Piekło czy raj?
10 marca 2024, 12:05 | Autor: RyanRywalizacja Widzewa z Legią to nie tylko piłkarski klasyk. W meczach pomiędzy tymi zespołami od zawsze iskrzy również na trybunach, gdzie fani wielokrotnie walczyli ze sobą – zarówno na pięści, jak i hasła na oprawach.
W wielu krajach drużyna mająca swą siedzibę w stolicy zazwyczaj może liczyć na szczególne względy, co często bywa powodem zazdrości w mniejszych ośrodkach. Animozje na linii Łódź – Warszawa, nasilające się w okresie PRL, również miały niebagatelny wpływ na relacje pomiędzy RTS a „Wojskowymi”. W przypadku legionistów dochodzi jeszcze złość na cyniczne działania włodarzy klubu, którzy wykorzystywali swój status do wzmacniania składu. Obsadzeni komunistycznymi władzami zarządy Centralnego Wojskowego Klubu Sportowego (trybuny do dziś wielbią tę nazwę) przez lata stosowali prosty mechanizm. Młodym i utalentowanym piłkarzom dawali propozycję nie do odrzucenia: grasz dla nas, jednocześnie w sposób lekki i przyjemny zaliczając obowiązkową służbę w armii, albo idziesz w kamasze, na dwa lata przerywając rozkwit swej kariery. Wyjątki, które nie dały się złamać, można policzyć na palcach, a największym przykładem był ŚP. Włodzimierz Smolarek, legenda… czerwono-biało-czerwonych. W pewnym momencie mówiono też o klątwie, która miała dotykać zawodników transferowanych pomiędzy oboma klubami.
Piłkarski rozwój Widzewa na przełomie lat 70 i 80 zaczął zagrażać Legii, która zyskała kolejnego konkurenta w walce o trofea. W dodatku klubem zarządzał w sposób sprawny i innowacyjny ŚP. Ludwik Sobolewski, w krótkim czasie przekształcając III-ligowy zespół w postrach nie tylko całej Polski, ale także Europy. Przyzwyczajeni do bycia „pępkiem świata” drużyna z Łazienkowskiej oraz jej kibice zaczęli z tego powodu czuć spory dyskomfort. Idealnie uwielbienie do łodzian, obserwowane w każdym zakątku kraju, oddaje scena z serialu „Alternatywy 4”, w której sąsiedzi nowo budowanego osiedla na warszawskim Ursynowie zbierają się, by wspólnie oglądać na jedynym w bloku telewizorze mecz z udziałem …widzewiaków.
Mieszanka zazdrości, sportowej rywalizacji i lokalnej niechęci sprawiły, że fani obu drużyn zostali śmiertelnymi wrogami. W połowie lat 90 relacje stały się jeszcze bardziej napięte przez futbolowe upokorzenia, zafundowane stołecznym kibicom przez zespół z Piłsudskiego. Dwukrotne zwycięstwa przy Łazienkowskiej, dające mistrzostwie tytułu na ostatniej prostej sezonu, były pigułką tak gorzką, że jej smak niektórzy przeciwnicy czują do dziś. Gdy w 2016 roku Legia organizowała plebiscyt na 100-lecie kluby, to właśnie widzewiacy zostali wybrani największym rywalem „Wojskowych” w jej historii. A przecież łodzianie byli wtedy zaledwie w IV lidze i nie stanowili żadnego zagrożenia dla CWKS.
Wzajemna awersja często miała swoje bezpośrednie przełożenie na trybuny. Czasem przeradzało się to w agresję wyładowywaną na własnym stadionie – po przegranych mistrzostwach warszawiacy wyrywali krzesełka, a nawet próbowali je podpalić. Innym razem dochodziło do regularnej bitwy. Największa miała miejsce w 2002 roku w stolicy. Najpierw gospodarze zaprezentowali pamiętną oprawę „Witamy w piekle”, ale po czasie okazało się, że to goście zgotują im niemałe katusze. Wyposażeni w specjalne narzędzia rozmontowali ogrodzenie i wybiegli na murawę. Tylko cud sprawił, że w ręce łodzian nie trafiły flagi wroga w ilościach wręcz hurtowych. Te zresztą nierzadko zmieniały właścicieli, a ostatnim najgłośniejszym takim przypadkiem było wejście w posiadanie flagi „Visitors”, przerobionej później przez sympatyków RTS na swoje barwy.
W rewanżu, jaki odbył się w maju następnego roku Widzew odpowiedział na choreografię przeciwników, prezentując własną oprawę z hasłem „Witamy w raju”. I tym razem druga strona utarła nosa autorom, bowiem to goście wygrali na boisku w Łodzi po dwudziestu sześciu latach bez triumfu! Tym razem nie miało to wielkiego znaczenia dla układu tabeli. Legia skończyła sezon poza podium, a widzewiacy nie bez problemów uniknęli spadku do ówczesnej II ligi.
