P. Klementowski: „W temacie trenera nie można było kalkulować”
6 września 2017, 20:17 | Autor: RyanPo zmianie trenera gra drużyny Widzewa uległa diametralnej poprawie. Choć pomysł ze zwolnieniem Przemysława Cecherza pojawił się w nietypowy momencie, bo u progu nowego sezonu, decyzja o zmianie go na Franciszka Smudę wydaje się być strzałem w dziesiątkę. O kulisach tej roszady oraz kilku innym elementach działania klubu porozmawialiśmy z prezesem Przemysławem Klementowskim.
– Komu gratulować pomysłu ze zmianą trenera?
– Poczekajmy z tymi gratulacjami do końca sezonu, gdy cel zostanie zrealizowany.
– Ale widać już, że był to właściwy ruch, choć na pewno niełatwy.
– To była bardzo trudna decyzja. Wiele osób mówiło wtedy, że nie powinno się zmieniać trenera na kilka dni przed startem nowego sezonu. Że to niepoważne i mało profesjonalne. Uznaliśmy jednak, że trzeba dokonać wstrząsu bez względu na te głosy. Nie mogliśmy pozwolić sobie na to, żeby gasić pożar w trakcie sezonu, gdy zespół pogubi punkty i znów trzeba będzie gonić.
– Uznaliśmy? W przekonaniu kibiców inicjatorem zmiany był Murapol.
– Po nieudanym meczu sparingowym z Elaną Toruń natychmiast zdzwoniłem do Michała Sapoty i decyzję podjęliśmy wspólnie, jako zarząd. Zresztą, to nie ma znaczenia, kto był inicjatorem. Najistotniejsze jest to, że to był dobry ruch. Drużyna przestała się rozwijać. Mimo wzmocnień, nie było widać postępu. Cały czas postawa w sparingach była nieprzekonująca, a czarę goryczy przelał mecz z Elaną Toruń. To była próba generalna przed ligą, a drużyna absolutnie nie dawała poczucia komfortu i spokoju. Nie było chyba wtedy choćby jednego kibica, który powiedziałby: „Tak. To jest zespół, który od początku do końca sezonu będzie nadawał ton rozgrywkom i spokojnie awansuje”.
– Teraz się to zmieniło?
– Oczywiście. Kibice są zadowoleni z postawy drużyny nie dlatego, że prowadzi ją Franciszek Smuda, ale dlatego, że ona daje im radość. Jest odwaga w grze, jest parcie do przodu. Zespół chce grać efektownie, a przy tym strzelać bramki. Na pięć meczów trenera Smudy wygrał wszystkie pięć, tracąc przy tym tylko jednego gola, a strzelając trzynaście. Widać też, jaki postęp zrobili niektórzy zawodnicy indywidualnie. Weźmy takiego Adama Radwańskiego czy Sebastiana Zielenieckiego.
– W końcu nie trzeba też wstydzić się za postawę piłkarzy na wyjazdach.
– Dokładnie. Nie widać już paniki, tylko walka o swoje. A przecież nie graliśmy ze słabymi drużynami, tylko z Sokołem Aleksandrów Łódzki i Legią II Warszawa, czyli czołówką tej ligi. Na razie rywale są bezradni i oby to trwało jak najdłużej.
– Pożegnanie z Przemysławem Cecherzem, w takich okolicznościach, budzi jednak pewien niesmak. Miał przecież obiecane zimą, że zostanie na kolejny sezon.
– Owszem, była taka umowa. Ale proszę zauważyć, w jakich realiach to zostało dogadane. Po wejściu inwestora sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Mogliśmy pozwolić sobie na zatrudnienie człowieka, który jest na trenerskim topie w Polsce. Stwierdziliśmy, że skoro klub stać na duże nazwisko, nie ma co ryzykować i kalkulować. Wybraliśmy dobrze, a do tego sprawiliśmy kibicom radość, sprowadzając z powrotem do Łodzi Franciszka Smudę.
