Podsumowanie jesieni 2014 – napastnicy
2 stycznia 2015, 19:00 | Autor: RyanAtak Widzewa w rundzie jesiennej praktycznie nie istniał. Z pięciu napastników, jacy w minionych miesiącach występowali na szpicy, nie skompromitował się tylko jeden. Najbardziej zawiódł ten, który był najdroższy. Niczego do gry nie wnieśli ten wracający do klubu i ten wypożyczony, a wręcz negatywnie na drużynę oddziaływał ten, który desperacko szukał nowego klubu.
Damian Warchoł, Adam Duda, Mateusz Broź, Michał Przybyła i Eduards Visnakovs – to ta czwórka snajperów odpowiadała jesienią za strzelanie goli dla Widzewa. Efekt ich starań był taki, że RTS może się „poszczycić” najgorszą skutecznością i najmniejsza ilością trafień. Łącznie widzewscy napastnicy strzeli raptem trzy gole.Wobec tego nikogo nie może dziwić decyzja kadrowa Wojciecha Stawowego. Duda już został odpalony, Łotysz i kielczanin odeszli wcześniej, a Broziowi na razie upiekło się, bo leczy on kontuzję. W zespole pozostał więc tylko jeden nominalny napastnik – Warchoł. Koniecznie pozycja ta wymaga pilnych wzmocnień.
25. DAMIAN WARCHOŁ
Damian Warchoł był małym odkryciem tej rundy, choć na swoją szansę musiał czekać bardzo długo. Gdy tylko jednak pojawił się na boisku, pokazał się z bardzo dobrej strony. Był najlepszym piłkarzem meczu pucharowego ze Śląskiem Wrocław, zaliczając efektowną asystę. Później jednak jego notowania spadły i przez moment wydawało się wręcz, że 18-latkowi wcale nie będzie dane wybiec już na murawę. Zniecierpliwiony Warchoł oznajmił bowiem Rafałowi Pawlakowi, że skoro nie dostaje okazji do grania, to zamierza on zmienić klub. Decyzja mogła być tylko jedna i zawzięty piłkarz został wysłany do „Klubu Kokosa”.
Ostatecznie dostał jednak drugą szansę i chyba ją wykorzystał. W Głogowie jego bramka dała sygnał do pościgu za Chrobrym, a trafienie przeciwko GKS Katowice uratowały punkt w ostatnim meczu na starym stadionie. Niezła technika, przegląd pola i instynkt strzelecki, to niewątpliwie największe atuty Warchoła. Musi jednak nabrać cwaniactwa i warunków fizycznych. Zimą przedłużył umowę z klubem.
Warchoł w liczbach:
Mecze: 9
Minuty: 442
Bramki: 2
Asysty: 1
Żółte kartki: 1
Czerwone kartki: 0
22. MICHAŁ PRZYBYŁA
Mniej uważni kibice mogli się nawet nie zorientować, że w Widzewie jesienią występował taki zawodnik, jak Michał Przybyła. Wypożyczony z Korony Kielce 20-latek na boisko wybiegł tylko dwukrotnie. W obu przypadkach wchodził z ławki rezerwowych i w obu niczego do gry nie wniósł. Szybko skreślił go Tylak, a po przyjściu Pawlaka jego sytuacje jeszcze się pogorszyła. Pod koniec rundy wrócił już do Kielc, skracając swoje wypożyczenie.
Przybyła w liczbach:
Mecze: 2
Minuty: 45
Bramki: 0
Asysty: 0
Żółte kartki: 0
Czerwone kartki: 0
10. MATEUSZ BROŹ
Letni transfer Mateusza Brozia był jego drugim podejściem do gry w Widzewie. Przy pierwszej przygodzie z łódzkim klubem nie przeskoczył pewnego poziomu, ale można było zrzucić to na karb młodości i braku doświadczenia. Teraz po 26-latku oczekiwano więcej, przychodził on do klubu jako król strzelców II ligi i liczono, że część z goli zdobytych w Motorze Lublin przeniesie na Piłsudskiego.
Broź zawodził już od pierwszego meczu – w Katowicach miał przed sobą tylko bramkarza, ale gola nie zdobył, a drużyna przegrała. Potem także występował w pierwszym składzie i też niewiele wnosił, wikłał się w dryblingi lub popełniał proste błędy techniczne i tracił piłkę. Jedynym usprawiedliwieniem mógł być fakt, że często grał z nie do końca wyleczoną kontuzją nadgarstka, przez którą stracił kilka spotkań, a w następnych rozczarowywał.Pod koniec roku przyplątał mu się kolejny uraz, tym razem poważniejszy – zerwał więzadła i przeszedł operację kolana. Krytycy jego gry twierdzą, że gdyby nie to, on również zostałby ofiarą czystki Wojciecha Stawowego.
Broź w liczbach:
Mecze: 10
Minuty: 469
Bramki: 0
Asysty: 0
Żółte kartki: 1
Czerwone kartki: 0
15. EDUARDS VISNAKOVS
Eduards Visankovs wystąpił tylko w trzech meczach, ale na boisku był jedynie ciałem. Myślami Łotysz był przy transferze i tylko zmiana barw się dla niego liczyła. W efekcie jego gra na „odwal się” utrudniła mu znalezienie lepszego klubu. Zamiast podbijać wymarzoną Bundesligę, trafił do Ruchu, gdzie finalnie i tak rzadko dane było mu powąchać murawy.
Zanim „Wiśnia” przeniósł się do Chorzowa, zdążył zdenerwować kibiców, którzy nie mogli darować mu olewactwa. Obrażony na cały świat napastnik nie strzelił żadnego gola, w ostatnim meczu zszedł z boiska już po godzinie fatalnej gry.
Visnakovs w liczbach:
Mecze: 3
Minuty: 240
Bramki: 0
Asysty: 0
Żółte kartki: 0
Czerwone kartki: 0
13. ADAM DUDA
Następcą Visnakovsa w Widzewie miał być Adam Duda. Wychowanek Lechii Gdańsk zdążył liznąć już T-Mobile Ekstraklasy w barwach biało-zielonych, znał smak strzelanych goli w elicie. Wydawało się więc, że w I lidze zawodnik błyśnie i kibice szybko zapomną o Łotyszu. Nic bardziej mylnego, Duda zawodził i frustrował trybuny. Snajper strzelił tylko raz, choć akurat gol zdobyty w Gdyni dał łodzianom jedyne zwycięstwo w sezonie.
Na obronę 23-latka można powiedzieć, że nie jest on zawodnikiem kreatywnym, który sam wypracuje sobie okazję strzelecką. Duda jest typową „dziewiątką”, potrzebuje asyst, żyje z podań kolegów, a tych nie otrzymywał. Trudno w takich warunkach sprostać obietnicy, jaką złożył latem – z zapowiadanych dziesięciu bramek dał tylko jedną i zimą dostał od Wojciecha Stawowego wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu.
Duda w liczbach:
Mecze: 14
Minuty: 837
Bramki: 1
Asysty: 0
Żółte kartki: 4
Czerwone kartki: 0