Piękna chwilo, trwaj! Czyli seria trzech zwycięstw (analiza)
10 kwietnia 2025, 18:32 | Autor: AlanW swoim pierwszym domowym meczu jako trener Widzewa, Zeljko Sopić poprowadził łodzian do efektownego zwycięstwa 2:0 nad Lechią Gdańsk. Spotkanie rozegrano 4 kwietnia w ramach 27. kolejki Ekstraklasy. Widzew zaprezentował się dojrzale i skutecznie, pokazując świeże podejście taktyczne oraz solidną organizację gry, co może zwiastować nowy etap w rozwoju drużyny pod wodzą chorwackiego szkoleniowca. W naszej analizie przyglądamy się temu, co zadecydowało o triumfie, jak wypadli kluczowi zawodnicy oraz jakie wnioski płyną z tego meczu.
Rozdział 1 – Kadra z dodatkowym ubytkiem
Do grona nieobecnych zawodników, obok Hilarego Gonga, dołączył dość niespodziewanie Juan Ibiza. Hiszpan, który w poprzednim meczu rozegrał pełne 90 minut, zgłosił problem mięśniowy. Do zdrowia natomiast powrócił Nikodem Stachowicz, jednak trener Sopić jak dotąd nie korzystał z zawodników drugiej drużyny jako potencjalnych wzmocnień kadry pierwszego zespołu.
Uspokajamy: na grafice powyżej Said Hamulić nie został odznaczony „Orderem Widzewiaka” – jego podejście i brak zaangażowania sprawiają jednak, że nie jest mile widziany w zespole.
Widzewiacy rozpoczęli spotkanie w ustawieniu 4-1-4-1 z Rafałem Gikiewiczem w bramce. Środek obrony tworzyli Mateusz Żyro oraz Polydefkis Volanakis, natomiast na bokach defensywy zagrali Samuel Kozlovsky (lewa strona) i Peter Therkildsen (prawa). W środku pola ustawieni byli Marek Hanousek (najbardziej cofnięty), Juljan Shehu oraz Fran Alvarez (najbardziej ofensywny). Na skrzydłach wystąpili Bartłomiej Pawłowski (lewa strona) i Jakub Sypek (prawa), a na szpicy zagrał Lubomir Tupta.
Ławka rezerwowych prezentowała się solidnie – znaleźli się na niej doświadczeni gracze tacy jak Lirim Kastrati, Sebastian Kerk, Jakub Łukowski, Fabio Nunes czy Luis Silva. Wśród zmienników byli również coraz częściej wykorzystywany przez trenera Szymon Czyż oraz rotacyjny Hubert Sobol. Miejsce młodzieżowca zajął Kamil Cybulski.
Rozdział 2 – Przebieg meczu
Standardowo analizę rozpoczniemy od kluczowych akcji w porządku chronologicznym. Pierwszą groźną sytuację stworzył Widzew już w 4. minucie. Po rzucie rożnym piłkę do siatki próbował skierować Tupta, jednak został powstrzymany przez pomocnika Lechii – Tomasza Neugebauera. W naszej opinii Słowak był jednoznacznie faulowany, ale gwizdek arbitra milczał.
Szczęśliwa, zwycięska seria Widzewa trwa w najlepsze, a świetnym tego przykładem była doskonale rozegrana akcja z 39. minuty. Hanousek szybko podał do znajdującego się w centralnej strefie boiska Pawłowskiego. Kapitan łodzian, dostrzegając wybiegającego na wolne pole Kozlovskyego, błyskawicznie posłał do niego piłkę.
Prawy obrońca poprowadził futbolówkę niemal do samej linii końcowej, a gdy zauważył niepilnowanego Shehu, natychmiast oddał mu podanie.
Albańczyk popisał się prawdziwie „bilardowym” strzałem, posyłając piłkę w dolny prawy róg bramki. Było to już jego trzecie trafienie w tym sezonie. Środkowy pomocnik przeżywa obecnie chyba najlepszy moment w dotychczasowej karierze.
To nie było jednak jego ostatnie słowo w pierwszej połowie. Chwilę po zdobytym golu Shehu ruszył lewą stroną, skutecznie mijając Neugebauera, po czym dośrodkował piłkę wprost do Sypka.
Gdy tylko skrzydłowy otrzymał podanie, został nadepnięty w polu karnym przez Antona Carenkę. Tym razem sędzia nie miał żadnych wątpliwości – odgwizdał przewinienie i wskazał na jedenasty metr.
Do rzutu karnego podszedł Pawłowski, który bardzo chciał zdobyć swojego pierwszego gola po niemal rocznej przerwie spowodowanej długą kontuzją. Niestety, jego uderzenie odbiło się od poprzeczki i piłka wróciła do gry.
