P. Wolański: „Cieszę się, że mogłem pomóc”

14 marca 2017, 18:11 | Autor:

Patryk_Wolański

Patryk Wolański zaliczył udany powrót do widzewskiej bramki. Co prawda nie udało mu się zachować czystego konta, ale licznymi interwencjami pomógł drużynie w dowiezieniu do końca korzystnego wyniku. Zadebiutował też w roli kapitana drużyny z Łodzi.

Nie udało się skończyć z czystym kontem, ale za karnego można Wolańskiego rozgrzeszyć. On sam jednak żałuje, że został pokonany. „Zawsze mogłem obronić. Wybrałem prawy róg, szkoda. Ale to było 50%-50%. Dla mnie liczą się trzy punkty. Szacunek dla całej drużyny za to, że pokazała olbrzymi charakter. Trzeba było gonić wynik i włożyć wiele sił. Cały zespół zostawił serducho na boisku. Widzę, że jesteśmy silni i że możemy odrobić straty. Stracony gol nie podcina nam skrzydeł, tylko jeszcze bardziej mobilizuje” – komplementował kolegów.

Serce łódzkim kibicom drżało szczególnie przy stałych fragmentach gry, których rozgrywania uczył gospodarzy jeszcze w poprzedniej rundzie Przemysław Cecherz. „Rozgrywali to tak, że w zasadzie wchodzili do bramki i była jedna wielka przepychanka. W takich momentach może decydować przypadek. Jedno przebicie,  jest zamieszanie, ktoś przytrzyma bramkarza i piłka wpada do siatki. To naprawdę trudny sposób wykonywania stałych fragmentów dla drużyny, która się broni” – przyznał Wolański.

Kluczowa dla losów meczu była interwencja po silnym strzale Marcina Kozłowskiego. „Byłem zasłonięty i w ogóle nie widziałem piłki. W ostatniej chwili zareagowałem intuicyjnie i udało mi się obronić. Całe szczęście, że stałem akurat przy słupku. Gdyby nie ta interwencja, przeszedłbym bok meczu, bo miałem w zasadzie tylko tą sytuację i karnego. A tak cieszę się, że mogłem pomóc” – nie krył radości z trzech punktów bramkarz Widzewa.

Oprócz udanej parady 25-latek o mały włos nie naraził też zespołu na stratę gola, źle podając piłkę Marcinowi Nowakowi. Było to jeszcze przy stanie 1:1. „Nie widziałem, że Marcin ma rywala na plecach. Gdybym to w porę zauważył, nie podałbym. Na szczęście Marcin jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że poradził sobie w tej sytuacji. Wyszliśmy z tego i za chwilę strzeliliśmy bramkę na 2:1” – odetchnął z ulgą Wolański.

Golkiper przyznał, że drużyna wyszła na boisko znając wyniki innych spotkań, w tym meczu ŁKS – Huragan. „Znaliśmy wynik ŁKS-u. Nie da się na to zamknąć oczu. Dla nas każdy mecz jest o życie, bo wiemy, o co walczymy. Musimy gonić i wygrywać każde spotkanie, a na końcu może się okazać, że i tak nic nam to nie da, bo przecież rywale też muszą zacząć się gdzieś potykać. Robimy jednak swoje i zobaczymy jak się to wszystko potoczy” – stwierdził widzewiak.

Dla bramkarza był to szczególny występ, bo pierwszy w roli kapitana Widzewa. „Lekki stresik był i emocje się udzielały. Nigdy nie byłem kapitanem w poważnej piłce. Pierwsze koty za płoty, teraz będzie już z górki. Najważniejsze było dobrze zacząć rundę. Teraz przed nami mecz, na który czekają wszyscy, ale obok tego spotkania też nie wolno nam było przejść obojętnie. Wszyscy tutaj kibicują Legii, piłkarze Świtu pewnie też. Na początku chcieli nam urwać głowy, ale ostatecznie to oni znaleźli się na deskach” – po boksersku podsumował mecz Patryk Wolański.