R. Pawlak: „Machaniem szalikiem nie zasłużysz na szacunek”

22 grudnia 2013, 20:31 | Autor:

Rafał_Pawlak3

– Kiedy otrzymałeś propozycję pracy z pierwszym zespołem traktowałeś to jako dar od losu, czy przekleństwo? Łatwo w takich realiach na starcie zepsuć sobie nazwisko.

– Nie traktowałem tego, jak przekleństwo i żaden trener by tak do tego nie podchodził. Dla mnie, jako młodego trenera, jest to duża szansa i odbieram to jak możliwość pokazania, że jestem dobrym trenerem i budowania swojej pozycji na rynku. Obojętnie, co by nie mówić, to w tle jest Widzew, klub któremu trzeba poświęcić wszystko, bo może on się odwzajemnić i wywindować bardo wysoko.

– Złośliwi twierdzą, że Rafał Pawlak jest wygodnym szkoleniowcem, bo można nim sterować.

– Ja już mówiłem, że nie lubię się odnosić do ataków anonimowych osób. W Internecie każdy może napisać o mnie, to co chce. Jest to nieprawda. Znam trenerów, którzy pracowali tu wcześniej i nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, żeby ktoś komuś coś narzucał, wręczał jakieś kartki ze składem. To są tematy zastępcze wyciągane wtedy, gdy nie idzie.

– Debiutowałeś w Poznaniu. Widać było zmianę mentalną w grze drużyny, ale nie przełożyło się to na choćby punkcik.

– Po meczu można mówić, że mogliśmy wysoko przegrać, ale mogliśmy też zremisować w końcówce, co dałoby tej drużynie dodatkowy impuls. Mogło to pokazać, że walką i zaangażowaniem można zniwelować niedostatki i mankamenty w grze. W Poznaniu się akurat nie udało, ale myślę, że odwrócenie proporcji w ilości zawodników polskich i zagranicznych pomogło temu zespołowi. Pójście w skrajność zawsze jest złym wyborem, trzeba też dostrzec młodych zawodników, którzy czekają na swoją szansę. Także to uzdrowienie proporcji, było dobrym ruchem.
Oczywiście nie miałbym problemu z wystawieniem do gry 11 obcokrajowców, czy 11 Polaków, gdyby interes drużyny od tego zależał.

– Sugerujesz, że wcześniej część zawodników mogła buntować się, kiedy nie dostawała szansy gry?

–  Nie nazwałbym tego buntem, ale czuli się oni trochę niedowartościowani. Widzieli, że przyjeżdżają zawodnicy z zagranicy i bez względu na to, w jakiej są dyspozycji, na boisku przeważają obcokrajowcy. Późniejsze mecze pokazały, że wcale tak być nie musi.

– Dopiero mecz z Lechią przyniósł wszystkim wiele radości, to chyba najlepsze spotkanie Widzewa w 2013 roku.

– Było to ważne zwycięstwo, bo pomimo tego, że mecz nam się nie ułożył, to pokazaliśmy, że możemy walczyć jak równy z równym. To spotkanie udowodniło, że wystarczy być zaangażowanym, skoncentrowanym, odpowiedzialnym w grze defensywnej, żeby to się przełożyło na wynik końcowy. Naszym największym problemem było to, że co mecz wychodziło w składzie wielu zawodników poniżej 23 roku życia, którzy dopiero rozpoczynają większą karierę na poziomie seniorskim. Często dochodziło do tego, że jeden z nich popełniał błąd i miało to wpływ na wynik. Brakowało nam graczy dojrzałych, od których nasza młodzież mogłaby się uczyć i łatwiej by nam się grało.
Uważam, że ci piłkarze, którzy są dziś w kadrze Widzewa, będą grali na wysokim poziomie, tylko nie wszyscy razem, nie wszyscy w jednej drużynie i nie w jednym czasie. Może gdyby ta drużyna grała razem 2-3 lata w ekstraklasie, to osiągała by lepsze wyniki. Jestem przekonany, że każdy z tych chłopaków poradziłby sobie w innej drużynie, ale pod warunkiem, że miałby obok siebie doświadczonych kolegów, którzy nim pokierują.

– Nie masz wrażenia, że po porażce w Lubinie drużyna siadła psychicznie? Prowadziliście 1:0, wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą i nagle Zagłębie wbiło Wam trzy gole. W następnych meczach mentalnie zespół siedział.

