R. Sylwestrzak: „Widzew będzie musiał podejść do tego meczu poważnie”
30 października 2024, 19:05 | Autor: MichałJuż jutro Widzew Łódź zawalczy o awans do 1/8 finału Pucharu Polski. Podopieczni Daniela Myśliwca zmierzą się na wyjeździe z Lechią Zielona Góra. Postanowiliśmy przed tym spotkaniem porozmawiać Radosławem Sylwestrzakiem – byłym piłkarzem Widzewa, a do niedawna zawodnikiem Lechii. Co powiedział w rozmowie z WTM?
– Jak zareagowałeś na to, że Widzew przyjedzie do miasta, w którym mieszkasz?
– Na pewno na mojej twarzy pojawił się uśmiech, bo bez wątpienia bardzo miło mi będzie gościć Widzew w moim mieście. Wiadomym jest to, że okoliczności, które dokonały się w ostatnim czasie sprawiły, że nie mam już możliwości zagrać przeciwko Widzewowi. Wtedy to serce na pewno jeszcze bardziej by zabiło.
– Przyjazd takiego klubu jak Widzew na pewno musi budzić także zainteresowanie wśród mieszkańców miasta. Jak to wygląda?
– W samym mieście jakoś ogólnie się tego nie odczuwa. Jak wiemy, Zielona Góra – jako miasto – nie jest raczej zbyt piłkarska. Gdyby przykładowo Widzew grał u siebie z jakimś równie renomowanym rywalem, to na pewno byłoby o tym słychać. Tutaj trzeba się już tym trochę interesować, aczkolwiek widziałem plakaty na mieście i myślę, że w dniu samego meczu społeczność będzie trochę bardziej tym żyła.
– Rozmawiałeś po losowaniu z twoimi kolegami z szatni Lechii? Jakie były ich reakcje?
– Tak, oczywiście. Rozmawiam z nimi na bieżąco. Oni bardzo cieszą się z tego losowania, z tego, że przyjedzie właśnie Widzew. Ubolewają na pewno nad tym, że nie będzie tej imprezy masowej, bo wtedy na pewno przyjechałoby wielu kibiców z Łodzi i wtedy mielibyśmy już takie kompletne kapitalne widowisko.
– Mecz zostanie rozegrany w dość nietypowych warunkach. Wczesna pora w dniu roboczym, mały obiekt i drogie bilety, o których ceny pretensje mieli także kibice Lechii – te czynniki mogą trochę psuć atmosferę tego dnia. Zgodzisz się z tym?
– Na pewno inaczej grałoby się przy światłach i znacznie większej publiczności. Wtedy rzeczywiście moglibyśmy nazwać to takim prawdziwym piłkarskim świętem. Teraz ten obiekt jest bardzo mały, przez co mecz będzie mogło obejrzeć stosunkowo niewielu kibiców. Dodatkowo, ceny biletów, przeciwko którym protestowali kibice, również dodały do tego trochę takiego niesmaku. Uważam, że nawet mimo tego, że kibice Widzewa dostali zaledwie 50 biletów, to i tak będzie ich w czwartek widać i słychać. O to jestem spokojny.
– W rozmowie z Radiem Widzew prezes Maciej Murawski mówił, że mecz w teorii mógłby zostać przeniesiony na pobliski i jednocześnie większy stadion lekkoatletyczny, ale piłkarze zdecydowanie lepiej czują się na obecnym boisku tzw. „Dołku”. To prawda?
– Rzeczywiście, coś w tym jest, ale musimy pamiętać, że „Dołek” to właśnie główne boisko Lechii Zielona Góra. Będący obok stadion lekkoatletyczny jest większy i rzeczywiście mógłby pomieścić większą liczbę kibiców. Wiadomym jest też to, że ta bieżnia, która oddziela boisko od trybun sprawia, że gra się nieco gorzej. Pewnie gdyby powstały tam jakieś bandy reklamowe i całe zaplecze medialne, to może wyglądałoby to inaczej. Chłopaki rzeczywiście mówią, że na tym drugim stadionie czują się lepiej, bo to jest boisko główne, gdzie Lechia gra cały czas.
– Prezes klubu wspominał, że owy „Dołek” był dawniej boiskiem treningowym. Czy to odbija się jakoś na jakości placu gry?
