R. Pawlak: „Machaniem szalikiem nie zasłużysz na szacunek”
22 grudnia 2013, 20:31 | Autor: Ryan– Czy Bartek Kasprzak, to już jest chłopak, który może wiosną być liderem drużyny? Daje sygnały, wybija się, ale pytanie, czy to już jego czas.
– Życzyłbym sobie, żeby byli tacy zawodnicy, którzy w wieku 18-20 lat będą ciągnąć drużyny ekstraklasowe, ale przykłady pokazują, że takich zawodników jest bardzo mało. Bartek jest utalentowanym zawodnikiem, ale musi się skupić na tym, by grać równe spotkania. Z czasem, za 2-3 lata stałby się kimś więcej. To byłoby takie naturalne przejście młodego piłkarza do bycia liderem zespołu. W Widzewie cały czas szukamy takiego zawodnika, na tej pozycji, na której gra Bartek. Ona faktycznie predestynuje do bycia liderem, ale dla niego to chyba jeszcze jest za wcześnie. Nie nakładajmy na niego jakiejś wielkiej presji i nie wymagajmy, żeby w wieku 20 lat był tym, który będzie ratował Widzew przed spadkiem.
– Kibice mają największe zastrzeżenia w wyborze pierwszej jedenastki przy nazwiskach Aleksejsa Visnakovsa i Alena Melunovica. Serb jest powolny, sprawia wrażenie, jakby grał za karę. Z kolei Łotysz z meczu na mecz grał coraz słabiej, a jego głupia starta w Zabrzu spowodowała, ze przegraliśmy mecz.
– Aleksejs popełnił też poważny błąd w Białymstoku, bo to on odpowiadał za krycie Gajosa. Przy tym poziomie doświadczenia, jakie zdobył grając latami w piłkę, powinien dawać drużynie trochę więcej, zarówno w ofensywie, jak i defensywie. To, że przyszedł po okresie przygotowawczym nie ułatwiło mu sprawy, widać u niego niedostatki w przygotowaniu fizycznym. Liczyliśmy, że nadrobi to meczami, ale nie wyglądało to tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Co do Alena, to również dołączył po okresie przygotowawczym, od razu złapał kontuzję. Później wszedł w trening, zagrał jeden mecz i znów przyplątał mu się uraz. Praktycznie więcej się leczył, niż trenował, więc ja byłbym ostrożny w ocenach, czy to jest słaby zawodnik. Uważam, że potencjał techniczny, jak i warunki fizyczne ma. Jeśli zimą poprawi się motorycznie, to będzie mógł pokazać swoje prawdziwe oblicze, bo na razie widzimy 50% tego, na co go stać.
– Ale widzisz go wyłącznie w roli robotnika pracującego dla Eduardsa Visnakovsa, robiącego mu miejsce, czy ma on szansę, po dobrze przepracowanej zimie, na bycie czołowym napastnikiem strzelającym bramki i ciągnącym grę?
– Nie będzie miał na pewno takiej motoryki, jak Eduards, ale uważam, że może być bardzo groźnym napastnikiem. Już ostatnie mecze tego roku pokazały, że obaj potrafią grać ze sobą. Eduardsowi też jest łatwiej, bo uwaga obrońców nie skupia się tylko na nim. Alen gra twardo, podejmuje fizyczną walkę z obrońcami, dzięki temu „Wiśnia” miał w tych meczach 2-3 okazje, że wychodził sam na bramkarza, więc taktycznie jest to dobry ruch. Czy tak będziemy grali na wiosnę ciężko mi w tej chwili mówić, bo będzie nowy okres przygotowawczy, dojdą nowi zawodnicy i każdy będzie musiał walczyć o swoje.
– Co się dzieje z Veljko Batrovicem? Jego wydolność nie pozwala mu grać przez 90 minut?