– Szykuje się też powrót Tomasza Łapińskiego.
– Nie będę ukrywał, że jest temat. Ale nie jest to jeszcze przesądzone. Jesteśmy umówieni na rozmowę jeszcze w tym tygodniu i wtedy będziemy rozmawiać. Zobaczymy.
– Możemy już chyba podsumować letnie transfery. Jest pan zadowolony z tego okienka?
– Częściowo. Z jednej strony kilka ruchów już teraz można uznać za udane. Chociażby sprowadzenie Michała Millera czy Radosława Sylwestrzaka. Obaj są podstawowymi zawodnikami i dużo dają drużynie. Pierwszy zalicza asysty i haruje na boisku jak wół. A drugi przyczynił się do tego, że zespół traci tak mało bramek. W jedenastce szybko znaleźli też dla siebie miejsce Marcin Pigiel i Daniel Świderski. W odwodzie jest też kilku innych graczy, na których liczymy.
– Kibice wiele obiecywali sobie po transferach Aleksandra Kwieka i Bartłomieja Niedzieli. Na razie jest klops?
– Nie powiedziałbym tak. Olek Kwiek złapał w kluczowym momencie przygotowań do sezonu mięśniową kontuzję i to odbiło się na jego formie. Z resztą tak samo jest z Damianem Kostkowskim. On musi teraz czekać na swoją szansę, ale wiemy, że gdy będzie musiał wskoczyć do składu, nie obniży jakości. Widzieliśmy przecież, co prezentował w sparingach. Bartek Niedziela też miał spore zaległości treningowe, ale pomału łapie formę i coraz częściej trener Smuda go wprowadza. Fajne zmiany daje też Mateusz Ostaszewski, a w pucharze z dobrej strony pokazał się Kacper Falon. Liga jest długa i każdy nam się na pewno przyda.
– Stawialiście sobie za cel numer jeden wzmocnienie linii ataku, a bramki znów strzelają Daniel Mąka i Mateusz Michalski.
– I chwała im za to! Ale jestem spokojny, że Miller ze Świderskim też jeszcze nie raz trafią do siatki. „Świder” po sześciu kolejkach ma już dwa gole. W poprzednim sezonie pierwszego w barwach Ełku strzelił chyba coś koło dziesiątego meczu, a został królem strzelców. Popatrzmy też, jaką oni wykonują pracę dla drużyny. Zasuwają przez pełne 90 minut.
– Dużo piłkarzy wam odmówiło?
– Kilku. Już po starcie sezonu staraliśmy się sprowadzić doświadczonych graczy, żeby nasza młodzież miała się od kogo uczyć. To był pomysł trenera Smudy. Rozmawialiśmy m.in. z Łukaszem Surmą i Rafałem Grodzickim, ale nie udało nam się dojść do porozumienia w kwestiach finansowych. Ogólnie jednak stwierdzam, że nasza pozycja na rynku transferowym uległa poprawie. Piłkarze wiedzą, że do Widzewa warto przyjść, bo pensje są na czas, jest topowy trener, a do tego gra się dla najlepszej publiczności w kraju.
– Jak to w końcu było z Semirem Stilicem? Krążą różne wersje. Według naszej wiedzy żadnej oferty Widzew mu nie składał. Inne media twierdzą inaczej.
– Nie było oferty dla Stilica. Klub nie prowadził z nim żadnych oficjalnych rozmów na temat kontraktu. Zresztą czytałem, że on sam zdementował tą plotkę. Z piłkarzem mógł jednak rozmawiać Franciszek Smuda, który pracował w wielu klubach i ma duże kontakty. Mógł sondować temat, ale przez klub żadnej propozycji nie było.
– Kadra nie jest zbyt wąska? Lekką ręką oddaliście ostatnio kilku piłkarzy. Między innymi Przemysława Rodaka, z którym nie tak dawno przedłużyliście umowę. Trochę to niepoważne.
