P. Wolański: „Najbardziej szkoda żegnać się z kibicami”
1 września 2014, 12:04 | Autor: RyanTransfer Patryka Wolańskiego do FC Midtjylland jest już prawie sfinalizowany. Kluby ustaliły sprzedaż zawodnika za 150 tys. euro, pozostało tylko złożenie podpisu na umowie przez samego zawodnika. Wczoraj Wolański po raz ostatni pojawił się na stadionie. Oglądał mecz ze Stomilem, a po nim pożegnał się z kolegami i pracownikami klubu.
– Pobyt przez te kilka dni w Danii zrobił na Tobie wrażenie?
– Zdecydowanie jest to inny świat. Boiska, odprawy, sprzęt, organizacja klubu – wszystko stoi na wysokim poziomie. Sam poziom piłkarski również jest bardzo solidny. Gdy patrzy się na grę drużyny, to jest to przyjemność dla oka, a nie ciągła frustracja a komentowanie poszczególnych błędów. Zawodników można podziwiać za to, co robią na boisku.
– Oglądałeś mecz w Lidze Europejskiej z Panathinaikosem?
– Oglądałem, siedziałem w pierwszym rzędzie, więc wszystko miałem jak na dłoni, jakbym sam był na boisku. Byłem w szoku i nie mogłem się napatrzeć, jak to wszystko wyglądało. Drużynie brakło jednak nieco szczęścia, bo mieli trzy dobre sytuacje na początku pierwszej połowy, w których mogli strzelić bramkę. Gdyby się udało, to mecz wyglądałby potem inaczej. Panathinaikos nie miał zbyt wielu okazji, ale strzelił bramkę z wolnego i to ustawiło mecz.
– Twój przyszły rywal o miejsce między słupkami, Lasse Heinze, to piłkarz, który mocno Ci zagrozi?
– Będziemy konkurować, jestem w stanie wywalczyć miejsce. Nie nastawiam się jednak na to, że przyjadę i od razu będę pierwszym bramkarzem. Wiem, że muszę stopniowo poprawiać swoją pozycję w zespole. Czeka mnie wiele ciężkiej pracy i walki o skład. Moje wejście do bramki, to jednak kwestia czasu.
– Rozmawiałeś już z trenerem bramkarzy o swojej roli?
– Tak, porozmawialiśmy sobie trochę. Trener powiedział mi, jak mnie widzi. Wiem na czym stoję, gdzie mam braki, które muszę nadrobić. Przede wszystkim muszę skupić się nad budową siły, bo powiedziano mi, że na tym poziomie wymagane będzie częste wychodzenie na przedpole i rozbijanie wszystkich wokół, jak kręgle. Piłkarze w lidze duńskiej są silni, wysocy, więc muszę się dostosować.
– Sprawy formalne dotyczące Twoich przenosin do Danii są już załatwione?
– Kluby już się porozumiały, jeszcze pozostało tylko dograć szczegóły odnośnie mojej umowy. Dziś wieczorem wylatuję do Danii, a w poniedziałek mamy z menedżerem ostatnie rozmowy i myślę, że po nich wszystko będzie już zamknięte. Pozostały drobne kwestie, nie ma żadnego zagrożenia, że transfer nie dojdzie do skutku.
– Jak ocenisz grę kolegów przeciwko Stomilowi?
– Nie chcę go oceniać, bo tak naprawdę wiele nie oglądałem. Więcej biegałem po klubie, załatwiałem formalności. Nie mam za dużo czasu, bo za trzy godziny wylatuję, a jeszcze sporo rzeczy do załatwienia przede mną.
– Widzew to dla Ciebie zamknięty rozdział, do którego już nie chcesz wracać?
– Absolutnie nie! Będąc w Danii na pewno będę śledził to, co się dzieje z zespołem, w miarę możliwości oglądał mecze w TV. Wiele lat spędziłem w Łodzi, w Widzewie, będę kibicował chłopakom i pracownikom, by udało im się pozbierać i żeby mogli dążyć do powrotu do ekstraklasy. Kibicom, którzy uważają, że się sprzedałem i uciekłem zarabiać kasę, mogę powiedzieć tylko tyle – bzdura. Niech popatrzą z mojej perspektywy: poszedłem do dobrego klubu i to dobry ruch w kierunku rozwoju sportowego. W Midtjylland jest dobry poziom piłkarski, jak wskoczę do składu, to tak, jak w Widzewie, już go nie oddam. Moim marzeniem jest gra w Lidze Mistrzów i do tego będę dążył, w Łodzi musiałbym jeszcze trochę na to poczekać…
– Poczułeś ulgę, że udało się znaleźć klub w Danii, czy mieliście z menedżerem wszystko pod kontrolą?
– Wszystko z Mateuszem [Mateusz Ożóg, agent Wolańskiego – przyp. red.] mieliśmy cały czas pod kontrolą. Uważam, że dobrze się stało, że przechodzę do Midtjylland, czuję, że to jest moje miejsce. Jak mówię: mój dziadek nad tym czuwa i tam miałem się znaleźć.
– Jak pożegnanie z Widzewem? Podaliście sobie dłonie z Sylwestrem Cackiem?
– Wszystko w porządku, pożegnałem się ze wszystkimi, zdałem sprzęt i zabrałem swoje rzeczy. Z Sylwestrem Cackiem też uścisnęliśmy sobie dłonie, życzyliśmy powodzenia. Najbardziej szkoda żegnać się z kibicami, którzy zawsze mnie wspierali, i z którymi miałem w tamtej rundzie świetny kontakt. Przepraszam ich, jeśli czują się zawiedzeni tym, że odchodzę.
Rozmawiał Ryan