– Uważam, że jak na obecną porę roku i poziom ligowy klubu, boisko jest bardzo dobre. Nie trzeba się o to martwić. Jeśli tylko zostanie udostępniony system nawadniania i włączy się go odpowiednio przed meczem, to murawa naprawdę będzie w dobrym stanie. Nie zgodzę się z określeniami, że jest to boisko boczne przerobione na stadion, bo to jest nasze główne boisko, na którym Lechia na co dzień rozgrywa swoje spotkania.
– Mimo, że w Lechii od niedawna nie grasz, to na pewno znasz większość zawodników. Jak piłkarsko określiłbyś tę drużynę?
– Przede wszystkim jest to drużyna złożona z młodych zawodników, którzy mają swój potencjał i umiejętności piłkarskie. Jeśli dołożymy do tego odpowiednie zasady funkcjonowania w zespole i taktykę narzuconą przez trenera Sebastiana Mordala, to moim zdaniem jest to zespół, który wygląda nieźle na tle III ligi. Rozgrywki pucharowe rządzą się swoimi prawami, więc może będziemy świadkami jakiejś niespodzianki. Na pewno Widzew będzie musiał podejść do tego meczu poważnie i nie zlekceważyć rywala.
– Wiadomo, że rozgrywki ligowe są ważne, ale czy uważasz, że Lechia spriorytetyzuje zmagania w pucharze? W 2023 klub awansował przecież do ćwierćfinału tych rozgrywek.
– Na pewno musimy sobie powiedzieć, że to już jest praktycznie zupełnie inna drużyna niż ta, która wtedy rywalizowała w Pucharze Polski. Sposób gry bardzo się od tego czasu zmienił i na pewno tych dwóch kampanii nie można ze sobą porównywać. Z pewnością to spotkanie będzie dla chłopaków bardzo ważne, bo zagranie w pucharze przeciwko Widzewowi nie zdarza się zbyt często. Bardzo możliwe, że dla wielu z nich taka okazja może się już nie powtórzyć. Dlatego uważam, że potraktują ten mecz priorytetowo, bo takie mecz zawsze trzeba traktować poważnie i szykować się do nich nawet kosztem meczu ligowego.
– Aspektem, który łączy cię z obecną drużyną Widzewa jest fakt, że jeszcze w Stali Rzeszów miałeś okazję trenować pod okiem trenera Daniela Myśliwca. Jak wspominasz tę współpracę?
– Współpraca z trenerem Myśliwcem była dla mnie bardzo owocna. Bardzo wiele się wtedy nauczyłem – zarówno jako piłkarz, ale też jako człowiek. Trener bardzo dużo rozmawiał z zawodnikami i jeśli tylko człowiek miał otwartą głowę, to z pracy z nim można było bardzo wiele wyciągnąć. Warto na pewno go słuchać i czerpać od niego wiedzę i taką sztukę piłkarską, bo on bardzo dużo dobrych elementów pokazywał nam na treningach, co wynikało często z analizy. Tutaj muszę też zaznaczyć, że dobrze pracowało mi się z Karolem Zniszczołem, który obecnie jest w Widzewie asystentem. Sam trener Myśliwiec dużo mi pomógł i dał nowe spojrzenie na piłkę. Okres współpracy z nim wspominam bardzo dobrze i do dziś czerpię z niej korzyści.
– Podczas tej współpracy miałeś poczucie, że trener Myśliwiec może niebawem zajść gdzieś wyżej?
– Tak. Myślę, że w tym okresie, gdy był w Stali Rzeszów nie był jeszcze na to tak zupełnie gotowy, bo dopiero wchodził w ten profesjonalny futbol jako pierwszy trener. Miał już wtedy taką charyzmę i odpowiedni etos pracy, który się bronił. Narzucił go w klubie i zaraził nim praktycznie wszystkich, a my za tym podążaliśmy. Wykonywaliśmy wtedy kapitalną robotę i uważam, że już wtedy pojawiały się takie zalążki, że może on zajść znacznie wyżej.
– Trener już w Ekstraklasie jest, ale prowadzona przez niego drużyna Widzewa radzi sobie w kratkę. Śledzisz na bieżąco to, jak radzi sobie Widzew?
