R. Sobociński: „Piłka nożna wciąż sprawia mi frajdę”
19 maja 2018, 14:45 | Autor: KamilChoć ma już 44 lata, to wciąż jest w stanie rywalizować z dużo młodszymi przeciwnikami. Przed tygodniem zdobył zwycięską bramkę w spotkaniu z Wartą Sieradz i w tym sezonie jest najlepszym strzelcem GKS Wikielec. O niedzielnym meczu, ale też o piłkarskiej długowieczności, porozmawialiśmy z Remigiuszem Sobocińskim.
– W Wikielcu czuć ekscytację przed wizytą w Łodzi?
– Śledzimy, co się dzieje w tym klubie i wiemy, jak ogromna rzesza kibiców będzie na tym spotkaniu. Samo to, że wykupione zostało tyle karnetów, świadczy o tym, że Widzew idzie w dobrą stronę i się odbudowuje. Na pewno jakiś dreszczyk emocji jest.
– Być może to właśnie po starciu z Widzewem stracicie matematyczne szanse na utrzymanie. Jak spadać, to z wysokiego konia?
– My już raczej nie mamy żadnych szans, więc gdzieś ta nadzieja z zespołu uciekła. Przyjedziemy na Widzew dobrze się pokazać, powalczyć o zdobycz punktową. Dostajemy premię za zwycięskie mecze, także jest się o co starać. Nie liczymy jednak na to, że ewentualne punkty, które zdobędziemy, pomogą nam w utrzymaniu.
– Czyli nie przyjedziecie do Łodzi i nie ustawicie autobusu przed bramką?
– Takie mecze wygrywa się zupełnie inaczej. Będą światła, wieczorna pora, tyle osób na trybunach. My nie mamy żadnego obciążenia psychicznego, więc jeżeli młodzi zawodnicy wytrzymają presję trybun, to postaramy się zaprezentować dobrą piłkę. Mamy co prawda w nogach 120 minut gry w Pucharze Polski, ale jest jeszcze trochę czasu na odnowę i wierzymy, że wyjdziemy przygotowani w stu procentach.
– Tylko jeden sezon trwała wasza przygoda z III ligą. Żal, że tak krótko?
– Trochę żal, ale z drugiej strony szybko przyszła weryfikacja tego, że ten klub nie jest jeszcze gotowy na takie rozgrywki. Dwa lata temu też byliśmy w III lidze, wtedy jednak składała się ona z dwóch województw i poziom był niższy. Teraz działacze zderzyli się ze ścianą i na pewno jest to materiał, który trzeba przeanalizować. Jeżeli będą dalsze zapędy w tym kierunku, to trzeba będzie wejść do ligi bardziej przygotowanym.
– Chce się jeszcze panu biegać za ludźmi o połowę młodszymi?
– Pytanie to zadaje mi chyba każdy, kto ze mną rozmawia. Oczywiście, że mi się chce. Dla mnie piłka nożna cały czas jest pasją i dopóki będę na siłach, żeby biegać, to będę to robił. Sport to zdrowie, tego się trzymam. Wciąż sprawia mi to frajdę, bo od dziecka uganiałem się za piłką. Jeżeli tylko nic mi w tym nie przeszkodzi, przede wszystkim kontuzje, to będę grał.
– W tym sezonie strzelił pan sześć bramek. Tyle samo ma najskuteczniejszy piłkarz Widzewa…
– Widać, że Widzew ma wyrównaną kadrę, chłopaki mierzą się z dużą presją, bo wiadomo, że łódzki klub musi wrócić na swoje miejsce. Dla Widzewa ważne jest to, żeby w każdym meczu zdobywać punkty, ponieważ ta liga jest bardzo ciężka i nawet trener Smuda to podkreśla. Szacunek dla nich, że są w stanie wygrywać, nawet po 1:0.
– Marcin Krzywicki ostatnio opowiadał, że gdy zaczął grać na niższym szczeblu, to spotkał się z wieloma negatywnymi komentarzami z ust rywali. Pan też czegoś takiego doświadcza?
– Raczej nie. Podejrzewam, że każdy by chciał mieć taką figurę i tyle zdrowia w moim wieku, także bardziej są to wyrazy podziwu i podziękowania po meczu. Młodsi zawodnicy chcą przybić piątkę, pytają: „Jak pan to robi, że jeszcze gra?”.
– Jest pan w Wikielcu już dłuższy czas. Ten klub to takie pańskie dziecko?
– Niedługo będę tu tyle lat, co w Jezioraku, w którym się wychowałem. W Wikielcu zżyłem się z ludźmi, jest tu naprawdę dobre środowisko. Szkolę też młodzież w tym klubie, na razie współpraca przebiega bardzo pozytywnie i nie widzę powodów, żeby to kończyć.
– Nawiązując do dzieci – pański syn też gra w GKS, w drużynie młodzieżowej. Chciałby pan, żebyście kiedyś razem wystąpili w seniorach?
– Zawsze w wywiadach mówiłem, że to moje marzenie, ale z drugiej strony, mając na względzie jego rozwój, to chciałbym, żeby w seniorach grał już gdzieś indziej. Jeżeli jednak zostanie w Wikielcu, na pewno będzie to fajna zmiana pokoleń – ja będę schodził z boiska, on na nie wejdzie. Zapisze się to na kartach historii.
– W czwartek na konferencji Gianluigi Buffon ogłosił odejście z Juventusu i być może także zakończenie kariery. Remigiusz Sobociński kariery jeszcze nie kończy?
– Na pewno nie zwoła wtedy konferencji! Nie ma co porównywać jego kariery do mojej przygody z piłką, bo to dwa różne światy. Ja jednak postaram się jeszcze grać.
Rozmawiał Kamil
Foto: ilawa.wm.pl
Remigiusz Sobociński, piłkarz który zadebiutował w seniorskiej piłce w tym samym roku w którym urodził się Sebastian Zieleniecki; grał przeciwko takim byłym piłkarzom Widzewa jak Łapiński, Bajor, Michalczuk; ten sam Sobociński strzelił w obecnym sezonie dokładnie tyle ligowych bramek ile najlepszy do tej pory strzelec Widzewa…
Super, że są tacy pasjonaci. To kwintencja futbolu amatorskiego. Tylko co my tu robimy? Gramy z takimi amatorami i ledwie dajemy im radę lub nie. Boiska mają na pastwiskach. Na mecze przychodzi po kilkudziesięciu lub co najwyżej 200 osób. Te kluby nie obchodzą nawet lokalnej społeczności. Miasteczka, wioski to nie miejsce dla Widzewa. Spadajmy stąd jak najszybciej. Tylko zostaje pytanie: czy trener już nauczył się 3 ligi, żeby ją wygrać. Może zakontraktujemy na ostatnie mecze Roberta Lewandowskiego. On Smudy nie będzie słuchał a na boisku po swojemu ustawi zawodników. Wtedy mielibyśmy pewność awansu. A tak drżymy przed Lechią, gdzie wszyscy… Czytaj więcej »
Proszę moderatora o wyjaśnienie dlaczego skasował mój komentarz? Nie było w nim nic obraźliwego. Czekam na informację na forum publicznym. Wszystko musi być jawne!
Twój komentarz był w statusie „do akceptacji”. Dlaczego – nie mam pojęcia :) Być może jakimś cudem wpadł w jakiś filtr antyspamowy. Przepraszam, już jest ok.
Dzieciaczki(a szczególnie loveparasolka)jest transmisja na Polsat sport gks k-gks t,popatrzcie sobie jaka ogromna przepaść nas dzieli od 1 ligi i zrozumcie dezaprobatę kibiców Widzewa na poczynania ,,trenera,,JAŚNIE PANA SMUDY i jego kopaczy (nie mylić z piłkarzami grzejących ławę)….
A pro po tego meczu jeszcze,Grzeszczak-potencjał jak kiedyś,co najmniej na serieA,a w głowie pustka jak …Kapust(k)a…
Pamiętam jakby to było dzisiaj. Rok 1981 Boniek wracający z treningów przychodził do nas na osiedlowe boisko przy Odyńca gdzie mieszkał i czasami kopał z Nami piłkę. Taki lower-cośtam był swędzeniem w gaciach swojego ojca a się mądruje. Lizidupek Franca. Oby nie zatruł się starymi jajami. Piłka nożna w II lidze i wyżej w obecnym momencie jest poza zasięgiem Franca, więc powtarzam wymęcz Franiu ten awans i przejdź do lamusa. Chyba wystarczająco kasy natrzepałeś na emeryturę.
słuchaj madralo zasrany, to że kibicuję temu klubowi i temu trenerowi nie upowaznia cie do obrazanie mojej osoby