R. Augustyniak: „Nie jest łatwo słuchać kilkuset wściekłych kibiców”
18 grudnia 2014, 20:12 | Autor: PaulinaPo bardzo słabej rundzie w wykonaniu piłkarzy Widzewa na drużynę spadła zasłużona fala krytyki. Jedynym z nielicznych zawodników, którzy mogli liczyć na większą sympatię kibiców był Rafał Augustyniak. Popularny „August” w rozmowie z WTM opowiada o zmianach, jakie wniósł do szatni Wojciech Stawowy, o trudnej roli kapitana oraz o swoich planach na przyszłość.
– Czy możesz zdradzić, o czym w niedzielę rozmawialiście z trenerem Stawowym?
– Trener przedstawił nam plan naszych przygotowań do rundy wiosennej. Treningu mają odbywać się dwa razy dziennie. Trener mówił także, że będziemy grali sparingi co trzy dni – w środy i soboty. Ostatnią prostą do ligi ma być obóz w Uniejowie. Odbyły się też indywidualne rozmowy sztabu szkoleniowego z zawodnikami, na temat przyszłości poszczególnych osób w zespole. Na ten temat nic nie mogę zdradzić.
– Za nami bardzo słaba runda w wykonaniu drużyny Widzewa. Jak myślisz, co miało wpływ na tak kiepską dyspozycję zespołu?
– Bardzo zawodziła skuteczność, ale i dużo bramek traciliśmy. Zazwyczaj przeciwnicy nie mieli żadnych świetnych sytuacji, a straty goli wynikały po prostu z błędów indywidualnych. Było widać też brak doświadczenia w zespole. Wszystkie te rzeczy skumulowały się i dlatego zajmujemy ostatnie miejsce w tabeli.
– W czasie rundy wielu kibiców narzekało właśnie na słabe przygotowanie fizyczne do gry. Po 60 minucie meczu opadaliście z sił, zawodników łapały skurcze, przytrafiało się Wam też wiele kontuzji…
– W 60 minucie niektórzy mieli skurcze, kontuzje. Na pewno przez zmęczenie spadała też koncentracja. Bramki, które traciliśmy w końcówkach spotkań wynikały właśnie z braku koncentracji i ze zmęczenia. Źle przepracowaliśmy okres przygotowawczy, a zmęczenie rosło z meczu na mecz i tak właśnie się to skończyło.
– A co z twoją pozycją na boisku? W tej rundzie grałeś jako środkowy obrońca, defensywny pomocnik, rozgrywający, potem pojawiłeś się też na lewej obronie. Gdzie czujesz się najlepiej, gdzie chciałbyś grać?
– Na pewno najlepiej czuję się jako środkowy obrońca i tam chciałbym grać. Zacząłem jako defensywny pomocnik, strzeliłem dwie bramki i trener myślał, że będę strzelał dalej. Tak się niestety nie stało i na tym skończyła się moja seria strzelecka. Później grałem już na środku obrony i na prawej pomocy, gdzie nie miał kto występować. W ostatnim meczu u siebie zagrałem na lewej obronie, bo akurat była taka sytuacja boiskowa – Włodi [Wolodymir Pidvirnyi – przyp. WTM] musiał zejść z boiska, bo przydarzyła mu się kontuzja. Z tej pozycji też mogłem strzelić bramkę, ale niestety się nie udało. Najlepiej mimo wszystko czuję się na środku obrony i tam chciałbym grać.
– Takie zmiany są chyba kłopotliwe dla zawodnika.
– Nie jest to może komfortowe dla piłkarza, ale jest takie powiedzenie, że dobry zawodnik dobrze zagra na każdej pozycji.
– Do bezpiecznego miejsca w tabeli brakuje Wam teraz 13 punktów. Czy ta różnica jest w ogóle możliwa do odrobienia?
– Różnica oczywiście jest do odrobienia. Mamy jeszcze jeden mecz zaległy, cała liga ma 15 spotkań, my mamy 16. 2-3 wygrane z rzędu od razu poprawią naszą sytuację. Wszyscy nas już skreślili, mówią, że Widzew spadnie, Widzew się nie uratuje, że nikt nie chce tutaj przyjść, ale ja mam inne zdanie. Po tym ,co mówi trener, po tym jak w tym okresie rozpoznawczym wszyscy zawodnicy pracują dla trenera, to naprawdę, jestem pod ogromnym wrażeniem. Wszyscy się starają, chcą pokazać z jak najlepszej strony, żeby 7 marca zagrać w pierwszym składzie.
– Czyli widać zaangażowanie w zespole?
– Dokładnie. Zaangażowanie przede wszystkim, ale też taką atmosferę, którą trener zaczął budować. Po każdym treningu zbieramy się w kółko, zawsze jest jakiś okrzyk, przybijamy sobie piątki. To wszystko fajnie wygląda i buduje dobry klimat w drużynie.
– A co musi się zmienić, żeby to utrzymanie osiągnąć? Atmosfera już się zmieniła, to na pewno wielki plus, ale co jeszcze?
– Na pewno potrzebujemy też kilku rutynowanych zawodników, którzy pociągną zespół swoim doświadczeniem i będą nam podpowiadali na boisku. Młodemu zespołowi ciężko jest cały czas grać na równym poziomie, bo młodszym zawodnikom częściej przytrafiają się słabsze mecze, nie zawsze trafiają z formą. Starszy zawodnik czasem tak nadrabia doświadczeniem, że na boisku nawet nie widać tego, że ma słabszy dzień. Na pewno musimy poprawić też skuteczność. Jeśli przyjdą nowi, doświadczeni zawodnicy i poprawimy skuteczność i w obronie i w ataku, to myślę, że powinno być dużo lepiej.
– Ty też jesteś młodym zawodnikiem, a w czasie rundy spadło na Ciebie trudne zadanie – zostałeś kapitanem drużyny. Jak odnajdujesz się w tej roli?
– Być kapitanem, to duże wyróżnienie, szczególnie bycie kapitanem Widzewa. Wiem, jaką ten klub ma historię, wiem kto był tu kapitanem wcześniej i na pewno to wielka sprawa. Z drugiej strony ciężko jest się tłumaczyć za zespół. Ja odpowiadam za te wyniki, bo ja jestem kapitanem i powinienem dowodzić drużyną najlepiej jak potrafię. Przez to duża odpowiedzialność spoczywała na moich barkach w tej rundzie. Nie udało się tego pociągnąć w dobrą stronę, ale mam nadzieję, że jeśli przyjdą doświadczeni zawodnicy i trener Stawowy poustawia nas na swój sposób, to nasza gra będzie wyglądała dużo lepiej i za pół roku będziemy mogli porozmawiać o tym, jakie plany mamy na przyszły sezon w I lidze.
– W czasie rozmowy z naszym portalem Maciek Mielcarz powiedział, że należy Ci się szacunek za to, że brałeś na swoje barki odpowiedzialność za zespół. Ciężko rozmawiało się z kibicami po meczach, pod sektorami?
– To nie jest łatwe, kiedy stoi kilkaset osób i każdy z nich jest wściekły na całą sytuację, która jest wokół Widzewa i każdy wykrzykuje swoje niezadowolenie do mnie. Ktoś musiał wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Nie mogliśmy po meczu zejść do szatni i nie podejść do kibiców, nie podziękować im za doping. Oni są z nami cały czas, czy jest dobrze, czy źle. Był okres że kibice nie przychodzili na mecze, ale w czasie ostatniego spotkania z GKS-em Katowice pokazali się z bardzo dobrej strony. Zjechali się tutaj z różnych stron Polski i fajnie pożegnali stadion. Podziękowali nam również za grę w tym ostatnim meczu, za nasze zaangażowanie i to jest dla nas ważne. Mamy za sobą takich kibiców, którzy są z nami na dobre i na złe.
– Z powodu konfliktu kibiców z klubem w kilku ostatnich meczach byliście zmuszeni grać na swoim stadionie bez wsparcia ze strony trybun. To przeszkadzało w uzyskiwaniu dobrych wyników?
– Na pewno nie pomagało, bo wiadomo, że jeśli gra się przy dopingu kibiców, to każdy wślizg, wybicie piłki, wygrana głowa, czy sytuacja pod bramką przeciwnika wyzwala na trybunach dodatkowe emocje. Kibice swoim dopingiem podbudowują nas jeszcze bardziej. Ciężko jest, kiedy nie przychodzą na mecze. Ja pamiętam, że na tym stadionie zawsze było sporo fanów i serce się krajało, kiedy patrzyło się na to, że na stadionie jest tylko kilkaset osób i nie ma zorganizowanego dopingu.
– W czasie rundy wiosennej będziecie grać najprawdopodobniej w Piotrkowie Trybunalskim i jeszcze nie wiadomy czy będziecie mogli tam liczyć na wsparcie swoich kibiców. Czy gra poza swoim stadionem może w jakiś sposób przeszkodzić w utrzymaniu?
– Myślę, że do Piotrkowa mimo wszystko będą przyjeżdżali kibice. Już rozmawiałem z kilkoma fanami Widzewa i mówili, że tam też będziemy mogli liczyć na wsparcie. Może nie będą się tam pojawiać w tak dużej liczbie, jak mogliby to robić przy al. Piłsudskiego, ale wiem, że cały czas możemy na nich liczyć. Wierzę w to, że kibice będą z nami, a my damy im powody do zadowolenia.
– Jakie wrażenie robią na Tobie pierwsze treningi i rozmowy z trenerem Stawowym? Mówi się, że to człowiek bardzo konkretny, ale i wymagający wobec swoich zespołów. Nie można mu także odmówić ambicji, w końcu wszystkich zaskoczył swoją wypowiedzią o tym, że po trzech latach od awansu do ekstraklasy, chciałby walczyć o Ligę Mistrzów.
– Dokładnie, trener Stawowy jest wielkim profesjonalistą. Przed każdym treningiem omawiamy wszystko w szatni, wiemy co i kiedy będziemy robić na treningu. Razem z trenerem Przytułą tworzą fajny zespół. Trener Przytuła również jest bardzo profesjonalny, nie odpuszcza żadnego ćwiczenia, cały czas motywuje nas na treningu, żeby lepiej wykonywać każde zadanie. Trener Stawowy również. Często przerywa ćwiczenie, pokazuje jeszcze raz, gdy coś jest źle i tłumaczy jak wygląda jego filozofia gry i budowania zespołu. Jestem bardzo zadowolony, że trener Stawowy jest tutaj, bo uważam, że jego wcześniejsze zespoły fajnie grały w piłkę. Nawet taka Miedź Legnica, kiedy przyjechała do Łodzi potrafiła utrzymywać się przy piłce przez 10 minut, a my tylko biegaliśmy za nimi. Pamiętam, że grałem wtedy w środku pomocy i byłem już totalnie zmęczony pogonią za przeciwnikami. Chciałbym, żeby nasza gra też tak wyglądała. My powinniśmy grać w piłkę, a drużyna przeciwna biegać za nią i tracić siły.
– To prawda, że Wojciech Stawowy zapowiedział Wam, że żadna jednostka treningowa się nie powtórzy?
– Dokładnie, to były jego pierwsze słowa na spotkaniu, które mieliśmy po meczu z Dolcanem. Trener powiedział, że żaden trening się u niego nie powtórzy, każdy będzie inny i z każdego będziemy coś wynosić. To były fajne słowa i rzeczywiście do tej pory żaden trening na boisku się nie powtórzył. Uważam, że jest to bardzo ważne, bo wiadomo, że jak cały czas robi się to samo, to człowiek przestaje się uczyć, a zespół popada w marazm. Jeżeli treningi różnią się od siebie, to można z nich dużo wyciągnąć i podnieść swoje umiejętności.
– Biorąc pod uwagę piłkarzy, którzy rozegrali co najmniej 10 meczów prowadzisz w rankingu portalu WTM na najlepszego zawodnika sezonu. Zaskoczony?
– Szczerze mówiąc, jestem trochę zaskoczony. Dużo bramek w tej rundzie wybronił nam Dino Hamzic i paru innych chłopaków też nie wyglądało tak źle, ale o tym gdzie się teraz znajdujemy decydowały błędy indywidualne. Ja nie patrzę na zespół przez pryzmat indywidualności, jesteśmy drużyną i razem odpowiadamy za te wyniki. Zresztą ostateczna ocena należy do trenera Stawowego. On oglądał nasze mecze, wie kogo na co stać i to on będzie decydował kogo chce tu zostawić w zespole na następną rundę.
– Wiem, że w sobotę razem z Marcinem Kozłowskim byliście gośćmi na Wigilii kibiców Widzewa. Jak udała się ta uroczystość i jak reagowali na Was kibice?
– Bardzo się cieszę, że zostaliśmy zaproszeni. To była bardzo fajna inicjatywa i dobrze, że kibice o nas pamiętali. Kiedy przyszliśmy na Wigilię nie było żadnych niemiłych słów na temat naszej gry, czy wyników. Kibice powiedzieli, że są z nami i że będą zawsze, bo kochają Widzew i mają ten klub w sercach. To było widać w czasie uroczystości. Bardzo nam miło, że mogliśmy razem świętować i dzielić się opłatkiem.
– Teraz mieszkasz w Łodzi, ale pochodzisz ze Zduńskiej Woli i często bywasz w rodzinnych stronach. Czy często spotkasz się tam z kibicami Widzewa? Jak wygląda sytuacja kibicowska w mieście?
– Zduńska Wola praktycznie cała jest za Widzewem, są tylko jakieś małe wyjątki. Spotkam tam kibiców, czasem ktoś do mnie podchodzi, pyta o zespół. To bardzo miłe, że ludzie mają takie nastawienie. Zresztą właściwie w każdym mieście w Polsce można spotkać jakiegoś kibica Widzewa czy choćby napisy na murach związane z klubem. Mimo tego, że ostatnie lata to regres w łódzkiej piłce widać, że Widzew cały czas jest w Polsce dużą marką.
– Wkrótce czeka Cię udział w dwóch turniejach charytatywnych, w jednym pod patronatem naszego portalu. Często bierzesz udział w takich inicjatywach?
– Jeżeli mam jakieś zaproszenie i możliwość i to staram się brać udział. Mieszkam blisko Zduńskiej Woli, mam możliwość dojechania do Łowicza, czy to Błaszek. Jeśli mogę, to zawsze chętnie podjadę, zagram, spotkam się z chłopakami z innych klubów. Fajna sprawa, że takie turnieje są organizowane, można pomóc chorym dzieciom. Na pewno jest to także możliwość firmowania klubu – w końcu jeżdżę tam jako zawodnik Widzewa.
– Na koniec chciałam zapytać czy masz już jakieś plany na przyszłość. Z Widzewem łączy Cię jeszcze półroczny kontrakt, czy pojawiają się już propozycje z innych klubów?
– Trenuję w Widzewie i mam jeszcze pół roku kontraktu. Zobaczymy czy będą jakieś rozmowy o pozostaniu i przedłużeniu kontraktu, jeśli tak, to chętnie porozmawiam i wysłucham propozycji.
Rozmawiała Paulina