P. Wolański: „Nie wyobrażałem sobie, że tak to się skończy”

10 sierpnia 2020, 20:45 | Autor:

Gdy pod koniec 2016 roku wrócił do Widzewa, wszyscy witali go owacyjnie. Pomógł drużynie w wywalczeniu awansu do II ligi, ale już na wyższym szczeblu w jego kierunku zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów krytyki. Ostatecznie, po sezonie spędzonym głównie na ławce rezerwowych, rozstał się z klubem. O czym w audycji „Wywiad Tygodnia” na antenie RadioWidzew.pl mówił Patryk Wolański?

O debiucie w Widzewie

„Dopiero w dniu meczu, jakieś cztery godziny przed rozpoczęciem, trener wyświetlił moje nazwisko w pierwszym składzie. Adrenalina podskoczyła, byłem zszokowany. Po odprawie szkoleniowiec do mnie podszedł i powiedział, że całym okresem przygotowawczym zapracowałem na to miejsce w jedenastce. Miałem robić swoje. To był idealny moment dla mnie, żeby się pokazać. Rywale stwarzali sytuacje, więc miałem dużo okazji do pokazania swoich umiejętności.”

O pierwszym rozstaniu z klubem

„Miałem dogadane przedłużenie kontraktu z Widzewem, ale mój menedżer nie dostał żadnej prowizji za mój nową umowę. Obecny w pokoju prezes Młynarczyk powiedział, żebym to ja mu zapłacił. Tak się nie załatwia spraw w futbolu, zawsze klub jest za to odpowiedzialny. Nie zgodziliśmy się na takie rozwiązanie i w ten sposób skończyła się moja przygoda z czerwono-biało-czerwonymi.”

O wyjeździe do Danii

„Nie mogę niczego żałować. Może to był jednak za szybki moment na wyjazd za granicę. Do kraju, który jest specyficzny do życia w nim. Gdybym miał z kim wyjechać, to byłoby łatwiej. Minęło półtora roku, nim zacząłem czuć tam się dobrze. Później uraz kolana, siedziałem na siłowni, męczyłem się. Pojawiły się telefony z Widzewa, czy nie chcę wrócić. Wiedziałem o wszystkim, co dzieje się w klubie i zdecydowałem się na taki krok.”

O trenerze Smudzie

„Z trenerem Cecherzem można było porozmawiać na luzie o wszystkim. Widać było, że przeżywał mecze z nami. Trener Smuda jest trenerem starszej daty. Nie chcę być źle odbierany, ale nie żyłem z nim zbyt dobrze, nigdy nie mogłem dojść z nim do porozumienia. Miałem zakaz odzywania się w jego obecności. Trochę mnie wyciszył, nie chciałem mu podpadać. Po meczu w Pucharze Polski tak podpadłem, że straciłem opaskę kapitana… a podpowiedziałem tylko kierowcy, że może skręcić w lewo. Trenera bolało, że ja miałem swoje nazwisko na szalikach, a on nie.”

O kibicach Widzewa

„Jestem szczerym człowiekiem i mówię zawsze otwarcie, jak jest. Czasem dostaję za to po głowie. Na nowym stadionie czułem coś, czego nigdy wcześniej nie czułem. Kibice Widzewa prowadzą doping tak, że pękają bębenki w uszach. Trudno skupić się na meczu. Cieszę się, że mogłem grać przy tak wspaniałej publiczności.”

O ostatnim sezonie

„Cieszę się, że się udało nam awansować. W najgorszych snach nie wyobrażałem sobie jednak, że tak to się skończy. Przegraliśmy, chcieliśmy się cieszyć, ale kibice nie chcieli. W szatni nagrałem kilka filmików, a dostałem za to po głowie. Wszyscy uważają, że tym zachowaniem straciłem wszystko, co wcześniej zostawiłem dla Widzewa. Nikt mi nie zabierze tego, na co pracowałem cały sezon. Miałem prawo się z tego cieszyć.”

O dniach po meczu ze Zniczem

„To zostanie w mojej pamięci na długo. Jestem na urlopie, ale nadal przeżywałem to, co się wydarzyło. Ostatnio pousuwałem z telefonu wszystko to, co było związane z tą sytuacją. W internecie ciągle jest jednak hejt na ten temat, nie mogę się od tego odłączyć. Ludzie tym żyją, wracają do tego. Nawet pomimo tego, że Widzew jest już w pierwszej lidze i powinniśmy o tym po prostu zapomnieć.”

Całą rozmowę z Patrykiem Wolańskim w audycji „Wywiad Tygodnia” na antenie RadioWidzew.pl odsłuchać można TUTAJ.