– Najbardziej boli właśnie to, że prowadziliśmy, kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Zgubiło nas to, że nie zagraliśmy odpowiedzialnie taktycznie. To samo było w Kielcach, próbowaliśmy strzelać kolejne bramki, poniosła nas młodzieńcza fantazja. Niełatwo to zmienić, trener może mówić, uczulać, że gramy defensywnie, odpowiedzialnie z tyłu, ale tych chłopców ponosi jeszcze fantazja, chcieliby góry przenosić. Tyle, że 1:0, to dobry wynik, daje nam trzy punkty. Należy przestawić się na wyrachowaną, seniorską grę i wtedy będzie lepiej.

Rafał_Pawlak4

– Jedną z pierwszych Twoich decyzji kadrowych była wymiana bocznych obrońców. Airapetian i Stępiński stracili miejsce w składzie.

– Cała runda pokazała, że na bokach obrony mieliśmy największe problemy. Zagrali tam wszyscy możliwi zawodnicy, nawet Marcina Kaczmarka próbowaliśmy na lewej obronie.

– Pod koniec roku wszyscy Was przeczytali i atakowali Widzew niemal wyłącznie bokami.

– Dokładnie, dlatego zdecydowaliśmy się na te ostatnie mecze przejść na grę trójką obrońców, zwłaszcza, że wypadł nam Kuba Bartkowski, który chyba najlepiej prezentował się ze wszystkich bocznych obrońców. Statystyki pokazały, że przez całą rundę traciliśmy średnio dwie bramki na mecz, tak w tych dwóch ostatnich meczach był progres. Jeżeli w danej chwili mamy kłopot, i ci boczni obrońcy odstają od standardów ekstraklasy, to musimy szukać innych rozwiązań i takie znaleźliśmy.

– Przyznasz jednak, że eksperyment z Marcinem Kaczmarkiem w obronie się nie sprawdził.

– Trener nie jest od tego, żeby wystawiać zawodników wyłącznie na ich ulubionych pozycjach. Marcin Kaczmarek jest doświadczonym piłkarzem i uważam, że podobnie radził sobie w obronie, jak w pomocy. Grając w drugiej linii też popełniał błędy w ustawieniu i traciliśmy bramki. Na pewno chciałby mieć za plecami kogoś, kto naprawi popełniony przez niego błąd. Występując na boku obrony ta odpowiedzialność jest jeszcze większa. Marcin woli grać do przodu, kreować sytuacje, ale bycie w Widzewie, to nie jest koncert życzeń. Jeśli dla dobra drużyny trzeba zawodnika przestawić na inną pozycję, to on musi to zrozumieć i dać z siebie wszystko, co najlepsze, by zespół osiągnął sukces.

– Strzałem w dziesiątkę okazało się natomiast postawienie na Krystiana Nowaka. Widzew może mieć z tego 19-latka jeszcze wiele pociechy.

– Można powiedzieć, że spośród tych młodych zawodników miał największą stabilizację formy. Od pierwszego meczu, gdy objąłem zespół, grał od początku i nie zawodził, choć jak każdemu przytrafiały mu się gorsze mecze. Krystian jest zawodnikiem o dużym potencjale i jeśli dalej będzie się rozwijał w tak szybkim tempie, to prędzej, czy później, zagra w pierwszej reprezentacji. Po meczu w Zabrzu komplementował go m.in. Adam Nawałka, w rozmowie ze mną mówił, że to bardzo ciekawy piłkarz i kto wie, czy wkrótce nie da mu szansy powołując do drużyny narodowej.

– Mówi się o nim, że cechuje go bardzo duży profesjonalizm, zaangażowanie w trening. Zgodzisz się z tą opinią?

– Na pewno nie można mu pod tym względem niczego zarzucić, ale Krystian nie jest pod tym względem wyjątkiem. Każdy z chłopaków zdaje sobie sprawę z szansy, jaką dostał. Trzeba przyznać,  że rzadko zdarza się, że w jednym meczu występuje tyle młodych zawodników. Pod względem mentalnym do tych graczy nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Nikt nie może powiedzieć, że traktują grę w Widzewie jako hobby, czy coś, czym można zaimponować. Jest to dla nich pierwszy krok do profesjonalnej kariery w futbolu. Pamiętajmy, że jedni mają większe umiejętności, inni mniejsze, jedni szybciej zrealizują swoje cele indywidualne, inni później. Musimy pracować nad tym, żeby ukryć niedoskonałości jednych, a wyeksponować dobre cechy drugich, żeby to wszystko zgrało się w jedną całość.

WPIS PODZIELONY JEST NA KILKA STRON:

1 2 3