– Sądzę, że problem leży gdzie indziej. To jest młody chłopak, który jest dopiero na początku swojej drogi piłkarskiej, a wytworzyła się wokół niego taka atmosfera, jakby był to już super piłkarz, który wyjedzie do dobrego klubu za kilka milionów euro. Veljko ma spory talent i śledząc mecze za mojej kadencji można zauważyć, że jest dla mnie zawodnikiem pierwszego wyboru, jeśli chodzi o pozycję ofensywnego pomocnika. Grał w większości przypadków w pierwszym składzie i na tyle, na ile starczało mu sił. Musi skupić się nad poprawą swoich cech motorycznych i nad jakością tak, żeby kreować więcej gry, a nie tylko szukać otwierających podań, bo z tego potem wynika, że ma przestoje, nie reguluje tempa gry i z każdej możliwej piłki próbuje zagrać otwierające podanie. Nie na tym polega gra takiej klasycznej „dziesiątki”.
Chcielibyśmy, żeby był częściej pod grą i pomagał też kolegom w destrukcji, bo to nie jest Messi, żeby był zwolniony z zadań defensywnych, tylko jest 19-letnim graczem u progu kariery. Największą krzywdę wyrządzają mu dziennikarze, którzy pozwolili mu uwierzyć, że jest już kompletnym piłkarzem.
– Co się stało pod koniec roku? Nie wygraliście żadnego z sześciu ostatnich meczów!
– Brało się to z tego, że mamy bardzo dużo młodych zawodników, u których występują częste wahania formy. Inna rzecz, że meczów było dużo, graliśmy do połowy grudnia. Dla większości tych chłopaków było to czymś nowym, bo dotychczas ligę kończyli w listopadzie. Muszą się przestawić, bo grają w ekstraklasie, większość po 90 minut, wymaga się od nich, żeby kreowali grę. Dla naszych rywali z finiszu, czyli Ślaska, czy Górnika, mecz z Widzewem był kolejnym, zwykłym spotkaniem ligowym, w którym tych doświadczonych graczy nic nie jest w stanie zaskoczyć. Dla naszych piłkarzy każdy poszczególny mecz, jest starciem z gatunku top, w którym muszą pokazać 100% swoich możliwości, żeby zrobić wynik.
– Skąd się bierze ta fatalna seria wyjazdowa? Na jesieni mamy bilans 0-0-10.
– Młodym zawodnikom łatwiej jest zagrać u siebie, dopinguje ich cały stadion, czują większą adrenalinę i są w stanie wznieść się na te wyżyny, o których mówimy. Jakieś niepowodzenie na wyjeździe automatycznie przekłada się na to, że drużyna traci wiarę i pewność siebie. Żałuję tych spotkań, w których prowadziliśmy na wyjeździe, bo to my mieliśmy wszystko pod kontrolą, mogliśmy grać z kontry i decydować o wyniku. Szkoda, bo mieliśmy swój los we własnych rękach. Co innego jak w Bydgoszczy musimy od początku odrabiać straty, czy w meczu z Lechem tracimy na początku zawodnika i musimy gonić, gonić, gonić.
– Jako piłkarz występowałeś na wszystkich pozycjach, oprócz bramki, to pomaga w pracy trenera?
– Pomaga, bo widziałem jak się broni i jak się kreuje grę, poznałem to na własnym organizmie i wiem, czego mogę oczekiwać od swoich piłkarzy. Napastnikiem byłem krótko, pod koniec swojej kariery. Większość czasu byłem obrońcą i dlatego przywiązuję większą wagę do tego, żeby zapewnić solidność w grze defensywnej. Na razie nam się to nie udaje bo tracimy statystycznie dwie bramki na mecz, ale dążymy do tego, by poprawić się w tym elemencie gry. Nie może być tak, że zwalniamy kogoś z defensywy, bo można zawsze obwinić bramkarza i czterech obrońców za straconą bramkę, ale w dzisiejszej piłce, w dobrych drużynach, broni przynajmniej dziewięciu piłkarzy z pola. Musimy to zaszczepić, żeby wszyscy czuli się odpowiedzialni za grę w obronie, to wówczas tym nominalnym zawodnikom z defensywy też będzie się łatwiej grało. Bramkarzowi też łatwiej by się broniło, gdyby miał trzy-cztery strzały na mecz, a nie dziesięć, gdyby miał dwadzieścia dośrodkowań, a nie czterdzieści.
