Problem z boiskami na Łodziance się nie kończy

Wydawało się, iż problemy z boiskami w ośrodku treningowym na Łodziance zostały częściowo rozwiązane. Piłkarze Widzewa odbyli pierwszy trening na boisku naturalnym i wszystko wskazywało na to, iż zagoszczą tam częściej. Nic bardziej mylnego.

Niedociągnięć w infrastrukturze jest mnóstwo: boisko naturalne jest w fatalnym stanie, płyta hybrydowa nie działa do tej pory, kilka pomieszczeń w budynku klubowym nie zostało oddanych do użytku. Reasumując, piłkarze nie mają gdzie trenować, a także składować sprzętu sportowego i za każdym razem muszą go przywozić ze sobą na treningi.

Naturalne boisko, na którym udało się raz trenować piłkarzom Franciszka Smudy, nadal wymaga ogromnych nakładów do przywrócenia go do odpowiedniego stanu. Murawa na tym boisku ma wiele niedociągnięć, są duże ubytki w nawierzchni. Trawa w tym momencie wyschła i nadaje się do gruntownego remontu. Dodajmy, iż boisko to nie było wcale nawadniane!

W chwili obecnej, za nawadnianie odpowiedzialny jest MOSiR, czyli zarządca obiektu. Pod koniec zeszłego tygodnia uruchomił on nawadnianie z sieci miejskiej. Problem z wodą związany był również z… brakiem kawałka rury. „Nie wiedzieliśmy o tym, że murawa nie jest podlewana. Nie wiem, przez kogo ten kawałeczek rurki został zdemontowany. Jak były próby zraszania, wszystko działała” – powiedziała Małgorzata Belta w rozmowie z Widzew TV.

Za stan obu płyt odpowiadał podwykonawca firmy, która wygrała przetarg na budowę ośrodka, czyli Saltex. Niestety, jak dobrze pamiętamy, firma ta ogłosiła upadłość. W związku z tym, przez dłuższy okres czasu nikt boiskiem się nie zajmował. Jakie są dalsze perspektywy w tym temacie? „W tym momencie jesteśmy na etapie wyłaniania firmy, która będzie opiekować się boiskami. W ciągu kilku tygodni ta firma zająć się serwisem boisk” – powiedział na antenie TVP Łódź Eryk Rawicki, dyrektor MOSiR.