Patryk Mikita z abonamentem na granie?
24 marca 2014, 13:02 | Autor: RyanJednym z ostatnich zimowych transferów w Widzewie było ściągnięcie napastnika warszawskiej Legii Patryka Mikity. Na 20-latka przy Piłsudskiego chrapkę mieli od kilku miesięcy, o planach jego sprowadzenia portal WTM pisał jeszcze w zeszłym roku. Ostatecznie gracz wylądował w ekipie Artura Skowronka. Dodajmy, że na bardzo ciekawych warunkach.
Po tym, jak w Legii Jana Urbana zastąpił Henning Berg, ewentualne ruchy transferowe na linii Warszawa – Łódź stanęły pod znakiem zapytania. Ostatecznie Mikita nie znalazł uznania w oczach norweskiego trenera i w stolicy dano zielone światło do wypożyczenia zawodnika. Zwłaszcza, że na Łazienkowską później zawitali jeszcze Orlando Sa i Ondrej Duda i miejsca dla Mikity musiało zabraknąć.
Mistrzowie Polski potrafili jednak zadbać o to, aby ich perspektywiczny piłkarz rozwijał się, nabierając doświadczenia w ekstraklasie, a nie w III-ligowych rezerwach. Umowa z Widzewem została bowiem tak skonstruowana, że napastnik ma niemal pewne miejsce na boisku. W przeciwnym razie, gdyby reprezentant Polski do lat 20 nie rozegrał w Łodzi odpowiedniej liczby minut, z prawie darmowego wypożyczenia zrobiłby się całkiem kosztowny transfer. Z naszej wiedzy wynika, że chodzi dokładnie o 50% średniego czasu gry.
Póki co Patryk Mikita zagrał w czterech spotkaniach w widzewskich barwach. Opuścił jedynie starcie w Chorzowie, co było efektem złapanego kilka dni wcześniej przeziębienia. Legionista debiutował w meczu z Piastem Gliwice, od razu wybiegając w wyjściowym składzie. Pełne 90 minut zaliczył także przeciwko Lechowi Poznań oraz Lechii Gdańsk, gdzie był jednym z najgorszych zawodników. W piątkowym pojedynku z Zagłębiem Lubin Mikita wszedł na boisko z ławki rezerwowych i także nie zachwycił. Bilans gier, to zero goli i zero asyst, jedna żółta kartka oraz jeden celny strzał.
Kibicom, którym gra 20-latka nie przypadła do gustu, radzimy jak najszybciej przywyknąć do oglądania go w czerwonej koszulce, bo okazji będzie jeszcze sporo. Sam zawodnik może nawet położyć się na boisku albo strzelić dziesięć samobójów, i tak będzie grał. Chyba, że w Widzewie zdecydują się postawić na tych piłkarzy, którzy zasługują na szansę sportowo, a nie ze względu na zapisy w umowie. Tylko kto potem za to zapłaci?