– Oczywiście, że śledzę. Oglądam mecze i jeśli tylko mogę, to staram się pojawiać na meczach na Widzewie. Już raz udało mi się w tym roku zawitać do Łodzi, ale czasem wpadnę też na mecz, jeśli rozgrywany jest gdzieś w miarę blisko Zielonej Góry. Cały czas jestem na łączach z kierownikiem Marcinem Pipczyńskim i jeśli tylko jestem gdzieś w okolicy, to staram się odwiedzić nawet sam stadion i porozmawiać chwilę z ludźmi. Jakby nie patrzeć, Widzew zawsze będzie bliski mojemu sercu i na pewno zawsze z przyjemnością będę odwiedzał „Serce Łodzi”.
– Czego spodziewasz się po obecnej drużynie Widzewa w czwartkowym meczu?
– Uważam, że zespół Widzewa podejdzie do tematu bardzo poważnie i zrobi kapitalną robotę. Będą mieli pewnie pełną kontrolę i dominację nad tym meczem. Sądzę, że trener Myśliwiec nie pozwoli sobie na jakąś wpadkę z trzecioligowcem. Trzymam kciuki za to, żeby się udało. Wiadomo, że kibicuję też chłopakom z Lechii.
– Może przejdźmy trochę do twojej osoby. Obecnie masz 32 lata i rywalizujesz w III lidze. Myślałeś już, co chciałbyś robić po zakończeniu kariery?
– Po zakończeniu przygody piłkarskiej chciałbym zostać trenerem motorycznym. Poczyniłem już w tym kierunku pierwsze kroki, bo mam porobione kursy i wciąż się szkolę i edukuję. W Lechii miałem już okazję pracować w akademii z młodzieżą. Uważam, że był to dla mnie bardzo cenny czas, bo złapałem dużo doświadczenia i przede wszystkim praktyki, a nie tylko wiedzy z książek. W tym chciałbym się realizować, bo wiadomo, że obecnie grając na tym półprofesjonalnym poziomie III ligi nie mogę jeszcze tak w stu procentach oddać się pracy zawodowej. Będąc w Lechii łączyłem już jednak granie z pracą w roli motoryka w klubowej akademii. W tym kierunku chciałbym podążać po zakończeniu gry w piłkę.
– Chcąc kształcić się w kierunku trenerskim, wielu piłkarzy z czasów reaktywacji, jak choćby Daniel Mąka, Daniel Tanżyna czy Maciej Kazimierowicz wracali do Widzewa, żeby tam dokończyć swoją karierę piłkarską i wejść w piłkę trenerską. Czy tak mogło być też w twoim przypadku? Był jakiś kontakt z klubu?
– Taki temat był. Dokładnie zimą, półtora roku temu. Rozmawialiśmy wtedy z Maciejem Szymańskim, który był wówczas dyrektorem akademii. Wtedy trenerem rezerw był jeszcze Patryk Czubak. Finalnie nie doszło do tego ruchu, ale mogę powiedzieć, że było bardzo bardzo blisko. Miałem łączyć rolę trenera z graniem w czwartoligowym zespole rezerw. Nigdy nie mówię nigdy, bo drogi nie są pozamykane i zobaczę, co się w przyszłości wydarzy.
– Na koniec zadam ostatnie, być może dla wielu kibiców najważniejsze, pytanie do ciebie. Po czyjej stronie będzie w czwartek serce Radosława Sylwestrzaka?
– Na pewno będę mocno kibicował Widzewowi, ale będę też trzymał kciuki za chłopaków z Lechii, bo dla nich może to być mecz życia. Sercem będę za Widzewem, ale życzę też Lechii, żeby dobrze zagrała. Może któryś z tych młodych chłopaków pokaże się i potem przejdzie do Widzewa?
– Będziesz obecny na czwartkowym spotkaniu?
– Niestety, w tym samym czasie, dokładnie o 14:00, rozgrywam swój mecz w Carinie Gubin, ale na pewno odtworzę sobie ponownie transmisję i z przyjemnością zobaczę to spotkanie.
Rozmawiał Michał
Serdeczne pozdrowienia Panie Radoslawie. Pamietam ze byl Pan pewnym punktem druzyny Widzewa .Wysoka Kultura gry.
Szacunek dla Pana Panie Radosławie!!!
Niech wygra lepszy!!!
Dużo Zdrowia Panie Radku!!!!
Sympatyczny chłopak i …no właśnie…przeciętny , żeby nie powiedzieć słaby piłkarz. Mimo wszystko pozytywnie go wspominam i pozdrawiam serdecznie.