– Na których pozycjach Widzew musi skoncentrować zimowe wzmocnienia?
– Już o tym rozmawialiśmy. Jeżeli przechodzimy na grę trójką stoperów, to wiadomo, że na bokach obrony mamy największe braki. A wszyscy wolelibyśmy grać czwórką obrońców, bo to pozwala stworzyć przewagę na bokach pod polem karnym przeciwnika. Dlatego skrzydła, w obronie i pomocy, to są te pozycje, na których musimy szukać wzmocnień. Jakiś środkowy obrońca z doświadczeniem również byłby mile widziany, by nasi zawodnicy mieli się od kogo uczyć.
Wiadomo, że przy naszych realiach nie ściągniemy z Lecha, Legii, czy Wisły czołowych zawodników. Celujemy w tych graczy, którzy pokazali, że potrafią dobrze grać, ale są gdzieś zagubieni, którzy mają coś do udowodnienia. Są piłkarzami doświadczonymi, ale też mają w sobie wciąż ten głód wyników. Takich zawodników musimy szukać na polskim rynku, a jeśli chodzi o obcokrajowców, to w ramach budżetu trzeba brać najlepszych jakich się da.
– Czujesz się trochę kozłem ofiarnym sytuacji, że Widzew nie ma wyników i zamyka tabelę? Czy może bierzesz winę na siebie i bijesz się w piersi mówiąc: „tak, to mój brak umiejętności i doświadczenia spowodował, że zespół jest, gdzie jest”?
– Ten nie popełnia błędów, co nic nie robi. Jestem trenerem, odpowiadam za drużynę, więc przyjmuje ten osiągnięty przez nas wynik na swoje konto. Ale pamiętaj, że nie ja wybierałem zawodników, nie ja przygotowywałem ich do sezonu. Miałem trochę czasu, żeby coś poprawić w funkcjonowaniu drużyny, ale też nie jakoś bardzo wiele. Praktycznie każda przerwa na mecze reprezentacji powodowała, że mieliśmy na treningu 10 piłkarzy i to takich, co nie grają w pierwszym składzie, reszta była na zgrupowaniach. Gdyby jeszcze wszyscy grali, to pół biedy, ale jak ktoś zalicza jedynie rozruchy przed i pomeczowe, a resztę czasu spędza na trybunach, to idzie to raczej w przeciwnym kierunku, niż byśmy chcieli.
Przed nami dłuższa przerwa, choć też nie jakoś bardzo długa, popracować trzeba nad motoryką, nad taktyką i sprawić, by nowi zawodnicy jak najszybciej wkomponowali się do drużyny. Jeżeli ktoś przyjedzie tydzień przed ligą, albo po pierwszych dwóch meczach, to będzie taki sam efekt, jak to, co przerabialiśmy jesienią. Należy tak wszystko zorganizować, aby nowi gracze byli już na początku okresu przygotowawczego.
– Jak wyglądają negocjacje z piłkarzami z „Listy Pawlaka”, która częściowo stała się powszechnie znaną? Czy np. przyjście Henninga Berga do Legii nie spowoduje, że trójka, którą się interesujecie, nie załapie się na nowe otwarcie?
– Istnieje taka możliwość. Myślę, że po pierwszym obozie będzie wiadomo, kto zyskał zaufanie Berga. Skompletowaliśmy taką listę, żeby piłkarze, którzy na niej są, dawali jakość.
– Rozumiem, że nie wyciągnę z Ciebie, czy wiosną nadal będziesz prowadził pierwszy zespół?
– Klub zapowiedział, że wkrótce ogłosi decyzję. Nie wyjdę tu przed szereg. W chwili obecnej jestem trenerem Widzewa i skupiam się na tym, aby drużyna jak najlepiej przygotowała się do wiosennych meczów. Cel mamy jasny i każdy wierzy, że uda nam się go zrealizować. Zaczynamy treningi 6 stycznia.
Rozmawiał Ryan
WPIS PODZIELONY JEST NA KILKA STRON: