P. Cecherz: „To były szkolne błędy”
12 lipca 2017, 19:36 | Autor: RyanPo remisie i wygranej przyszedł czas na sparingową porażkę. Widzew przegrał 2:3 w Pruszkowie, ale na pocieszenie można powiedzieć, że dopóki na boisku było więcej piłkarzy z tzw. pierwszego garnituru, II-ligowiec przegrywał z łodzianami. Jak widział środowe zawody Przemysław Cecherz?
Trener Widzewa zauważył, że w pierwszej połowie gra zespołu wyglądała o wiele lepiej. Po zmianie stron zbyt dużo było błędów. „Gdy grała grupa z pierwszej połowy, byliśmy lepszym zespołem. Stwarzaliśmy sobie sytuację, choć brakowało mi trochę dłuższego utrzymania się przy piłce. W drugiej połowie za dużo zawodników zagrało słabo. O straconych bramkach zadecydowały błędy indywidualne. Baran nie może zagrać do przeciwnika, to jest kompromitacja. Nie skraca się też pola gry, gdy przeciwnik jest w ataku pozycyjnym. To były szkolne błędy” – stwierdził Cecherz.
Łodzianie przebywają w Nieborowie, gdzie fundowane są im ciężkie treningi. Ma to swoje przełożenie na dyspozycję w sparingach. „Widać, że brakuje nam szybkości i jest lekkie zamulenie. Jesteśmy zmęczeni, ale kiedyś trenować trzeba. Po to jest ten etap. Na tym etapie to jeszcze nie jest to. Niektórzy bardzo chcą, ale jeszcze nie wychodzi. Weźmy Kamińskiego, który na dwadzieścia akcji miał dziewiętnaście strat” – wyliczał „Kamyka” szkoleniowiec.
Jakie plany mają na najbliższe ma sztab Widzewa? „Jutro znów dwa ciężkie treningi wytrzymałościowe. W piątek planujemy pracę nad taktyką, a w sobotę sparing z Ruchem Chorzów. Po to wyjechaliśmy na obóz, by wykorzystać ten czas maksymalnie. Podziwiam zawodników, że dzielnie to znoszą. Na treningach dobrze to wygląda, w sparingach gorzej, ale jeszcze chwilę tak będzie” – ostrzega Cecherz.
Pytany o kulisy odejścia z zespołu Adriana Budki i Michała Czaplarskiego, trener zdradził, że to dzięi niemu ten drugi został wiosną w kadrze. „Zarząd zimą radził mi już zimą, by pozbyć się Czaplarskiego, bo nie miał szans na grę na takim poziomie. Nie zrobiłem tego, bo to widzewiak. Ale żałuję, bo widać było, jak to się skończyło” – podsumował Przemysław Cecherz.