P. Mroziński: „Uwagi o złym przygotowaniu fizycznym, to mit”

31 marca 2014, 10:40 | Autor:

Piotr_Mrozinski

Jednym z największych wygranych sobotniego meczu z Cracovią był Piotr Mroziński. Pomocnik na dobre zadomowił się w pierwszej jedenastce Widzewa, a dobry występ podkreślił bramką, jego pierwszą w ekstraklasie. Zapraszamy do lektury rozmowy 21-letnim widzewiakiem.

– Jak się czujesz po premierowym trafieniu w ekstraklasie?

– W sobotę emocji było jeszcze sporo, ciężko było usnąć, dzisiaj opadły. Pierwsza bramka – fajnie, ale szkoda, że nie ma zwycięstwa. Po to przecież jechaliśmy do Krakowa.

– Udowodniłeś chyba, że pozycją dla Ciebie jest zdecydowanie pomoc, a nie obrona, gdzie też czasami jesteś wystawiany.

– Myślę,  że tak, w pomocy czuję się lepiej. Ale oczywiście jeśli jest taka potrzeba i wola trenera, żebym grał gdzie indziej, to też będę się starał grać jak najlepiej. Nie ma jednak co ukrywać , że większość czasu grałem na defensywnym pomocniku i tu czuje się pewniej.

– Wszyscy chwalą Cię głównie za wyrównującą bramkę, ale na uznanie zasługuje także praca, jaką wykonaliście z Bartkiem Kasprzakiem w środku pola.

– Trener mówił nam przed meczem, że tak musimy zagrać. Przestrzegał też nas, że taki styl będzie nas kosztował wiele sił i tak właśnie było. Stąd właśnie ta zmiana. Trener pytał mnie jak się czuję, uznaliśmy, że lepiej, jak wejdzie za mnie Okachi.

– Plan na Cracovię był taki, żeby maksymalnie utrudnić jej rozgrywanie piłki?

– No tak, nie chcieliśmy się cofać na swoją połowę, bo wiadomo, że jak tam odbierzesz piłkę, to masz jeszcze daleką drogę do bramki. A tak siedliśmy na nich i po odbiorze ta droga była krótsza. Takie było jedno z założeń na ten mecz.
Zobaczymy jaki plan trener przygotuje na Wisłę, ale myślę, że będzie ona grała już inaczej, nie tak pozycyjnie, jak Cracovia.

– Nie miałeś wrażenia, że Cracovia Was zlekceważyła?

– Może faktycznie już przed meczem dopisywali sobie trzy punkty do tabeli i to ich trochę zgubiło. Ale z drugiej strony oni też wiedzieli, że nie są w wielkiej formie, że grają  ostatnio słabiej i możemy ich pokonać. Prawie nam się to udało.

– Co myśleliście sobie przed meczem? Z boku wyglądało to tak, jakbyście zapomnieli o tej wyjazdowej, fatalnej serii i po prostu wyszli zrobić swoje.

– Nikt z nas nie myślał o tej serii, że 13 meczów przegraliśmy, że przegramy kolejne i tak wrócimy do Łodzi. Od początku chcieliśmy wygrać, a nie tylko się bronić. Tak, jak rozmawialiśmy zaraz po meczu, myślę, że gdybyśmy na większym spokoju rozegrali te akcje, jakie mieliśmy, to trzy punkty byłyby nasze.

– Po poprzednim meczu zebraliście sporo krytyki ze strony kibiców, miało to jakieś przełożenie na Wasze zaangażowanie w Krakowie?

– Kibic ma prawo wyrazić swoje niezadowolenie, zwłaszcza, że jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli. Na pewno nikt nie chciał być tak przyjętym, ale należało nam się to. Myślę, że na następnym meczu kibice nie będą mieli powodów do takiego zachowania, tylko będą się cieszyć z naszej gry.

– Tym remisem, ale przede wszystkim walką i ambicją, odkupiliście część win. Dzięki temu na mecz z Wisłą może przyjść więcej kibiców, presja jeszcze bardziej się zwiększy.