– Przemka Rodaka chciał za wszelką cenę zachować w składzie trener Cecherz. Trochę to było dziwne, bo zazwyczaj nie widział dla niego miejsca w jedenastce. Ale miał taką kadrową potrzebę, dlatego przedłużyliśmy umowę. Sytuacja zmieniła się po przyjściu trenera Smudy. On uznał, że nie potrzebuje tak licznej kadry, a ci piłkarze, którzy odeszli, mieli według niego niewielkie szanse na grę. Jaki był sens trzymania ich na kontrakcie? Żeby grali tylko w rezerwach w lidze okręgowej?
– A propos rezerw. Nie martwi pana kiepski start sezonu?
– Zachowuję ostrożność. Nie jest nigdzie powiedziane, że rezerwy mają za wszelką cenę awansować do IV ligi. Są beniaminkiem, a w pierwszych meczach trafili na rywali ogranych już na tym szczeblu rozgrywkowym. Pamiętajmy też, że tam również tuż przed startem sezonu zmienił się trener. Na wszystko potrzeba czasu. Zwłaszcza, że jesteśmy w trakcie reorganizacji struktur klubowych.
– No właśnie. Ostatnio pojawiła się informacja, że rezygnujecie z kilku grup młodzieżowych. Rodzice się skarżyli, że dzieci nie będą już grali dla Widzewa.
– To nieprawda. Owszem, w strukturach klubu będzie osiem grup młodzieżowych plus rezerwy i pierwsza drużyna, ale to nie oznacza, że pozostali juniorzy nie będą mogli grać z herbem Widzewa na piersi. Podjęliśmy decyzję, by tamte grupy stały się zespołami partnerskimi klubu, a ich trenerzy będą podnosili swoje umiejętności pod okiem koordynatora Akademii Widzewa. Przy okazji mogę wszystkich zainteresowanych zaprosić do kontaktu z klubem. Podejmiemy współpracę z chętnymi od rocznika 2007 w dół.
– Jak już jesteśmy przy szkoleniu, to nie mogę nie zapytać o temat Łodzianki. Kibice są tym mocno zaniepokojeni.
– Klub również. Wydajemy duże pieniądze na wynajem ośrodków na ChKS czy w Gutowie Małym, więc doskonale wiemy, jak dużym problemem jest brak boisk w Łodzi. Powiem tak: mamy pewien pomysł na porozumienie z Miastem w kwestii ośrodka na Łodziance i wkrótce będziemy na ten temat rozmawiać. Na razie jednak szczegółów zdradzić nie mogę.
– W piątek mieliście otwierać nowy sklep z pamiątkami. Będzie falstart.
– Będzie, co jest oczywiście przykre, ale uznaliśmy, że lepiej poczekać jeszcze dwa tygodnie i dać kibicom sklep, w którym wszystko dopięte jest na ostatni guzik, niż półprodukt. Proszę mi wierzyć, nam też zależy, żeby ten sklep powstał jak najszybciej. To przecież dodatkowy zastrzyk gotówki do klubowej kasy. Podjęliśmy decyzję, że trzeba załatwić wszystko na 100% i dopiero wtedy zaprosić klientów.
– Głosował pan już na najlepszego piłkarza sierpnia?
– Niestety, nie mam konta na Facebooku. Ale wiem, że syn oddał głos na Adama Radwańskiego. Bardzo dobry pomysł z tym plebiscytem, bo to kibice mogą oddolnie wybrać piłkarza, którego postawę cenią najbardziej. Dlatego postanowiłem, że trzeba to zrobić na poważnie.
– Mianowicie?
– Klub co miesiąc ufunduje statuetkę dla wybranego przez kibiców piłkarza. Na Olimpię nie zdążymy, ale na kolejnym spotkaniu uhonorujemy najlepszego w sierpniu. Wy dajcie tylko znać, kto wygrał, a my zadbamy o to, żeby zawodnik czuł się dumny z tego faktu. Wszyscy przecież grają i pracują dla kibiców. Ich zdanie jest najważniejsze.
Rozmawiał Ryan