P. Szarpak: „Wyjść, nic nie spieprzyć i pobiegać”
10 maja 2020, 15:17 | Autor: KamilBardzo ciekawy wywiad z Piotrem Szarpakiem pojawił się ostatnio na portalu „Weszło”. Dwukrotny mistrz Polski z Widzewem opowiada w nim o kulisach swoich występów w barwach łódzkiego klubu. Postanowiliśmy wybrać dla Was kilka fragmentów.
O początkach w Widzewie
Nie miałem żadnych problemów z aklimatyzacją. Oczywiście młody musiał zrobić swoje, wodę nosić, pachołki rozstawić, ale ja byłem, że tak powiem, rozrywkowy, więc nawet jak mieliśmy „pasowanie na piłkarza”, to nie dostałem klapsów, choć niektórzy podczas takiego chrztu musieli brać „czas”. Ja wszystko obracałem w żart. Jak mnie zapytali, do jakiego piłkarza jestem najbardziej podobny piłkarsko, to powiedziałem, że do Van Bastena. Później wołali za mną długo „Marco!”, taki miałem przydomek. Nie byłem spięty jak agrafka, zatańczyłem z gaśnicą i upiekło mi się.
O atmosferze w drużynie
Gdzieś się zawsze podjeżdżało na piwko do Johna Bulla. Przesiadywaliśmy tam, żeby się troszeczkę rozluźnić. Po meczu też zazwyczaj tam się spotykaliśmy. Niemniej graliśmy w systemie środa-sobota-środa-sobota, więc trzeba było rozsądek trzymać. Na pewno nie było też tak, że wszyscy się kochali, bardziej lubił się Szczęsny z Michalskim niż Szczęsny z Szarpakiem. Ale jak robiło się wspólny wypad, to jechali wszyscy. Na wczasy też się razem jeździło po kilka osób. To były dość mocne więzi.
O finansach
Sam pożyczałem pieniądze, na początku od starszych zawodników. Z pierwszego stypendium dostałem więcej, niż zarabiał tata, ale z każdym miesiącem było gorzej. W pierwszym kontrakcie miałem zagwarantowane umową trzypokojowe mieszkanie. W ogóle tego nie dostałem. Dopiero po sześciu latach, ale też – dwupokojowe jednak. I tak to funkcjonowało. To nie tylko w Widzewie, w wielu klubach bieda piszczała. Ludzie mi nie dowierzali, że ja, jestem w Widzewie, gram na wysokim poziomie, na mecz chodzą tłumy, a ja od pół roku nie dostałem przelewu, muszę pożyczać.
O problemach z… autokarami
Pamiętam, jak jechaliśmy do Wisły Kraków PKS-em z Sieradza. Kasowniki jeszcze miał w środku. Albo autokar, w którym podczas deszczu tak się woda lała, że trzeba było trzymać parasol nad głową. Dziura na dziurze. Jedziemy któregoś razu przez skrzyżowanie – wszystkie torby z bagażnika wyleciały. Raz ze Szczecina nie mogliśmy wyjechać. Innym razem coś się paliło z tyłu. A jak pojawił się nowy autokar, nawet ksiądz go poświęcił, to raz pojechaliśmy na wyjazd, a potem go zabrali. Wyniki trzymały to wszystko. Dużo rzeczy to była gra na pokaz.
O swojej roli w zespole
Wyjść. Nic nie spieprzyć. I zrobić coś, co najlepiej potrafię – pobiegać. Bieganie nie sprawiało mi żadnego problemu. A potem w zależności, gdzie mnie trener ustawił – raz na środku, raz w ataku, na lewej pomocy, na lewej obronie… Zależnie gdzie i z kim się grało. Oczywiście, śmieję się z tym bieganiem: ponad dwustu meczów w Ekstraklasie nie rozgrywa byle ogórek. Jeśli chodzi o bieganie, fenomenem był Zbigniew Wyciszkiewicz, w ogóle się nie męczył, mógłby grać dziennie dwa mecze. Jak jednego brakowało, Wycisz był dziesiąty i jedenasty.
O teraźniejszości
Jetem instruktorem w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Łodzi, prowadzę zajęcia z przedszkolakami i seniorami, czyli wciąż związany jestem z kulturą fizyczną. Na Widzew chodzę jako kibic, bez stresu, chcąc uczestniczyć w tym święcie, bo tym są dziś mecze RTS. Śmiem sądzić, że powykupywane karnety mogą być przekazywane z ojca na syna, nie sądzę, by ta moda na Widzew spowolniła. Myślę, że niebawem zobaczymy Widzew wśród najlepszych.
Pełną treść wywiadu Leszka Milewskiego z Piotrem Szarpakiem znaleźć można TUTAJ.
Ja tak tylko z ciekawości pytam
Czy ja Pan Szarpak grał w Widzewie to już były przelewy pensji na konto powszechne,o których mówi,że lubiła się spóźnić?
Wydaje mi się że to się rozpowszechniło później niż w połowie lat dziewięćdziesiątych. A wcześniej było kasa-rąsia-kieszeń
Mogło tak być,sam pamiętam że miałem czeki i wypłacałem na poczcie bo była najbliżej.
Oceniam że to było przed 97.
Ok dzięki.
Ja zacząłem dostawać przelewy po 2000 dopiero
W tamtych czasach, to co oficjalne , mogło iść na konto. Inny temat , to koperty dla „ juniorów”, saszetki dla „ młodych” i reklamówki dla seniorów. Wiem co piszę, bo widziałem na własne oczy. Teraz już wiesz. Zmieniło to Twoje życie?