– Fani oczekują od nas, że będziemy walczyć i na pewno ta walka będzie. Zrobimy wszystko, by w końcu wygrać. Kibice wiedzą, że potrzebujemy ich wsparcia, także liczymy na głośny doping i to na pewno nam pomoże. Presja będzie taka, jak zawsze.

– Trener mówił na konferencji, że największym pozytywem tego meczu jest właśnie sfera mentalna zespołu.

– Ten remis da nam jakiegoś kopa, to na pewno, ale myślę, że najbardziej pomogłoby nam zwycięstwo. Liczę, że będzie to już w meczu z Wisłą. Taka wygrana bardzo by nam pomogła, bo jeszcze w tym roku nie poczuliśmy jej smaku.

– Poniedziałkowy mecz Białej Gwiazdy z Zagłębiem oglądacie wspólnie z trenerem?

– O 17:00 mamy trening, więc na pewno część meczu obejrzymy razem. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu.

– Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, trenerem był jeszcze Radosław Mroczkowski, a Ty grałeś epizodycznie. Teraz wydajesz się być zawodnikiem, który najwięcej zyskał na przyjściu Artura Skowronka, no może obok Patryka Wolańskiego. Czujesz się pewniakiem w składzie?

– Poprzednio przeszkadzały mi urazy, co chwilę coś się przyplątało. Teraz solidnie przepracowałem okres przygotowawczy, trener obserwował mnie w sparingach, także chyba zapracowałem sobie na to. W każdym meczu będę chciał mu udowodnić, że nie pomylił się stawiając na mnie.

– Grasz na dość kontaktowej pozycji, a w tym sezonie złapałeś tylko jedną kartkę. Rywale nie narzekają na grę przeciwko Tobie, bo nogi mają całe (śmiech).

– (śmiech) Jak już muszę faulować, to staram się to robić w takich miejscach boiska, żeby nie złapać żółtej kartki. Na każdej pozycji trzeba być uważnym, nie zawsze trzeba atakować wślizgami, żeby odebrać piłkę. Na defensywnym pomocniku mam ten komfort, że za plecami – w razie pomyłki – są jeszcze obrońcy, żeby ją naprawić.

– Wiele mówi się o Waszym przygotowaniu fizycznym. Pytam więc u źródła, czujecie, że odcina Wam prąd w 70 minucie, czy to tylko doszukiwanie się drugiego dna?

– Uważam, że jesteśmy przygotowani bardzo dobrze, tym bardziej, że zimą trenowaliśmy tylko w kraju, w trudnych warunkach pogodowych. Także to tylko mit, nikt na przygotowanie nie narzeka.

– Spore kontrowersje wywołał też fakt, że trener Skowronek obsadził w roli kapitana Mateusza Cetnarskiego . Gołym okiem widać, że liderem Widzewa jest Marcin Kaczmarek, a na wiodącą postać wybija się też Patryk Wolański. Nie przeszkadza Wam, że to nie oni zakładają opaskę?

– Trener podjął taką decyzję, my jako drużyna to przyjęliśmy. Tak naprawdę nieważne, kto będzie tym kapitanem, czy Cetnar, czy Krycha [Krystian Nowak – przyp. WTM], który jest wice. Liczy się dobro zespołu, żebyśmy zdobywali punkty i wygrywali mecze.

– Patryk swoją niedawną wypowiedzią wniósł niemało zamieszania. Mam na myśli zarzut co do niektórych piłkarzy, że mniej angażują się w grę. Nie pytam o sprawy szatni, bo to temat tabu, ale czy już sobie wszystko wyjaśniliście, atmosfera jest oczyszczona?

– Nie było żadnej afery. Patryk powiedział to w emocjach, po przegranym meczu. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, sprawa jest zamknięta, nie ma żadnych zgrzytów.

– Pochodzisz z Przemyśla, ale od czterech lat kursujesz między centralną Polską a Podkarpaciem. Czujesz już,  że trochę wrosłeś w Łódź, w Widzew?

– Z pewnością, kilka lat jestem w Widzewie, także jest chemia. Mieszkam w blokach w sąsiedztwie stadionu, czuć klimat.

– Czuwaj, czy Polonia?

– W Przemyślu zdecydowanie Czuwaj!

Foto: widzew.pl