Olimpia Grudziądz – Widzew Łódź 3:2 (0:2)

Widzew wraca z Grudziądza bez punktu! Choć do 89. minuty drużyna Radosława Mroczkowskiego prowadziła z Olimpią 2:0, przegrała spotkanie! Dramatyczna końcówka meczu była kwintesencją drugiej połowy – całkowicie oddanej przez gości inicjatywy, ukaranej w bardzo bolesny sposób!

Gospodarze przed sezonem wymieniani byli w gronie żelaznych kandydatów do awansu, co potwierdzał początek rozgrywek. Później forma piłkarzy Mariusza Pawlaka gdzieś się ulotniła. Obecnie notują oni passę aż ośmiu meczów bez wygranej! Swoje problemy mają też widzewiacy. Radosław Mroczkowski nie mógł skorzystać z aż trzech zawieszonych zawodników: Sebastiana Kamińskiego, Dario Kristo oraz Daniela Świderskiego. Do jedenastki wskoczyli dzięki tym zmianom Tomasz Wełna, Mikołaj Gibas, Mateusz Michalski oraz Filip Mihaljević.

Pierwsi bramkową akcję stworzyli gracze Olimpii. W 5. minucie na strzał, po złym wybiciu piłki przez Radosława Sylwestrzaka, zdecydował się Konrad Handzlik, jednak jego próba była bardzo nieudana. Łodzianie odpowiedzieli dość szybko. Konrad Gutowski wypatrzył wbiegającego w pole karne Gibasa i zagrał w tempo, ale adresat uderzeniem bez przyjęcia nieznacznie chybił. To powinna być bramka!

Atrakcyjny początek meczu narobił nadziei na bardzo ciekawe zawody, ale później na boisku nie działo się zbyt wiele ciekawego. W 20. minucie przebudzili nas Michalski z Danielem Mąka, wychodząc z szybkim kontratakiem, a gospodarze zagrozili bramce Patryka Wolańskiego za sprawą mocnego uderzenia z dystansu w wykonaniu Roberta Ziętarskiego, jednak widzewiak na raty poradził sobie z tą sytuacją. Ta akcja napędziła miejscowych do dalszych ataków. Dobre dośrodkowanie na 7. metr otrzymał Przemysław Kita, lecz główkował nad poprzeczką.

Emocje na dobre rozgorzały w 27. minucie. Najpierw grudziądzanie byli bliscy otwarcia wyniku po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, by za moment powtórzyć akcję i tym razem, za sprawą Ziętarskiego, posłać piłkę do siatki. Radość biało-zielonych przerwał jednak Dominik Sulikowski, który gola nie uznał, ponieważ strzelec faulował w walce o pozycję Marcina Kozłowskiego. To, co nie dane było olimpijczykom, wyrwał dla siebie Widzew. Świetnie prawym skrzydłem urwał się Mąka, przytomnie zagrał do nadbiegającego Macieja Kazimierowicza, a ten z pierwszej piłki huknął w okienko bramki Wojciecha Muzyka. Futbolówka odbiła się jeszcze od wewnętrznej części spojenia słupka z poprzeczką i zrobiło się 0:1!

Zespół Mroczkowskiego złapał po tym wyraźny luz i siedem minut później prowadził już 2:0! Znów w roli głównej wystąpili Mąka z Michalskim. Po nieudanej akcji tego pierwszego piłka trafiła pod nogi drugiego, a celny strzał w krótki róg całkowicie zaskoczył bezradnego Muzyka. Rywale przed przerwą odpowiedzieli tylko strzałem z dystansu Kity, ale Wolański pewnie sobie z nim poradził.

Na drugą połowę Olimpia wybiegła z jedną zmianą w składzie i z chęcią szybkiego odrobienia strat. Na początku mógł pomóc im w tym Wolański, którego dalekie wyjście do dośrodkowanej piłki skończyło się jej stratą. Na szczęście nikt nie potrafił skierować jej do niemal pustej bramki. Na tym etapie spotkania goście wcale nie zamierzali jednak oddawać pola, w 53. minucie przypomniał o sobie mało widoczny do tej pory Mihaljević, ale jego indywidualna akcja, pod naporem obrońcy, zakończyła się niecelnym strzałem.

Z czasem przeciwnicy zaczęli coraz częściej przebywać na połowie łodzian, którzy podobnie, jak w meczu w Chorzowie, podświadomie pilnowali korzystnego rezultatu, dając zepchnąć się do defensywy. W 62. minucie mogło im to przynieść korzyść w postaci rzutu karnego. Ręką we własnym polu karnym zagrał Marcin Kozłowski, lecz arbiter z Ekstraklasy nie zamierzał używać gwizdka. Zrobił to dopiero w momencie, gdy trzeba było uspokoić gorączkowo protestujących piłkarzy. Reprymendę dostał też sztab szkoleniowy Olimpii, który przeżywał te same chwile, co przed tygodniem widzewiacy za sprawą błędów Rafała Rokosza.

Później tempo meczu wyhamowało, a gospodarze, choć mieli optyczną przewagę, zagrażali widzewiakom jedynie po stałych fragmentach gry. Taki obraz spotkania był oczywiście na rękę prowadzącemu dwoma golami Widzewowi, który nie miał się do czego spieszyć. Minimalizm gości został skarcony w najgorszy możliwy sposób. Gdy wydawało się, że trzy punkty spokojnie pojadą do Łodzi, nastało grudziądzkie trzęsienie ziemi!

Zaczęło się w 89. minucie, gdy kontaktową bramkę strzelił Konrad Handzlik. Miejscowi rzucili się do ataku i kolejna akcja przyniosła im wyrównanie! Z dystansu nie do obrony huknął Kita i Wolański musiał po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. Nie był to jeszcze koniec horroru Widzewa. W doliczonym czasie gry Radosław Sylwestrzak popełnił faul w polu karnym, a piłkę na 11. metrze ustawił Ziętarski. Nie zdołał pokonać „Wola” z tej pozycji, ale dobitka okazała się skuteczna.

Ciężko opisać to, co stało się w końcówce. Widzewiacy w banalny sposób stracili pewne punkty i do Łodzi wracają bez choćby jednego punktu! Za tydzień czeka ich kolejne wyjazdowe starcie – w Elblągu. Oby wyciągnęli wnioski z tego, co zrobili w drugiej połowie.

Olimpia Grudziądz – Widzew Łódź 3:2 (0:2)
89′ Handzlik, 90′ Kita, 90+3′ Ziętarski (k) – 33′ Kazimierowicz, 40′ Michalski

Olimpia:
Muzyk – Ciechanowski, Nakrosius, Witasik, Wawszczyk – Śmietanko (46′ Marzec), Handzlik – Skibicki (72′ Gabor), Ziętarski, Papikjan (67′ Kaczmarek) – Kita

Rezerwowi: Brylewski – Kochalski, Kamiński, Poręba

Widzew:
Wolański – Kozłowski, Sylwestrzak, Zieleniecki, Wełna – Michalski, Gibas, Kazimierowicz, Gutowski (79′ Pięczek) – Mąka (65′ Banaszak), Mihaljević (84′ Kwantaliani)

Rezerwowi: Humerski – Paszliński, Ameyaw, Zuziak

Żółte kartki: Witasik, Kita, Skibicki, Handzlik – Kazimierowicz, Sylwestrzak, Kwantaliani

Sędzia: Dominik Sulikowski (Gdańsk)

Widzów: 2800