P. Cecherz: „Kilku graczy przeszło obok meczu”
3 kwietnia 2017, 11:09 | Autor: RyanPrzemysław Cecherz nie będzie miło wspominał wyprawy do Elbląga. W niedzielę stracił tam dwa punkty, które na koniec sezonu mogą być bardzo potrzebne. Jak trener Widzewa szerzej ocenił wczorajsze spotkanie z Concordią?
– Jak pan podsumuje to spotkanie? Nie uda się ukryć, że to strata dwóch punktów.
– Cieszymy się, że nie przegraliśmy, ale na pewno jest to strata dwóch punktów. Mecz ułożył się po naszej myśli. Prowadziliśmy 1:0 i mieliśmy kilka sytuacji, po których musi paść bramka. Rywale strzelili gola do szatni i zrobiło się nerwowo. Później pierwsza akcja przeciwnika, piękny strzał i przegrywaliśmy 1:2. Graliśmy słabo. Dopiero zmiany Kamińskiego, Budki i Okuniewicza wznieciły ponownie ogień w naszej grze. Walczyli o każdą piłkę i udało nam się wyszarpać ten remis. Ogólnie trzeba powiedzieć, że oddaliśmy drugą połowę przeciwnikowi, a w pierwszej zawiodła nas skuteczność.
– Drużyna Concordii czymś was zaskoczyła?
– Spodziewaliśmy się tego, co będą grać. To piłkarsko zupełnie niezły zespół. Tak, jak mówiliśmy – rozgrywał piłkę przez środek. Niektórzy nasi zawodnicy nie radzili sobie indywidualnie z rywalami. To trzeba sobie jasno powiedzieć – czterech piłkarzy zagrało poniżej swoich możliwości.
– Z czego to wynika?
– To bierze się z niewykorzystanych sytuacji. Jeżeli mamy trzy-cztery okazje i to nie wychodzi, to z tego są straty, zaczynamy grać nerwowo. Popatrzmy na pierwszą bramkę. „Krzywy” wygrał głowę, a my wychodzimy z pola karnego bez krycia! Nie możemy tak robić. Zwłaszcza, że sam został ten zawodnik, na którego zwracaliśmy uwagę. Edila kryć miał Krzywicki, ale on wcześniej wygrał głowę i wybił piłkę. To był szkolny błąd.
– Bez wejścia Dawida Kamińskiego ta gra nie rozruszałaby się aż tak.
– Tą samą rolę spełnił także Piotrek Okuniewicz, który wygrał bodaj wszystkie pojedynki główkowe. Bardzo dobra zmiana „Kamyka” i dobra Adriana Budki. Można się kłócić, czy można było wprowadzić ich wcześniej. Nie jestem przekonany, że wtedy dałoby to aż taką różnicę.
– Spodziewaliśmy się w przerwie, że wpuści pan „Kamyka” od razu, od 46. minuty.
– Sam się nad tym zastanawiałem. Najpierw miałem zamysł, by wszedł od początku, ale po rozmowie w szatni wstrzymałem go. Nie wiedziałem, czy Kamiński wejdzie na atak czy na bok pomocy. Chciałem zobaczyć, jak ułoży się gra. No i po straconej bramce trzeba było robić już więcej zmian…
– Nie chcemy robić kozła ofiarnego z „Krzywego”, ale przez jego medialność wszystko znów spadnie na niego. Grą się nie obronił – mnóstwo strat. To siedzi w jego głowie?
– Trudno powiedzieć, czy to głowa. Na pewno też to przeżywa. Ale ma pan rację – to jest brak utrzymania piłki. Zwróciłem na to uwagę drużynie w przerwie. Dostali pewne uwagi, bo faktycznie za dużo strat, również w wykonaniu „Krzywego”. Nie był to jego udany występ. Zbyt wiele niecelnych podań i brak utrzymania się przy piłce. Plus niewykorzystane sytuacje, jak 100% po podaniu „Michalaczka”. Powiedziałem piłkarzom w przerwie: Pokażcie mi zespół, który we wszystkich czterech meczach na wiosnę miał tyle sytuacji, co my mamy w każdym jednym!
– Strata dwóch punktów zostawi w drużynie głębszy ślad czy zapominamy i dalej walczymy o awans?
– Dopóki piłka w grze, będziemy robili wszystko, co w naszej mocy. Przed nami jeszcze kupa meczów i nie wyobrażam sobie, żebyśmy już spuścili głowy. Trzeba się liczyć nieraz ze stratą punktów na ciężkim terenie. Widać było, jak Concordia walczy o każdą piłkę, jak twarda była gra. Musimy podjąć agresywna grę. W pierwszej połowie tworzyliśmy akcje, ale nie było takiej walki.
– Takie mecze pozwalają panu lepiej poznać zespół?
– To jest kolejne doświadczenie. Piłkarze też poznają siebie coraz lepiej. Ważne jest, jak zareagujemy po takim meczu. Musimy skarcić to, co było złe, ale poszukać też pozytywów. Kilku graczy wie, że było w słabszej dyspozycji, że za łatwo chcieli przejść obok meczu i myślę, że dobrze zareagują.
Rozmawiali: WTM/widzew.com