Na szczęście łodzianie szybko odzyskali futbolówkę i wywalczyli kolejny faul – tym razem tuż przed polem karnym, na wysokości 16. metra.
Była to świetna okazja, by zakończyć pierwszą połowę z przytupem. Do piłki podszedł Alvarez i zdecydował się na bezpośredni strzał na bramkę.
Hiszpan wyraźnie odzyskał formę – w poprzednim tygodniu jego trafienie zostało uznane za gola kolejki i miesiąca. Tym razem również popisał się fenomenalnym uderzeniem, które ma spore szanse ponownie zdobyć to wyróżnienie.
Druga część meczu rozpoczęła się w podobnym rytmie. Choć padło kilka pięknych bramek, samo spotkanie nie należało do wybitnych. Trzeba jednak przyznać, że było w pełni kontrolowane przez zawodników RTS. W 56. minucie bliski podwyższenia wyniku był Tupta. Po minięciu kilku obrońców i położeniu bramkarza na murawie, nie zdołał jednak oddać strzału.
Chwilę później świetną okazję zmarnował Sypek, pudłując z bardzo dobrej pozycji.
Pierwsza groźna sytuacja ze strony Lechii Gdańsk miała miejsce dopiero w 71. minucie. Bohdan Wjunnyk zdecydował się sprawdzić czujność Gikiewicza.
Bramkarz Widzewa wyciągnął się jak struna i skutecznie obronił.
Pod koniec regulaminowego czasu gry na boisku wykazał się Cybulski – wystąpił po raz pierwszy od powrotu po kontuzji. Młody zawodnik efektownie zwiódł rywali, markując strzał, a następnie lewą nogą oddał celny strzał na bramkę Bohdana Sarnawskiego.
W doliczonym czasie znakomitym podaniem popisał się Shehu, zagrywając w tempo do Sobola. Niestety, napastnik oddał strzał bez patrzenia w kierunku bramki i Sarnawskij pewnie obronił.
Chwilę później Lechia stworzyła zamieszanie po rzucie rożnym – dwukrotnie groźnie uderzała. Najpierw po główce Michała Głogowskiego…
… a potem po strzale Eliasa Olssona. W obu przypadkach na wysokości zadania stanął Gikiewicz.
Ostatnią wartą odnotowania akcją była ta rozpoczęta fantastycznym, krzyżowym podaniem Kerka. Po kilku wymianach piłki futbolówka trafiła pod nogi Shehu, który niestety minimalnie chybił, posyłając ją tuż obok słupka.
Rozdział 3 – Dawno niewidziana seria zwycięstw
Sopić tydzień temu zaliczył udany debiut na ławce trenerskiej Widzewa Łódź, prowadząc drużynę do wyjazdowego zwycięstwa nad Piastem Gliwice. Tym razem szkoleniowiec miał okazję zadebiutować przed własną publicznością. Czerwono-biało-czerwoni ponownie zaprezentowali dojrzały futbol – kontrolowali grę, skutecznie wykorzystywali okazje i niemal całkowicie wyeliminowali zagrożenie ze strony rywala, dopuszczając Lechię jedynie do czterech strzałów, z czego trzy były celne.
Statystyki potwierdzają dominację Widzewa w kreowaniu sytuacji strzeleckich – przy wskaźniku xG (expected goals) na poziomie 1,83 łodzianie zdobyli dwa gole, podczas gdy Lechia osiągnęła wynik jedynie 0,57. Skuteczność w kluczowych momentach oraz solidna postawa defensywy pozwoliły Widzewowi sięgnąć po cenne trzy punkty, które mogą dodać drużynie pewności siebie w kolejnych spotkaniach.
W ostatnich latach Widzew rzadko notował dłuższe serie zwycięstw. Obecna passa trzech wygranych z rzędu to pierwsza taka sytuacja od blisko dwóch i pół roku. Poprzednia miała miejsce w sezonie 2022/2023 – w 12., 13. i 14. kolejce, kiedy zespół prowadzony przez Janusza Niedźwiedzia pokonał kolejno: Piasta Gliwice, Zagłębie Lubin i Miedź Legnica.
Teraz kibice Widzewa liczą na czwartą z rzędu ligową wygraną. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce jeszcze na zapleczu Ekstraklasy – w sezonie 2021/2022, gdy łodzianie zwyciężyli ze Skrą Częstochowa, Puszczą Niepołomice, GKS Jastrzębie i Koroną Kielce. Co ciekawe, również wtedy drużynę prowadził trener Niedźwiedź.
Jeśli natomiast spojrzymy wyłącznie na występy Widzewa w najwyższej klasie rozgrywkowej, to na serię czterech ligowych zwycięstw łodzianie czekają już ponad 12,5 roku. Ostatni raz udało się to na początku sezonu 2012/2013, kiedy zespół prowadzony przez Radosława Mroczkowskiego wygrał pierwsze cztery kolejki rozgrywek (Śląsk Wrocław, Ruch Chorzów, GKS Bełchatów i Zagłębie Lubin)
Miejmy nadzieję, że w nadchodzącym spotkaniu uda się wyrównać ten imponujący wyczyn.
Rozdział 4 – Podsumowanie
Podsumowując spotkanie Widzewa z Lechią Gdańsk można wysnuć następujące wnioski:
- Efektywność nowego trenera – Zeljko Sopić wniósł świeże spojrzenie na grę Widzewa, co zaowocowało drugim zwycięstwem łącznie oraz pierwszym domowym jako szkoleniowiec.
- Dobra organizacja gry – Drużyna zaprezentowała się dojrzale, zachowując równowagę między ofensywą a defensywą przez cały mecz.
- Problemy kadrowe nie przeszkodziły – Mimo braków w składzie (m.in. kontuzja Juana Ibizy), zespół poradził sobie bardzo dobrze.
- Shehu w świetnej formie – Juljan Shehu odegrał kluczową rolę, strzelając gola i asystując przy rzucie karnym.
- Silna linia obrony – Obrońcy Widzewa skutecznie neutralizowali ataki Lechii, która oddała zaledwie cztery strzały.
- Gikiewicz kluczowym ogniwem – Bramkarz Widzewa zanotował kilka ważnych interwencji, utrzymując czyste konto.
- Imponująca passa Gikiewicza – Rafał Gikiewicz nie wpuścił gola od 352 minut, co pokazuje jego znakomitą formę i wpływ na defensywę zespołu.
- Dominacja w xG – Wskaźnik expected goals (1,83 vs 0,57) potwierdza przewagę Widzewa w kreowaniu groźnych sytuacji.
- Wysoka frekwencja – 17 528 kibiców na trybunach to rekord sezonu i dowód na ogromne wsparcie fanów.
- Pawłowski bez przełamania – Kapitan był bliski zdobycia bramki z rzutu karnego, jednak wciąż czeka na trafienie po powrocie z kontuzji.
- Powrót Kamila Cybulskiego – Kamil Cybulski wystąpił po raz pierwszy po kontuzji, a jego obecność na boisku jest szczególnie cenna, ponieważ jako młodzieżowiec punktuje podwójnie w Pro Junior System.
- Sygnał budowy serii – Trzecie zwycięstwo z rzędu daje nadzieję na kontynuację dobrej passy i walkę o wyższą lokatę w lidze.
- Historyczna szansa – Widzew ma okazję na pierwszą serię czterech zwycięstw w Ekstraklasie od ponad 12 lat.
- Oczekiwania wobec kolejnego meczu – Spotkanie z Koroną Kielce będzie sprawdzianem stabilności formy i szansą na rewanż.
- Wzrastające morale zespołu – Seria zwycięstw i dobra atmosfera na stadionie budują pewność siebie i jedność w drużynie.
Ogromne wyrazy uznania należą się kibicom Widzewa, którzy w obecnych rozgrywkach Ekstraklasy najliczniej do tej pory stawili się w „Sercu Łodzi„. Frekwencja na poziomie 17 528 fanów zasługuje na najwyższe pochwały. Jesteśmy przekonani, że gdyby stadion przy Piłsudskiego 138 miał większą pojemność, również udałoby się go wypełnić w piątkowy wieczór. Przed nami kolejne wyzwanie – 11 kwietnia o 20:30 Widzew zmierzy się w Kielcach z miejscową Koroną. To doskonała okazja, by zrewanżować się za dwie ostatnie porażki – jedną w lidze, drugą w Pucharze Polski.
Kadry z meczu: Canal+ Sport
Giki nie złapał jakiejś super formy, po prostu obrona dojeżdża. Sam powiedział, że grad bramek nie wpuszczał on tylko drużyna, a teraz nie on zachowuje czyste konto tylko cała drużyna. Zatem pierd…że jest najsłabszym bramkarzem w lidze z racji ilości straconych bramek zakrawa na tytuł piłkarskiego laika.
Za robienie prostych baboli przez bramkarza nie odpowiada obrona. Teraz całą defensywa dobrze się ustawia, to i Giki ma łatwiej przy interwencjach, a i sam patrząc na zespół czuje się pewniej, to przestał robić babole. Po h go na siłę głaskać po głowie? Zebrał zasłużoną krytykę za klopsy, teraz się ogarnął i broni na miarę swoich dużych umiejętności, bo jest zajebistym bramkarzem. I tyle.
„że jest najsłabszym bramkarzem w lidze” – a kto tak twierdzi?
„Choć padło kilka pięknych bramek, samo spotkanie nie należało do wybitnych”
Ile?
2.
Oba gole były piękne.