Do incydentów i wzajemnych złośliwości dochodziło także w kolejnych latach. Przy okazji jednego ze spotkań w „Mieście Włókniarzy” czerwono-biało-czerwoni przystroili trasę przejazdu gości zdobycznymi gadżetami wroga: podartymi szalikami czy koszulkami. Nie brakowało też kontrowersji, jak chociażby wtedy, gdy skonfliktowani z władzami klubu fani z Łazienkowskiej nie mogli pojawiać się oficjalnie na meczach wyjazdowych. Większość kibiców podawała im wtedy pomocną dłoń i umożliwiała oglądanie zawodów. Do tej solidarności postanowili przyłączyć się też w RTS, czego szybko gorzko pożałowali. Nie dość, że pomysł ten skrytykowała część gospodarzy, to w dodatku rywale po wizycie na „Niciarce” niespecjalnie chcieli się rewanżować. Gdy w podobnej sytuacji znaleźli się kibice Widzewa, ukarani zakazem wyjazdowym, „Wojskowi” nie zamierzali wyjść z pomocą i nie otworzyli swoich drzwi.
Przez okres nieobecności łódzkiego zespołu w Ekstraklasie okazji do wzajemnych starć było mniej. W październiku 2019 roku emocje znów odżyły, bowiem los połączył zwaśnione strony w 1/16 finału Pucharu Polski. Znów czuć było napięcie, a „Serce Łodzi” pękało w szwach. Znów było 3:2, choć tym razem dla przyjezdnych ze stolicy. Rok później znów trafiono na siebie, ale potyczka rozgrywana idealnie w 110. rocznicę powstania klubu przypominała pogrzeb. Z powodu szalejącej pandemii koronawirusa trybuny pozostały puste. W dwóch ostatnich meczach swoimi oprawami widzewiacy bezpośrednio uderzali w Legię, najpierw parafrazując słowa marszałka Józefa Piłsudskiego, o „wspaniałym narodzie”, a na wyjeździe robili sobie żarty ze spikera legionistów Łukasza Jurkowskiego.
Wygląda na to, że fani z Warszawy chcieli odpowiedzieć podobnym pstryczkiem w nos, ale w dniach poprzedzających dzisiejsze spotkanie doszło do kolejnej małej awantury. Przyjezdni pożalili się, że organizator meczu nie chce wydać zgody na wpuszczenie na stadion oprawy, a stołeczny klub wydał nawet komunikat w tej sprawie. Nie wiadomo, na czym ostatecznie stanęło, ale faktem jest, że ok. 14:00 pociąg specjalny z sympatykami CWKS wyruszy w kierunku Łodzi. I znów będzie się działo!
W Hiszpanii i innych krajach słowem „klasyk” nazywamy mecze między najlepszymi i najbardziej utytułowanymi zespołami sportowo,aspekt kibicowski jest mniej ważny a w Polsce jak można nazywać mecze Widzew z Legią klasykiem jeżeli po pierwsze taki np Lech ma 2 razy więcej rozegranych meczy z Legią od Widzewa ,taki Lech jest bardziej utytułowany od Widzewa,od 25 lat Widzew gdy gra z Legią to jest albo w dole tabeli albo w środku tabeli maks,lub gra w niższych ligach , gdy Legia walczy o najwyższe cele ,a Lech prawie zawsze walczy o mistrzostwo a przynajmniej o miejsce na podium,gra w europejskich Pucharach,w finałach… Czytaj więcej »
Bo grać Lechamicą to jak gra w gorącego kartofla i żadne sukcesy tu nie pomogą
Klasyk to byl kiedys, teraz co najwyzej mecz o wazne punkty.
Według mnie był nawet… hat-trick: dwukrotne zwycięstwa Widzewa przy Łazienkowskiej, dające mistrzowskie tytuły na ostatniej prostej oraz… wygrany z ległą przez Widzew… finisz o wicemistrzostwo, które po wykluczeniu z pucharów Wisły smakowało jak majster, były pigułką tak gorzką, że jej smak niektórzy przeciwnicy czują do dziś…
Do tej pory nie mogę wybaczyć tym którzy zdecydowali wtedy o wpuszczeniu 7egijnych k… na zakazie
To jeden z naszych błędów… było minęło ale niesmak pozostał i niech nikt pisze że piłka nożna dla kibiców nie oni
Z drugiej strony to pokazaliśmy że można to zrobić mimo wielkich animozji, a że oni potem nie odwdzięczyli się to tylko o nich świadczy