Kto próbuje zarobić na Widzewie?
11 grudnia 2017, 18:32 | Autor: RyanMocna pozycja finansowa Widzewa na czwartym poziomie rozgrywkowym to broń obosieczna. Z jednej strony pozwala swobodniej realizować założone cele, z drugiej jest pułapką. Stwarza bowiem możliwości do wydrenowania klubowej kasy.
Najlepszym przykładem takich działań są okresy letnie i zimowe, gdy łodzianie podejmują rozmowy transferowe. Żądania finansowe wobec Widzewa są zdecydowanie większe, niż w przypadku innych klubów, co podkreślał w rozmowie z „Łączy nas Pasja” jeden z szefów RTS.
Michał Sapota przyznał, że klub spotyka się często z przeszacowanymi żądaniami. „Jest wiele osób na rynku, które podchodzą do Widzewa w ten sposób, że jest duży sponsor i można żądać zawyżonych kwot. Stykamy się z różnym podejściem menadżerów także teraz, zimą. Czasem padają propozycje z sufitu, ale to wcale nie oznacza, że je zaakceptujemy” – uspokaja wiceprezes Widzewa.
Koszta sprowadzania i utrzymywania zawodników są jednak większe, niż w innych klubach, co wynika z oczekiwań widowni przy Piłsudskiego. „Kibice oczekują gry na poziomie wyższym, niż III liga. By takie rzeczy mogły się dziać, trzeba dobrać piłkarzy, którzy nie zarabiają dwa tysiące złotych” – stwierdził Sapota.
Dużą rolę w pilnowaniu klubowego stanu konta odgrywa zdaniem Michała Sapoty prezes. „Jesteśmy w stałym kontakcie, również w kwestiach finansowych. Przemek bardzo dba o jakość tych wydatków, gdzie te pieniądze idą i w jakiej wysokości. Jako zarząd uważamy, że mocno stoimy na ziemi i nie mamy głupich pomysłów na ponoszenie głupich kosztów” – komplementował Przemysława Klementowskiego.