Prezes Widzewa i autorzy artykułu o niedoszłym transferze Lopeza (wideo)

Sporo zamieszała wywołała środowa informacja o możliwym pozyskaniu przez włodarzy Widzewa Łódź Michaela Lopeza. Temat argentyńskiego napastnika szybko jednak upadł, a o kulisach tych rozmów opowiadał prezes Mateusz Dróżdż, który gościł w programie „Głos rozsądku” Macieja Samuela. O czym mówił?

Niektórzy kibice zarzucili, że pozyskanie 24-latka nie powiodło się z powodu publikacji na portalu Widzew24.pl (cytowanej też przez WTM). A jak było w rzeczywistości? „To nie było tak, że media bezpośrednio rozsypały ten transfer. O godzinie 13 mieliśmy dogadane z Lopezem warunki finansowe, poszło o prostą rzecz: przyjechałby do nas z Białorusi, więc musiałby iść na kwarantannę, a takiego zawodnika nie chcieliśmy. Zaproponowaliśmy nasze rozwiązanie, ale dostaliśmy odpowiedź, że klub przyjął inną ofertę. Chcieliśmy spróbować znów wieczorem, bo dzień wcześniej było tak samo. Wtedy pojawił się artykuł” – usłyszeliśmy.

Prezes Dróżdż zdradził, że w tym momencie zerwał wszelkie negocjacje. Dlaczego? „Jeżeli menedżer chce się z nami kontaktować przez środki masowego przekazu, to ja się na to nie godzę. Tak samo było zresztą wcześniej z Kmitą. Jeżeli ktoś chce rozmawiać z nami przez media, to nie ma dla niego miejsca w Widzewie. Tydzień wcześniej też był temat napastnika, wszystko mieliśmy dogadane, ale agent powiedział, że przyszła wyższa oferta z ŁKS. Odpowiedziałem, że skoro tak, to niech tam idzie. On zdziwiony odparł, że jak to, przecież w Widzewie zawsze było podbijanie stawki. Było, ale teraz się skończyło” – wyjawił szef łodzian.

Sternik czerwono-biało-czerwonych dodał też, że decyzja o zrezygnowaniu z chęci pozyskania Argentyńczyka była wyłącznie jego wyborem. „To nie jest niczyja wina, żadnego radia, portalu czy innych osób. Temat pośrednio zamknął się przez to, że to była moja decyzja o tym, że nie zamierzam rozmawiać z osobami, które chcą coś wymusić na klubie” – zakończył.

O komentarz do sprawy poprosiliśmy także autorów wspomnianego artykułu z portalu Widzew24.pl. Jak się do niej odnieśli? „Cieszę się, że prezes Dróżdż jednak przyznał, że publikacja tej informacji nie miała żadnego wpływu na powodzenie transferu. Nigdy w historii portalu nie zrobiliśmy świadomie niczego, co mogłoby zaszkodzić klubowi, a okazji ku temu nawet nie zliczę. News ukazał się ze szczegółami, ponieważ było pełne przekonanie, że niczego to nie zmieni” – przyznał właściciel serwisu Maciej „Ryan” Wojciechowski. „Niestety, Mateusz Dróżdż źle zinterpretował fakty lub został wprowadzony w błąd. Widzew24.pl nie rozmawiał z nikim z obozu Micheala Lopeza i źródło informacji nie pochodziło ani od zawodnika, ani od jego agentów. Dotarło do nas przypadkiem, na zasadzie tzw. głuchego telefonu. Twierdzenie, że artykuł był próbą nacisku na Widzew przez menadżera jest nieprawdą. Każdy, kto mnie zna, wie, że nigdy nie zadziałałbym przeciwko klubowi. Prywatnie wręcz nie przepadam za agentami piłkarskimi. Przykro mi, że wokół całej sprawy rozpętała się taka burza, jednak to nie ja byłem autorem fałszywej narracji na Twitterze” – dodał „Ryan”.

Pełny zapis programu „Głos rozsądku” znaleźć można poniżej: