a konkretnie Tomasz Brzyski. Świetny wynik z mocnym pretendentem do tytułu poprawił humory i z pewnością miał duży wpływ na jakość wokalną. Z drugiej strony im lepszy był doping, tym lepiej szło zawodnikom. Można więc powiedzieć, że gra zawodników i doping kibiców to połączony organizm.
W drugiej połowie piłkarze kontrolowali wynik meczu, a na sektorze C3 trwała fiesta. Bardzo długo i głośno „katowane” było „Z chuliganki się wyrwało…” (z podziałem na 2 strony), co dało świetny efekt. Za komentarz mogą robić słowa Polonistów z trybuny głównej, którzy stwierdzili, że w tym miejscu stadionu słychać było wyłącznie Widzewiaków!
Pod koniec meczu zrobiło się nerwowo i cofnięty do obrony zespół z Łodzi popełnił w końcu błąd dający gospodarzom bramkę kontaktową. Drugą chciał im podarować pośrednio sędzia Dawid Piasecki, który przedłużył mecz o 5min, a po raz ostatni i tak gwizdnął po ponad 7 minutach (choć gol na 1:2 padł i tak po dodatkowym czasie)! Ostatecznie jednak szczęśliwie Widzewiacy dowieźli kapitalny wynik do końca meczu, choć co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć, że w pewnym momencie czerwono-biało-czerwoni wygrywali już 9:0! Niestety była to tylko awaria zegara :-)
Po wspólnej radości z piłkarzami dziękującymi za doping sympatycy piłki nożnej z Łodzi rozjechali się do domów.
Na osobną wzmiankę zasługuje jeszcze fakt, iż po raz drugi z rzędu na trybunie VIP stadionu Polonii mecz oglądał Sylwester Cacek, w towarzystwie swoich biznesowych przyjaciół w krawatach. Już rok temu zaprosił on na mecz KSP-RTS kilkudziesięciu znajomych, przed którymi mógł grać Pana Właćiciela. Mamy nadzieję, że gromkie „hej Cacek zapłać piłkarzom”, jakie przyjezdni zaintonowali w 80min, nieco zgasiło pewność siebie Sylwestra Cacka, który chce być wielkim Panem, a nie potrafi uregulować należności wobec własnych pracowników.
Na koniec kilka słów na temat postawy kibiców z „Kamiennej”. Szczerze i bez wdzięcznego lizania pewnych miejsc ciała, należy oddać Polonistom, że pokazali się z dobrej strony. Zaprezentowali się o niebo lepiej, niż rok wcześniej. Choć na stadion przybyli z nastawieniem na łatwe 3pkt, a cały mecz przegrywali 0:2, dopingowali do ostatnich chwil. W drugiej połowie pokazali też oprawę, na którą złożyła się sektorówka z napisem „POLONIA AŻ PO GRÓB” oraz transparent na płocie będący dokończeniem „TAK NAM DOPOMÓŻ BÓG”. Efekt fajny, jednak biało-czarnej tonacji blasku dodałyby jeszcze czerwone race…
Kończąc dziękujemy fanom Polonii za zrozumienie sytuacj i solidarność!